W ogniu sporu o sądownictwo status prof. Gersdorf jest niejasny, zależy od interpretacji konstytucji przez ekspertów czy zwykłych sympatii lub antypatii. Prezentując, zresztą nie po raz pierwszy, tak niezdecydowaną postawę, sama zainteresowana nie ułatwia zadania obrońcom sądownictwa, w tym jej prezesury. Bo jak tu stać na stanowisku, że pierwsza prezes to nadal pierwsza prezes, kiedy ona sama nie ma do końca pewności, czy tak rzeczywiście jest.
Czytaj także: Prezes SN Małgorzata Gersdorf uznaje stan spoczynku?
Zwyczajnie po ludzku, taką postawę można próbować zrozumieć. Pani Małgorzata Gersdorf jest naukowcem, osobą niezaprawioną w ostrej walce z politykami. Można też starać się zrozumieć jej strach przed „pisowskimi siepaczami", którzy przyjdą ukarać ją dyscyplinarnie.
Dysonans się pojawia, kiedy podczas różnych wystąpień w obronie SN przybiera bezkompromisową, jednoznaczną pozę osoby, która stoi na czele protestującego świata prawniczego.
Coś w tej dwuznaczności zgrzyta. Bo czy pierwszy obrońca, stojący na szczycie barykady broniącej konstytucyjnych pryncypiów powinien poddawać swoją sytuację jakiejś kalkulacji? Albo jest się do czegoś przekonanym, albo nie. A potencjalne postępowanie dyscyplinarne jest wkalkulowane w cenę oporu wobec władzy politycznej.