Bulwersujące zbrodnie i błyskotliwi oszuści będą zawsze. Prawo i sądownictwo powinny ten fakt uwzględniać, ale zachowując spokój. Inaczej narażamy się na złe prawo i kosztowne zabezpieczenia.
Media poruszyło zdemaskowanie fałszywego adwokata, 28-latka, który od ponad roku występował przed sądem jako pełnomocnik i obrońca w sprawach karnych, nie mając do tego uprawnień. Oszust zawarł umowę partnerską z kancelarią adwokacką – ciekawe którą – i używał fałszywej pieczęci adwokata.
Ponieważ adwokaci mają już elektroniczne legitymacje, pojawiły się propozycje, żeby np. zainstalować przy sądowych bramkach jakieś portale, na których by się logowali, a sędzia dostawałby na komputer sygnał, że taki a taki się stawił. Gdyby zaś stawił się oszust – zapalałoby się czerwone światełko.
Autor tego pomysłu (znany sędzia) zapomniał dodać, że pewnie takie urządzenia należałoby zainstalować także w prokuraturach, na komisariatach i w zakładach karnych, gdyż tam też występują adwokaci. Co więcej, pewnie należałoby nim też objąć prokuratorów, dziennikarzy, ławników...
Gęsiej skórki dostaję na myśl, ile to może kosztować, a jestem pewien, że system nie byłby szczelny. Nie tylko dlatego, że np. kosztowna aparatura do nagrywania rozpraw dość często nie działa. Przede wszystkim oszuści wymyślą coś nowego.