W piątek wchodzi w życie kolejna rewolucja śmieciowa. Ma zmusić m.in. mieszkańców do staranniejszego segregowania śmieci. Gminy będą mogły nakładać kary na niesolidnych. Nowe zasady śmieciowe przewidziano też dla nieruchomości, takich jak hotele czy domki letniskowe. To już kolejna duża nowelizacja. Chociaż dopiero wchodzi w życie, już uruchomiła lawinę sporów między samorządami a prawnikami, jak rozumieć nowe prawo. Ustawodawca w śmieciowym kotle miesza wprawdzie coraz mocniej, ale jedno jest niezmienne: przepisy są bardzo niezrozumiałe i pozwalają na wiele różnego rodzaju interpretacji.
Czytaj także: Na sześć worków jeszcze poczekamy
A dla ich odbiorcy końcowego, czyli mieszkańców, może to oznaczać tylko jedno: dodatkowy chaos i dezorientację. I chyba z kolejnych regulacji zadowolone są tylko koncerny śmieciowe, głównie niemieckie, które na rewolucji zarabiają krocie.
Oczywiście można pochwalić ekologiczny zapał Ministerstwa Środowiska, jednak w ferworze wdrażania kolejnych unijnych restrykcji i tzw. ułatwień ciągle nie dostrzega ono, co się dzieje na rynku. A dzieją się rzeczy skandaliczne, które pokazują np., jak ograniczenie konkurencji wpływa na czasem drakońskie podwyższenie cen. A cierpią mieszkańcy.
Najlepiej widać to na przykładzie części podwarszawskich miejscowości, np. w Markach. Tam rewolucja śmieciowa połączona z nieudolnością miejscowego burmistrza spowodowała, że od tego roku mieszkańcy muszą płacić kilkakrotnie więcej za wywóz śmieci. Rodziny wielodzietne – blisko 200 zł miesięcznie.