Otóż Naczelna Rada Adwokacka ogłosiła, że pracuje nad projektem obciążenia przedsiębiorców kosztami pomocy prawnej dla najuboższych. Adwokaci argumentują, że tzw. urzędówki, czyli sprawy, w których reprezentują przed sądem osoby najuboższe, których nie stać na prawnika, są za słabo opłacane. Pomyśleli więc, że skoro nie udaje się wycisnąć więcej od państwa, mogą im do tego dołożyć... przedsiębiorcy. Czyli ich klienci. Zaiste genialne w swej prostocie!
Warto więc chyba przypomnieć, że całej rzeszy przedsiębiorców też nie stać na toczenie sądowych batalii ani na porady prawników. Po prostu pożerają ich bardzo wysokie koszty prowadzenia działalności gospodarczej.
Nie zamierzam przekonywać, że państwo płaci za urzędówki wystarczająco, bo tak nie jest. Jednak pomysł, by z kieszeni przedsiębiorców wyjąć pieniądze, które dawno powinny być wyłożone z budżetu, jest kuriozalny. I nie ma znaczenia fakt, czy dotknie to wszystkie firmy, czy może tylko te większe. Czy „domiar” będzie pochodził z CIT czy może też z innych podatków.
Od dawna wiadomo, że państwo musi uregulować kwestię pomocy prawnej dla najuboższych. Ale zawsze kończy się na pobożnych życzeniach. Ileż było tych pomysłów! A to specjalne bony, a to państwowe biura usytuowane przy sądach, w których ubodzy mogliby otrzymać poradę. A to świadczenie pomocy prawnej przez powiaty. I co? I nic!
Pomysł adwokatów, aby finansowali to przedsiębiorcy, to bicie piany. A w tym ich samorząd jest ostatnio niezły. Apeluje właśnie, zupełnie poważnie, do ministra Marka Biernackiego, aby radcowie prawni nie mogli bronić w sprawach karnych i karnych skarbowych, bo... mogą być wśród nich tajni współpracownicy służb specjalnych.