Sądownictwo w ciasnej todze

Sądownictwo chodzi w krzywo uszytej, przyciasnej i wielokrotnie łatanej todze z 2001 roku – pisze prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia

Publikacja: 20.11.2010 03:35

Sądownictwo w ciasnej todze

Foto: Rzeczpospolita, Paweł Gałka

Red

Głosami wielu swoich przedstawicieli sędziowie skrytykowali projekt zmiany ustawy – [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=3ABD131E4E2120BE1D8DD5A63B841F96?id=162548]Prawo o ustroju sądów powszechnych[/link]. Z oczywistych względów bronią go jego główny autor, wiceminister Jacek Czaja ([link=http://www.rp.pl/artykul/544983.html]„Czy wymiar sprawiedliwości potrzebuje reformy?”[/link], „Rz” z 5 października) oraz sam minister Krzysztof Kwiatkowski ([link=http://www.rp.pl/artykul/560771.html]„Sądy muszą działać sprawniej”[/link], „Rz” z 8 listopada.) Prowadzone były długie rozmowy Ministerstwa Sprawiedliwości z Krajową Radą Sądownictwa i Stowarzyszeniem Sędziów Polskich Iustitia. Obecnie jednak prowadzone nie są, a projekt wyruszył w drogę do Sejmu. W pierwotnej wersji. Efekty konsultacji zniknęły bez śladu.

[srodtytul]Policzek dla sędziów[/srodtytul]

Największe znaczenie dla większości sędziów ma pomysł wprowadzenia ocen okresowych – szkolnych cenzurek, obłożonych sankcją. Wiceminister Jacek Czaja już w czerwcu 2009 r. oświadczył publicznie: „Oceny okresowe są przesądzone”. To stwierdzenie wzburzyło sędziów nie tylko dlatego, że dotyczyło rozwiązania przez nich odrzucanego. Jeżeli wiceminister sprawiedliwości wie, że ustawa na pewno będzie uchwalona, to znaczy, że konstytucyjny podział władzy na ustawodawczą i wykonawczą jest pozorny, a o tym, co uchwali Sejm, decyduje zakulisowo władza wykonawcza.

Większość sędziów sądów powszechnych podpisała list protestacyjny w sprawie wprowadzenia ocen okresowych. Jeżeli zostanie on zignorowany, będzie to policzek dla władzy sądowniczej i pokazanie jej „miejsca w szeregu”. A obawy sędziów przed ocenami mają swoje przyczyny. W służbie jest wielu sędziów, których sędzia Dariusz Wysocki w swojej polemice z Jackiem Czają z 2 listopada w artykule [link=http://www.rp.pl/artykul/80755,557842_Czy-wymiar-sprawiedliwosci-potrzebuje-reformy.html]"Czy wymiar sprawiedliwości potrzebuje reformy"[/link] słusznie nazwał „zurzędniczałymi”. Od lat pełnią funkcje nadzorcze, orzekają mało i wyłącznie w wydziałach odwoławczych, bez kontaktu z realiami I instancji. Zamieniają się stanowiskami prezesów i wizytatorów. To oni mają oceniać innych na podstawie niejasnych kryteriów, które jeszcze nie zostały nawet sformułowane. Bo jak właściwie ocenić sędziego? Oczywiste więc jest, że sędziowie obawiają się, iż oceny mogą posłużyć do przycierania rogów „niepokornym”.

Swego decydującego głosu w sprawie powoływania prezesów minister zazdrośnie strzeże. Wprawdzie kandydatów na prezesów będzie wysuwał samorząd sędziowski, ale to tylko pozory: minister miałby prawo odrzucać wszystkich kandydatów aż do momentu, gdy sędziowie, nie mając innej możliwości, wskażą tego, którego sobie z góry upatrzył. Sędzia ma zaś być oceniany przez wizytatorów podległych prezesowi, a ten – ministrowi. Są to podległości o charakterze administracyjnym. Zatem sędziego ma oceniać jak gdyby administracja, a ewentualne kwestionowanie oceny następować ma też w trybie administracyjnym, przez odwołanie do innych wizytatorów. Skutki złej oceny mają być zaś takie jak kara dyscyplinarna: obniżka wynagrodzenia.

[srodtytul]Sąd to nie fabryka[/srodtytul]

Pięć tysięcy podpisów pod protestem jakby zachwiało pewnością siebie autorów projektu. Podczas rozmów w lipcu i sierpniu najpierw przepisy o ocenach nieco skorygowano, a potem MS zaproponowało zamiast ocen nową koncepcję nazwaną „planem rozwoju zawodowego sędziego”. Minister obiecał utworzenie zespołu roboczego do prac nad tymi przepisami. Mimo gotowości „Iustitii” i KRS do współpracy, w sierpniu resort przerwał rozmowy, a obiecywanego zespołu nie powołano.

Projekt ustawy opuścił zaś MS i przeszedł do prac w Radzie Ministrów w pierwotnej postaci, nawet bez tych zmian, które uzgodniono podczas rozmów. W wersji, przeciwko której sędziowie złożyli 5 tys. podpisów. Władza wykonawcza pokazuje, kto tu jest władzą, i zdania nie zmienia.

Projekt jest fatalny również z punktu widzenia zwykłego obywatela. Wydawałoby się, że ocenę negatywną powinien otrzymać sędzia nieprzydatny do służby, którego należy w trybie dyscyplinarnym – za zawinioną utratę kwalifikacji zawodowych – złożyć z urzędu. Tymczasem ocenę zwaną negatywną otrzymywać ma sędzia przydatny do służby, ma on nadal orzekać. A kto chciałby, żeby jego sprawa rozpatrywana była przez takiego sędziego, jak szanować wyrok, który on wydał? Oceny będą przecież jawne, a gdyby je próbowano utajnić, będzie jeszcze gorzej: mogą „wyciekać” i sędzia może być szantażowany groźbą ujawnienia negatywnej oceny.

Innym rozwiązaniem wywołującym sprzeciw sędziów jest nowa koncepcja roli dyrektora sądu. Obecny dyrektor to jakby zastępca prezesa do spraw gospodarczych i ekonomicznych: kieruje tymi właśnie strukturami sądu, niewchodzącymi w zakres pracy orzeczniczej. Jest to rozwiązanie, które odpowiada prezesom i dyrektorom oraz sprawdza się w praktyce. Ponieważ w Polsce – jak wiadomo – wszystko, co działa dobrze, trzeba natychmiast zepsuć, więc autorzy projektu chcą oddać dyrektorom władzę nad całą administracją sądową, w szczególności nad sekretariatami wydziałów orzeczniczych. Prezesowi podlegaliby tylko sędziowie, referendarze i asystenci sędziów.

Dobrzy dyrektorzy nie chcą tej władzy. Nie znają sytuacji w wydziałach, zatem ich decyzje musiałyby sprowadzać się do zatwierdzania wniosków sędziów. Sędziowie zaś obawiają się, że gdyby trafił się dyrektor mający nadmierny pęd do władzy, mógłby wtrącać się w nieznane sobie sprawy i przeszkadzać. Prezes zaś, chcąc zwolnić z pracy źle pracującą sekretarkę, musiałby prosić o to dyrektora jak petent, bo sam nie miałby do tego uprawnień. Obecnie decyzje takie podejmuje prezes. Wszystkim to odpowiada oprócz MS, które koniecznie chce to zmienić pod pozorem „wprowadzenia menedżerskiego systemu zarządzania sądami”. Ale sąd to nie fabryka. Sędziowie kojarzą zaś chęć zwiększenia uprawnień dyrektorów z faktem, że dyrektorzy mają być w wielu sprawach podlegli wyłącznie ministrowi, a nie prezesowi. A więc ze zwiększeniem ingerencji ministra w pracę sądów.

[srodtytul]Zdegradowana rada[/srodtytul]

KRS zdegradowana ma być do roli organu zatwierdzającego kandydatów wybranych przez Komisję Konkursową oceniającą kandydatów na sędziów. Ma ona ustawiać ich w określonej kolejności, a KRS ma „brać to pod uwagę”. Stanowisko KRS (a także wspierającej ją Iustitii) było jednoznaczne: jeśli taka ustawa zostanie uchwalona, spotkamy się w Trybunale Konstytucyjnym, bo ustawa zasadnicza przewiduje przedstawianie prezydentowi kandydatów na sędziów przez KRS, a nie komisję ochrzczoną złośliwie „KRS-bis”. Na takie dictum MS obiecało podczas rozmów, że Komisja z projektu zniknie. Uzgodniono nawet w to miejsce zmiany przepisów dotyczących pracy KRS. Ale projekt skierowany do Rady Ministrów nadal przewiduje powołanie Komisji Konkursowej. Uzgodnienia z KRS i Iustitią poszły do kosza. Władzą jest MS i kropka.

[srodtytul]Nieudana ustawa[/srodtytul]

Olbrzymi zakres zmian, jakie chce się wprowadzić, świadczy jednoznacznie, że prawo o ustroju sądów powszechnych jest ustawą nieudaną. Uchwalone w 2001 roku, pod koniec rządów AWS, było już zmieniane 34 razy: 17 razy przez koalicję SLD-PSL, sześć razy przez PiS i jego koalicjantów i 11 razy przez koalicję PO-PSL. Trybunał Konstytucyjny siedmioma wyrokami stwierdził niekonstytucyjność pięciu przepisów jej tekstu pierwotnego, sześciu zmienionych przez ekipę SLD i aż 23 zmienionych przez ekipę PiS. Zmiany dokonane przez obecną koalicję nie były jeszcze przedmiotem rozpoznania.

Te liczne nowelizacje świadczą nie tylko o wrodzonych wadach ustawy, ale i o ciągłych zapędach kolejnych koalicji, by coś w sądownictwie pozmieniać. Bardzo duża część tych zmian wprowadzana była wbrew woli środowiska sędziowskiego, wiele w niezgodzie z konstytucją. Gdy jedną ze zmian w 2008 r. zawetował prezydent, Sejm nie rozpoznał nawet weta, tylko jedyny raz w swej historii przerwał proces ustawodawczy i uchwalił ustawę podobnej treści od nowa. A przecież ciągłe zmiany tej ustawy ustrojowej są wysoce niepożądane, gdyż właśnie sądownictwo jest tą władzą, której najbardziej potrzebna jest stabilność prawa.

[srodtytul]Zapomniane ustalenia[/srodtytul]

Gdy w roku 1989 obradował Okrągły Stół, zapadły przy nim zapomniane dziś ustalenia dotyczące sądownictwa. Miała zostać uchwalona nowa ustawa ustrojowa obejmująca wszystkie polskie sądy. Wprowadzić miała i wspólne przepisy dla wszystkich sądów, i odrębne dla ich różnych rodzajów. Ustawa taka – którą ze względu na jej zakres należałoby nazwać kodeksem ustroju sądów – nigdy nie powstała i nie podjęto nawet próby jej opracowania. Najpierw w latach 1989 – 2001 nowelizowano 27 razy ustawę z 1985 roku. Potem uchwalono w jej miejsce obecną. Sądownictwo chodzi w drugiej z kolei, krzywo uszytej, przyciasnej i wielokrotnie łatanej todze w postaci tej ustawy. Władze polityczne zaś próbują po raz kolejny przerobić ją tak, by sędziom jeszcze trudniej było się w niej ruszać i aby przyszyć do niej jak najwięcej sznurków, które pozostaną w rękach ministra.

Coraz głośniej wśród sędziów pojawiają się żądania, aby zamiast przerabiać kolejny raz starą ustawę, zacząć tworzyć nową. Iustitia wysunęła propozycję zwołania okrągłego stołu dla wymiaru sprawiedliwości z udziałem polityków, praktyków i naukowców. Również organy samorządu sędziowskiego zaczęły podejmować uchwały domagające się rozpoczęcia takich prac. Ale minister Krzysztof Kwiatkowski jest temu przeciwny, choć nie chce tego powiedzieć wprost. Forsuje obecną zmianę. Czy sędziowie zostaną znowu zlekceważeni? Minister mówi: „Jestem chyba tym ministrem sprawiedliwości, który najczęściej się spotykał z przedstawicielami środowiska. Zgodnie z deklaracjami będziemy popierać i wprowadzać do ustawy zmiany, o których rozmawialiśmy z przedstawicielami środowiska sędziowskiego. Na tym etapie jeszcze można pokazać, z jaką uwagą traktujemy opinie dotyczące noweli”. Pozostaje więc zapytać: panie ministrze, prowadził pan istotnie szerokie konsultacje z KRS i Iustitią. Dlaczego w takim razie do dalszych prac skierował pan projekt nieuwzględniający wyników tych konsultacji, nawet co do tych kwestii, które w toku rozmów wydawały się być uzgodnione?

Sędziowie, związani na dobre i złe z wymiarem sprawiedliwości, chcą dla niego jak najlepiej. Każdy minister sprawiedliwości kiedyś odejdzie, a sędziowie zostaną. Dla nich wymiar sprawiedliwości jest drugim domem, małą ojczyzną. I nie są dziećmi, za których „dorośli” politycy muszą we wszystkim decydować, co będzie dla nich dobre.

[b]Więcej o nowelizacji ustawy prawo o ustroju sądów powszechnych:

[i][link=http://www.rp.pl/temat/551949.html] rp.pl » Prawnicy, doradcy i biegli » Projekty ustaw i rozporządzeń » Prawo o ustroju sądów powszechnych [/link][/i][/b]

Głosami wielu swoich przedstawicieli sędziowie skrytykowali projekt zmiany ustawy – [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=3ABD131E4E2120BE1D8DD5A63B841F96?id=162548]Prawo o ustroju sądów powszechnych[/link]. Z oczywistych względów bronią go jego główny autor, wiceminister Jacek Czaja ([link=http://www.rp.pl/artykul/544983.html]„Czy wymiar sprawiedliwości potrzebuje reformy?”[/link], „Rz” z 5 października) oraz sam minister Krzysztof Kwiatkowski ([link=http://www.rp.pl/artykul/560771.html]„Sądy muszą działać sprawniej”[/link], „Rz” z 8 listopada.) Prowadzone były długie rozmowy Ministerstwa Sprawiedliwości z Krajową Radą Sądownictwa i Stowarzyszeniem Sędziów Polskich Iustitia. Obecnie jednak prowadzone nie są, a projekt wyruszył w drogę do Sejmu. W pierwotnej wersji. Efekty konsultacji zniknęły bez śladu.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Długi weekend konstytucyjny
Opinie Prawne
Marek Dobrowolski: Konstytucja 3 maja, czyli zamach stanu, który oddał głos narodowi
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Przedsiębiorcy niczym luddyści
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Szef Służby Więziennej w roli kozła ofiarnego
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Prawne
Gutowski, Kardas: Ryzyka planu na neosędziów
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne