Trybunał Konstytucyjny coraz bardziej wyrozumiały dla zachcianek rządu

Wyrozumiałość dla zachcianek administracji rządowej zaczyna się utrwalać ?w orzecznictwie sądu konstytucyjnego.

Publikacja: 14.05.2014 02:00

Zamykając dwudniową rozprawę przed Trybunałem Konstytucyjnym w sprawie ustawy podwyższającej wiek emerytalny, prezes Andrzej Rzepliński był wyraźnie zadowolony z lekcji prawa, jakiej zainteresowanym dostarczyło posiedzenie sądu. Bezpośrednią transmisję z alei Szucha śledziło ponad 1500 odbiorców – mogli oglądać na żywo zmagania prawników, oceniać siłę ich argumentów, błyskotliwe riposty i wyjaśnienia. Istotnie z tego punktu widzenia zadowolenie prezesa było zrozumiałe. Choć jednocześnie nie mogę pozbyć się wrażenia, że to zadowolenie było jednak na wyrost. I nie chodzi nawet o to, że Trybunał Konstytucyjny odrzucił argumenty wszystkich trzech wnioskodawców podważających konstytucyjność podniesienia wieku emerytalnego do 67 lat.

Święta równowaga budżetowa

Obywatele mają powody do niepokoju z powodów znacznie poważniejszych. Trybunalska tarcza, która miała chronić ich przed samowolą ustawodawcy, spadła na ziemię. Okazuje się, że wyrozumiałość Trybunału Konstytucyjnego dla zachcianek administracji rządowej staje się dzisiaj czymś zupełnie naturalnym, zaczyna utrwalać się w orzecznictwie sądu konstytucyjnego. Kiedy w ubiegłym roku cytowałem uzasadnienie wyroku w sprawie waloryzacji rent i emerytur, w którym Trybunał podkreślił, że sposób kształtowania praw socjalnych nie może „pozostawać bez związku z aktualnymi możliwościami finansowymi państwa", sądziłem, że to wypadek przy pracy. Orzeczenie w sprawie wieku emerytalnego pokazuje jednak, że ta tendencja utrwala się w orzecznictwie, że prawa obywateli są wystawione na pastwę równowagi budżetowej, na pastwę wolnego rynku. Odbywa się to, niestety, kosztem wartości konstytucyjnych, na straży których ma obowiązek stać Trybunał. Powiedzmy wprost: od pewnego czasu zasady konstytucyjne stały się w naszym państwie mało wydolne w kontroli legalności ustaw. Tak było na przykład z kontrolą prawa budowlanego, umów śmieciowych i tak stało się z kontrolą ustawy podwyższającej wiek emerytalny.

Pod hasłem równowagi budżetowej można zdemolować konstytucyjną normę

Zjawisko jest naprawdę dziwaczne, a zarazem groźne. Wszyscy, nie wyłączając sędziów Trybunału, dostrzegają naruszenia prawa, jakich dopuszcza się ustawodawca. Gdy jednak dochodzi do wyciągnięcia konsekwencji prawnych, zawsze znajduje się większość, która spłyca konstytucyjne wzorce i minimalizuje nadużycia prawa. Z tego miejsca już tylko krok, by zaskarżona ustawa, z pełnym bagażem błędów i niedoróbek, zaczęła żyć własnym życiem. W ten sposób ułomne ustawy stają się coraz częściej barierą dla rozwoju gospodarczego, społecznego i obywatelskiego.

Sędziowie TK również buntują się – choć może w odniesieniu do nich to za mocne słowo. W każdym razie nie chcą pogodzić się z taką trybunalską bezradnością wobec naruszeń prawa. Sędzia Zbigniew Cieślak, który poszedł najdalej w swych wnioskach, uważając, że zaskarżona ustawa emerytalna powinna zostać uchylona w całości, tak postrzega ten problem: „Nie można odrywać norm od konstytucyjnych wartości. Trybunał ma moralny obowiązek poszukiwać nowego narzędzia kontroli konstytucyjności ustaw".

Nowość: naruszenia są konstytucyjne

Na rozprawie przedstawiciel prokuratora generalnego przyznał, że przy uchwalaniu ustawy podwyższającej wiek emerytalny doszło w stosunku do grupy ubezpieczonych do naruszenia reguł gry. Zaraz jednak dodał, że naruszenie to było minimalne i mieściło się w standardach konstytucyjnych. Taki relatywizm jest trudny do zaakceptowania, przede wszystkim dlatego, że nie wiemy, jak małe może być naruszenie prawa, by nie było ono sprzeczne z konstytucją. Relatywizm zademonstrowany na trybunalskiej lekcji przez prokuratora prowadzi do tego, że oto na naszych oczach rodzi się nowa kategoria naruszeń prawa: naruszeń, które mieszczą się w standardach konstytucyjnych.

Większość orzekających sędziów podzieliła, niestety, ten punkt widzenia, choć liczba naruszeń prawa, gdyby zliczyć tylko te zarzuty, które zgłosili do ustawy emerytalnej sędziowie w zdaniach odrębnych, była dwucyfrowa. Nie wiem, może sytuacja dojrzała już do tego, by wypracować jakieś stopniowanie naruszeń konstytucji, by poszukać nowych, skuteczniejszych narzędzi kontroli konstytucyjności ustaw? Przecież przepuszczanie przez Trybunał Konstytucyjny ustaw z taką ilością naruszeń nie może być dobrą lekcją prawa. Tym bardziej że podczas tej trybunalskiej lekcji doszło do innych bezprecedensowych zdarzeń.

Oto prezes Trybunału ni stąd, ni zowąd przypuścił na rozprawie szarżę na konwencję nr 102 Międzynarodowej Organizacji Pracy, która w art. 26 ust. 2 wprowadziła dla emerytów granicę wieku 65 lat. Usiłował najwyraźniej wydusić z przedstawicieli reprezentujących organizacje związkowe pomniejszenie znaczenia tego międzynarodowego aktu prawnego. Sugerował, że to akt przestarzały, powstały w latach 50. i przeznaczony dla byłych państw kolonialnych.

– Jakie były okresy dożycia pracowników fizycznych w 1953 r. a jakie są dzisiaj ? – dopytywał prezes Trybunału.

– Ja się z tezą pana sędziego nie mogę zgodzić – bronił się przedstawiciel „Solidarności". – Konwencja MOP nie posługiwała się w swych przepisach ani kryterium zawodowym, ani kryterium charakteru pracy.

– Ale kogo reprezentowały wtedy związki zawodowe – nie dawał za wygraną prezes Trybunału.

Ta próba pomniejszenia konwencji MOP przed Trybunałem Konstytucyjnym była tym bardziej zaskakująca, że przecież Polska podpisała i ratyfikowała konwencję nr 102 w 2003 r. Trudno więc sobie wyobrazić, że uczyniła to bezrefleksyjnie. Tak jak trudno również bagatelizować i przechodzić do porządku nad nonszalancją, z jaką TK potraktował konwencję MOP.

Trybunale, ?wyznacz granice

Uważny uczestnik trybunalskiej lekcji mógł z łatwością dostrzec inne, nie mniej istotne niekonsekwencje w poczynaniach sądu konstytucyjnego. Ten z jednej strony cały czas powtarza, że nie może badać celowości i skuteczności rozwiązań ustawowych, nie może zajmować się demografią, optymalizacją rozwiązań czy sytuacją na rynku pracy. Z drugiej jednak strony lekką ręką wystawia działaniom ustawodawcy certyfikaty należytej staranności, rzetelności i racjonalności. Na jakiej podstawie? Trybunał, rzecz jasna, nie może określać wieku emerytalnego. Ma jednak obowiązek ocenić, czy ustalenie tego wieku przez ustawodawcę było w zgodzie z zasadami i wartościami konstytucyjnymi. Jeden z sędziów, który zgłosił zdanie odrębne od wyroku, ujął ten problem bardzo wymownie: „To, że Trybunał używa w uzasadnieniu wyroku takich określeń jak adekwatność czy proporcjonalność, wcale jeszcze nie oznacza, że przeprowadził jasny, wyraźny test proporcjonalności, że nie poniechał wyważenia wartości konstytucyjnych w tej sprawie".

Kto ich powstrzyma

Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że Trybunał pozostawił szerokie pole dla arbitralnego działania ustawodawcy. Pozbawił się możliwości wyznaczenia granicy swobody działania administracji rządowej w sferze zabezpieczenia społecznego w warunkach kryzysu gospodarczego. Przecież regulacje dotyczące milionów ubezpieczonych muszą być obwarowane zasadami prawa. Nie mogą być wystawione wedle widzimisię rządu i większości parlamentarnej. Nie mogą zależeć od jednego i tego samego argumentu, że dopłaty z budżetu do emerytur i rent rosną z roku na rok.

Kto jak nie Trybunał Konstytucyjny powinien te granice wyznaczyć? W państwie prawa muszą istnieć, gdyż z punktu widzenia rządu czy ZUS, z punktu widzenia budżetu, zawsze będzie się opłacało wydłużać wiek emerytalny i ograniczać liczbę osób przechodzących na emeryturę.

– Kto powstrzyma kolejne rządy przed kolejnymi podwyżkami wieku emerytalnego – pytał jeden z sędziów, który zgłosił zdanie odrębne od wyroku.

To nie jest wcale jakaś wizja abstrakcyjna. Pod hasłami ochrony równowagi finansowej można zredukować do poziomu ulicznego żebraka każdą konstytucyjną gwarancję praw socjalnych. Zwłaszcza wtedy, gdy sędziowie umywają ręce: Niech rządzących rozliczają wyborcy, nie my.

Zamykając dwudniową rozprawę przed Trybunałem Konstytucyjnym w sprawie ustawy podwyższającej wiek emerytalny, prezes Andrzej Rzepliński był wyraźnie zadowolony z lekcji prawa, jakiej zainteresowanym dostarczyło posiedzenie sądu. Bezpośrednią transmisję z alei Szucha śledziło ponad 1500 odbiorców – mogli oglądać na żywo zmagania prawników, oceniać siłę ich argumentów, błyskotliwe riposty i wyjaśnienia. Istotnie z tego punktu widzenia zadowolenie prezesa było zrozumiałe. Choć jednocześnie nie mogę pozbyć się wrażenia, że to zadowolenie było jednak na wyrost. I nie chodzi nawet o to, że Trybunał Konstytucyjny odrzucił argumenty wszystkich trzech wnioskodawców podważających konstytucyjność podniesienia wieku emerytalnego do 67 lat.

Pozostało 91% artykułu
Opinie Prawne
Maciej Gawroński: Za 30 mln zł rocznie Komisja będzie nakładać makijaż sztucznej inteligencji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Wojciech Bochenek: Sankcja kredytu darmowego to kolejny koszmar sektora bankowego?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Aktywni w pracy, zapominalscy w sprawach ZUS"