Czy Sejm może działać racjonalnie? Czy instytucja złożona z kilkuset posłów o różnych poglądach politycznych, poziomie wykształcenia i życiowym doświadczeniu może podejmować decyzje spójne, trafne i – co może najważniejsze – przewidywalne?
To pytanie wysoce aktualne – co rusz mamy bowiem do czynienia z faktami, które racjonalności w działaniach polskiego parlamentu zdają się przeczyć. Przykład pierwszy – w grudniu 2005 r. Sejm przegłosowuje podwójne becikowe, zwiększając istniejący zasiłek i jednocześnie uchwalając nowy, a zaskoczony rząd musi szukać dodatkowych środków w budżecie. Przykład drugi – w listopadzie 2008 r. Sejm nowelizuje kodeks pracy, zobowiązując każdą firmę, bez względu na liczbę pracowników, do zatrudnienia strażaka (!). Wszyscy przecierają oczy ze zdziwienia, a rząd natychmiast składa propozycję zmiany przepisów.
Oba przykłady ilustrują nieprzewidywalność decyzji Sejmu. Czy są to tylko odosobnione przypadki? Wiele wskazuje na to, że problem ma szerszy charakter. Badania EBOR i Banku Światowego pokazują, że zmiany prawa gospodarczego w Polsce są – obok regulacji rumuńskich i bułgarskich – najbardziej nieprzewidywalne spośród wszystkich nowych państw członkowskich tych instytucji. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego działania prawodawcy bywają tak często chaotyczne?
[srodtytul]Nieunikniony chaos?[/srodtytul]
W jakimś sensie nieprzewidywalność wpisana jest w naturę parlamentów. Już w XVIII wieku francuski filozof i matematyk Marquis de Condorcet odkrył, że głosowanie większościowe niekoniecznie prowadzi do przewidywalnych i jednoznacznych rostrzygnięć. W latach 50. amerykański noblista Kenneth Arrow ustalił, że problem ten występuje w każdej formule głosowania spełniającej warunki demokratyczności – równość wszystkich aktorów i brak ograniczeń w rozkładzie preferencji.