Sędziowie: Delegowanie sędziów lepszym rozwiązaniem

Łączenie sądów nie jest dobrą metodą na likwidację nierównomiernego obciążenia sędziów pracą. Znacznie lepsze efekty można osiągnąć za pomocą delegowania sędziów za ich zgodą lub ograniczania liczby zbędnych etatów – pisze sędzia Jerzy M. Żuralski

Publikacja: 23.03.2012 08:50

Jerzy M. Żuralski, sędzia Sądu Okręgowego w Sądzie Rejonowym w Wąbrzeźnie, były podsekretarz stanu w

Jerzy M. Żuralski, sędzia Sądu Okręgowego w Sądzie Rejonowym w Wąbrzeźnie, były podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości

Foto: archiwum prywatne

Red

Wejście w życie przepisów znowelizowanej ustawy prawa o ustroju sądów powszechnych, a także forsowanie nieracjonalnych koncepcji likwidacji ponad 1/3 sądów rejonowych sprawi, że w mediach wyrażenie „zapaść sądownictwa" będzie odmieniane przez wszystkie przypadki.

Tak było już w latach dziewięćdziesiątych, gdy został opublikowany raport „Quo vadis iustitia". Stał się on inspiracją dla ministra sprawiedliwości prof. Leszka Kubickiego, który przygotował projekt utworzenia wyodrębnionych jednostek organizacyjnych – sądów grodzkich. Były one przygotowane do szybkiego i sprawnego rozpoznawania drobnych spraw cywilnych i karnych.

Ministrowie na 12 miesięcy

Liczba małych sądów i wydziałów grodzkich zaczęła systematycznie rosnąć przy wydatnej pomocy samorządów lokalnych. Ostatecznie powołano około 380 wydziałów grodzkich.

Większą sprawność tych sądów chciano osiągnąć poprzez stworzenie dla nich odrębnej procedury. Do tego jednakże nie doszło, gdyż przygotowanie takiego projektu wymaga czasu, a każdy minister chce przeprowadzić głębokie i ambitne reformy. Jak się to mówi, chce pozostawić coś po sobie. Gdy przeciętny okres urzędowania ministra sprawiedliwości w III RP z reguły wynosi około 12 miesięcy, nie ma możliwości tak szybkiego przeprowadzenia poważnych prac legislacyjnych. Taki czas nadaje się natomiast doskonale do dokonania spektakularnych zmian struktury organizacyjnej na podstawie danych statystycznych, które w zależności od przyjętego założenia pozwalają udowodnić, że duże lub małe jest piękne.

W wyniku likwidacji wydziałów grodzkich nastąpił w wymiarze sprawiedliwości powrót do stanu sprzed lat. Zaczęto łączyć w jednym wydziale zarówno sprawy o drobnym, jak i poważnym ciężarze gatunkowym, co nie sprzyja utrzymaniu dotychczasowej szybkości postępowania.

W resortowej statystyce jest OK

Decyzje te miały jednak znaczący wymiar statystyczny i medialny. Oto bowiem wszystkie sprawy w biegu zostały uznane za załatwione w dniu likwidacji wydziału, natomiast w dniu następnym stały się sprawami nowymi, co znacznie zwiększyło wysokość bieżącego wpływu spraw i przełożyło się na ocenę stanu zaległości i szybkości postępowania sądów. W rezultacie tych „reform" poniesiono kolejne duże koszty, obciążenie pracowników sądowych zwiększyło się, a w sprawach drobnych występuje stała tendencja do  spowolnienia postępowania. Obywatel dowiaduje się, że jego sprawa toczy się dalej, ale pod inną sygnaturą.

Projektowana likwidacja ponad 120 sądów rejonowych i połączenie ich z innymi sądami na zasadzie wydziałów zamiejscowych spowoduje niewątpliwie ten sam efekt propagandowy. Wszystkie rozpoznawane w nich sprawy zostaną zakończone statystycznie, a następnie ze sporym opóźnieniem, wynikającym z zamieszania wywołanego reorganizacją, będą rozpoznawane jako sprawy nowo zarejestrowane. Nie przyniesie to natomiast żadnych wymiernych korzyści dla obywateli. Łączenie sądów nie jest również metodą na likwidację nierównomiernego obciążenia sędziów pracą, gdyż lepsze efekty można osiągnąć w inny sposób, np. przez delegowanie sędziów za ich zgodą lub ograniczanie zbędnych etatów.

Polscy sędziowie nie są sędziami z prowincji Manitoba w Kanadzie, którzy latają do sądów helikopterami

Nie mylić z sędzią piłkarskim

Iluzoryczne jest twierdzenie, że sędziowie z sądu zlikwidowanego będą również orzekali w sądzie macierzystym, co ma przyczynić się do przyspieszania postępowania i równego obciążenia pracą. Sędziemu dojeżdżającemu trzeba będzie stworzyć odpowiednie warunki pracy. Nie wystarczy jedynie wolna sala rozpraw, potrzebny będzie również pokój do pracy, komputer i podręczna biblioteczka oraz pracownik na część etatu. Nie jest to bowiem sędzia sportowy jeżdżący ze stadionu na stadion, któremu potrzebny jest jedynie gwizdek, stoper i chorągiewka. Likwidowane sądy są położone w odległości 30 – 50 km od sądów macierzystych, co powodować będzie znaczną stratę czasu na dojazd. A połączenia komunikacji publicznej, jakie są, każdy widzi. Przepisy gwarantują sędziemu zwrot kosztów przejazdu najtańszym środkiem lokomocji, albowiem polscy sędziowie nie są sędziami z prowincji Manitoba w Kanadzie latającymi do sądu służbowymi helikopterami. Nie są też sędziami angielskimi jeżdżącymi samochodem z kierowcą.

Wbrew twórcom projektu likwidacja sądów przyniesie szereg negatywnych skutków dla obywateli, którzy w sprawach skarg będą zmuszeni jeździć wiele kilometrów do sądu macierzystego. Będą także zdezorientowani co do spraw czy środków odwoławczych, które wnosi się do sądu, a nie wydziału. Problemy takie powstaną również dla innych sądów przekazujących sprawy według właściwości, a także chcących skorzystać z pomocy sądowej. Wymiarowi sprawiedliwości grozi gigantyczne i niekończące się przesyłanie korespondencji i akt.

Autor jest sędzią Sądu Okręgowego w Sądzie Rejonowym w Wąbrzeźnie, był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości

Wejście w życie przepisów znowelizowanej ustawy prawa o ustroju sądów powszechnych, a także forsowanie nieracjonalnych koncepcji likwidacji ponad 1/3 sądów rejonowych sprawi, że w mediach wyrażenie „zapaść sądownictwa" będzie odmieniane przez wszystkie przypadki.

Tak było już w latach dziewięćdziesiątych, gdy został opublikowany raport „Quo vadis iustitia". Stał się on inspiracją dla ministra sprawiedliwości prof. Leszka Kubickiego, który przygotował projekt utworzenia wyodrębnionych jednostek organizacyjnych – sądów grodzkich. Były one przygotowane do szybkiego i sprawnego rozpoznawania drobnych spraw cywilnych i karnych.

Pozostało 89% artykułu
Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie
Opinie Prawne
Michał Romanowski: Opcja zerowa wobec neosędziów to początek końca wartości
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka broni sędziów Trybunału Konstytucyjnego