Dziesięciotygodniowe, nienarodzone dziecko zostało zamordowane. 14-letnią dziewczynkę po wielu tygodniach wewnątrzrodzinnej i medialnej nagonki zmuszono do aborcji. Obrońców życia ustawiono w roli terrorystów i oszołomów. A politycy, którzy chętnie i dużo opowiadają o swoim światopoglądowym konserwatyzmie czy wierze w sytuacji, gdy rozgrywała się walka o życie, zdecydowali się – by nie stracić słupków poparcia i nie narazić się mediom – milczeć. Podobnie zresztą jak biskupi.
Tak, na pierwszy rzut oka, wygląda bilans sprawy „Agaty”, ciężarnej nastolatki z Lublina, której szpital miał rzekomo odmówić prawa do aborcji. Z drugiej jednak strony, skandal, jaki wywołała „Gazeta Wyborcza”, domagając się aborcji dla „zgwałconej”, która sama przyznawała, że nigdy zgwałcona nie była, wyraźnie zmienił atmosferę społeczną w Polsce. Tysiące ludzi, często całkowicie niewierzących i nigdy niezwiązanych z ruchami pro-life, zaangażowało się nie tylko w pisanie protestów czy modlitwę, ale także w całkiem konkretne próby udzielenia pomocy nastolatce w ciąży, którą dorośli chcieli zmusić do aborcji.
Sprawa ta uświadomiła także, że wciąż powracające zapewnienia o „kompromisie”, którego nie wolno naruszać, ukrywają przerażającą prawdę o tym, że co roku w zgodzie z obowiązującym prawem zabija się w Polsce około 300 dzieci. Często tylko dlatego, że ich matki są małoletnie. Afera wywołana przez „Gazetę Wyborczą” pokazała, jak – wbrew pozorom – kruchy jest ów prawny kompromis. Jedna dobrze przygotowana medialna afera (ta taka nie była), silna akcja politycznych nacisków może bez większego problemu doprowadzić do zmiany obowiązującej obecnie ustawy. Tego zresztą od samego początku domagali się lewicowi uczestnicy sporu.
Po porażce próby zmiany polskiej konstytucji, tak by lepiej chroniła życie (za co winę ponoszą zarówno liderzy PiS, PO, jak i część hierarchów), może to być o wiele prostsze, niż nam się wydaje. Nieformalnie naciska na to Unia Europejska czy ONZ, a dla środowisk lewicowych stanie się to niebawem jednym z głównych tematów określających ich tożsamość. W centrum tych prób będą nieodmiennie stały wielkie medialne manipulacje, jakich przykładem była wykreowana, a nawet częściowo wymyślona przez działaczy proaborcyjnych i media sprawa „Agaty”.
Sposób relacjonowania sprawy przez „Gazetę Wyborczą” czy „Newsweek” trudno bowiem uznać za normalną pracę dziennikarską. Było to raczej „polowanie z nagonką”, którego celem była od początku aborcja. I nie miało znaczenia, że nie chciała jej dziewczynka. Ten właśnie cel określał strategie narracyjne stosowane przez dziennikarzy w opisywaniu, ustawianiu i niestety często dezinformowaniu opinii publicznej o sprawie nastolatki z Lublina. Informacje były przygotowywane tak, by wynikało z nich jedynie słuszne rozwiązanie całej sytuacji. I nie jest wystarczającym tłumaczenie, że nie istnieje medium, które przekazywałoby czyste informacje, niepodlegające ramowaniu, interpretacji czy rozmaitym strategiom opowiadania ich. Problem polega na tym, że narracje te powinny się opierać w minimalnym choćby stopniu na faktach, które da się jednoznacznie ustalić, i które dopiero później zostają włączone w pewne kompozycyjne czy ideologiczne ramy.