[b]Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/blog/2008/10/22/grzegorz-miecugow-stracona-szansa-prezydenta/]blog.rp.pl[/link][/b]
Zwłaszcza że ja jako obywatel po szorstkiej ponoć 32-minutowej rozmowie premiera z prezydentem spodziewałem się najgorszego. Że prezydent i premier lecą na spotkanie unijnych przywódców, mając kompletnie różne zdanie na konkretne kwestie i że skompromitują Polskę na całej linii.
[srodtytul]Spuścić zasłonę [/srodtytul]
Tymczasem prezydent zaskoczył. Nie mieszał się zupełnie w sprawy, do których nie był przygotowany, zachowywał się całkiem spokojnie i jak nigdy przedtem był ogólnie radosny i widocznie rozbawiony całą sytuacją. Zresztą wcale się mu nie dziwię i nie chce mi się wierzyć, że było to wyreżyserowane przez jego doradców czy PR owców, bo kiedy premier mówi, że nawet jeśli prezydent z nim pojedzie, to on i tak zostawi go w Brukseli gdzieś na chodniku – to jest to autentycznie śmieszne.
Gdyby prezydent utrzymał tę swoją postawę ironiczno rozbawioną do końca szczytu, to pomimo że pojechał do Brukseli niepotrzebnie, wyjechałby stamtąd z lekką przewagą nad premierem, który się wyraźnie pogubił, porzucając chwilowo image polityka sympatycznego i dobrodusznego. Wszystkie wysiłki Lecha Kaczyńskiego poszły jednak na marne w chwili, kiedy w obecności wielu osób obraził on dziennikarkę Monikę Olejnik bardzo mocnymi słowami ("ja panią wykończę", "jest pani na mojej krótkiej liście"). Oczywiście ważne, że po powrocie przeprosił – co prawda w nieco specyficzny sposób, ale przeprosił. I w tym momencie wszyscy powinni spuścić na tę sprawę zasłonę miłosierdzia i więcej o tych nieprzyjemnych wydarzeniach nie przypominać.