Schyłek grudnia 1989 r. obfitował w ważne dla historii Polski wydarzenia. Zmieniono wówczas nazwę Państwa Polskiego na Rzeczpospolitą Polską, a Orzeł Biały otrzymał koronę. Uchwalono również pakiet ustaw gospodarczych, zwanych planem Balcerowicza. Nic dziwnego, że gruntowne zmiany ustrojowe objęły także system sądownictwa. To wówczas powstała Krajowa Rada Sądownictwa jako organ mający strzec niezawisłości sędziowskiej i niezależności sądów. Wbrew rozpowszechnianym ostatnio przez niektórych polityków opiniom, KRS nie była więc ciałem „postkomunistycznym", wręcz przeciwnie – powstała na skutek zerwania z komunistyczną ideą jednolitej władzy państwowej i wprowadzenia trójpodziału władz. Warto zaznaczyć, że postulat utworzenia i pozycji Rady zgłosił przy Okrągłym Stole ówczesny obóz solidarnościowy, z udziałem m.in. Adama Strzembosza, Jana Olszewskiego i Jarosława Kaczyńskiego.
Trzecia odrębna
Zasada podziału władz niosła liczne istotne zmiany w funkcjonowaniu polskiego sądownictwa. Z tą chwilą przestało być ono elementem jednolitej administracji państwowej, a stało się odrębną „trzecią" władzą. Powstał samorząd sędziowski o sporych kompetencjach, a także nowy sposób powoływania prezesów sądów. Zmiany w ciągu ostatnich 27 lat dobrze obrazują stosunek polityków do kwestii niezależności sądownictwa.
W czasach PRL decyzję o powołaniu i odwołaniu prezesów sądów podejmował minister sprawiedliwości. Musiał co prawda zasięgnąć opinii kolegium danego sądu wojewódzkiego, ale nie była to opinia wiążąca. Mógł również zasięgnąć opinii organizacji politycznych i społecznych działających w sądzie. W sumie jednak minister sprawiedliwości miał nieskrępowaną swobodę powoływania i odwoływania prezesów sądów, a co za tym idzie – pośredniego wpływania na sędziów liniowych.
Ustawa z 20 grudnia 1989 r. wprowadziła gruntowną zmianę. Od tej pory prezesów sądów wojewódzkich (od lipca 1990 r. także apelacyjnych) powoływał również minister sprawiedliwości, ale spośród dwóch kandydatów zgłoszonych przez samorząd sędziowski. Zastosowano zatem taki sam mechanizm jak w powoływaniu prezesów Sądu Najwyższego czy Trybunału Konstytucyjnego. Również w odwoływaniu prezesów minister sprawiedliwości miał bardzo ograniczone pole manewru – wymagana tu była zgoda właściwego organu samorządowego.
Od grudnia 1989 r. punkt ciężkości w powoływaniu i odwoływaniu prezesów sądów przesunął się zatem wyraźnie w kierunku samorządu sędziowskiego. Co prawda, prezesów nadal powoływał i odwoływał minister, ale miał mocno ograniczone możliwości, gdyż w każdym przypadku decydujące było stanowisko organu samorządowego. Taki stan rzeczy bardzo dobrze odpowiadał regule równowagi władz.