Europo, kim jesteś i dokąd zmierzasz? To pytanie pojawia się coraz częściej. Oczywiście nie idzie o kryteria geograficzne, lecz o kondycję duchową i moralną naszego kontynentu. Chodzi o to, że bardzo lekko przechodzi się nad sprawami Bożymi do porządku dziennego i próbuje się kształtować rzeczywistość, w której żyjemy z całkowitym pominięciem Boga. Taki styl nieuchronnie prowadzi do przepaści, gdyż deprecjonując Boga, deprecjonuje się człowieka.
Dzisiaj – jak stwierdził Jan Paweł II na krakowskim Rynku w 1991 roku – traktuje się sprawy Boże za zasadniczo nieważne. Dla człowieka naszego wieku „program brzmi: „żyjmy tak, jak gdyby Bóg nie istniał”. Jeśli jednak Bóg nie istnieje, wszystko wolno – stwierdził już Dostojewski. Jesteśmy poza dobrem i złem – dopowiada Nietzsche”. Papież postawił jednak kluczowe pytanie, do czego prowadzi realizacja tego Nietzscheańskiego programu?
[srodtytul]Człowiek sponiewierany[/srodtytul]
My już wiemy, do czego prowadzi taki program. Otóż prowadzi on do całkowitego zlekceważenia człowieka, gdyż wszędzie tam, gdzie Bóg jest postawiony w nawiasie lub nawet poza nawiasem, człowiek zostaje pomniejszony i sponiewierany. Dochodzi do tego, że materia z zakładów pracy wychodzi uszlachetniona, a człowiek coraz bardziej upodlony.
Tym sposobem w miejsce fundamentu, jakim jest Dekalog, wchodzi do gry permisywizm i relatywizm moralny. Oznacza to, że poznanie obiektywnej prawdy staje się niemożliwe. Choć Europa znajduje się w epoce największego gospodarczego rozkwitu, to w pewnym sensie jest niewydolna moralnie i sparaliżowana duchowo. Niewydolność i paraliż mogą doprowadzić do zaniku własnej tożsamości.