Tarcza antyrakietowa: siła czy bezpieczeństwo?

Dialog amerykańsko-rosyjski, wsparty przez politykę Niemiec, zawęża Polsce możliwości rozgrywania własnych interesów – pisze analityk stosunków międzynarodowych

Publikacja: 15.03.2009 23:22

Tarcza antyrakietowa: siła czy bezpieczeństwo?

Foto: Rzeczpospolita

Red

Problem ulokowania w naszym kraju amerykańskich wyrzutni rakietowych był okazją do nowego zdefiniowania miejsca Polski na politycznej mapie bezpieczeństwa europejskiego. Okazją niewykorzystaną nie tylko przez kolejne postsolidarnościowe rządy, ale także zmarnowaną z punktu widzenia refleksji nad tym, czym jest polityka międzynarodowa i jak definiujemy w niej rolę Polski. Dowodem tego są reakcje na nowe otwarcie w relacjach amerykańsko-rosyjskich i prawdopodobne zawieszenie budowy w Polsce i Czechach elementów systemu obrony przeciwrakietowej.

[srodtytul]Ucieczka ze Wschodu[/srodtytul]

Polityka polega na nieustannym definiowaniu celów, a następnie dokonywaniu wyborów służących ich realizacji. Wymaga zatem odróżnienia celu od środków. Nie jest to łatwe zadanie, ponieważ to, co jeszcze wczoraj było celem, dzisiaj staje się środkiem w innej grze. Tylko państwa, które posiadają umiejętność ostrego widzenia procesów politycznych, potrafią zapewnić sobie wpływ na politykę innych aktorów.

Z polskiego punktu widzenia problem ten sprowadza się do dwóch pytań. Czy w obliczu zmian zachodzących w geopolitycznym, a także instytucjonalnym otoczeniu naszym głównym problemem jest deficyt bezpieczeństwa, czy też jest nim raczej deficyt politycznej siły, czyli podmiotowości. Poza tym, jaka jest relacja między tymi pojęciami; tj. czy wzrost siły jest środkiem prowadzącym do wzrostu bezpieczeństwa, czy też poprawa pozycji strategicznej jest warunkiem wzrostu wpływu państwa w polityce międzynarodowej.

Brak sprzeczności czy wręcz wzajemne uzupełnianie się obu pojęć nie oznacza, że muszą one występować wspólnie. Przykład wielu małych krajów Europy pokazuje, że można być bezpiecznym, ale słabym. Z kolei globalni gracze są stale wystawieni na nowe zagrożenia.

W latach 90. Polska obrała drogę bezpieczeństwa. Chodziło o ucieczkę ze Wschodu i schronienie się w zachodnim systemie sojuszy. Zgodnie z tą logiką prowadzone były także negocjacje z USA w sprawie ulokowania systemu obrony przeciwrakietowej. I cel został osiągnięty: w sferze wojskowej w wymiarze symbolicznym, w warstwie politycznej osiągnięto maksimum tego, co było można.

Deklaracja obecnej administracji o zamiarze wywiązania się z zawartych porozumień, nawet w sytuacji zawieszenia budowy wyrzutni, jest dodatkowym zyskiem. Otrzymujemy bowiem coś za nic. Trudno zatem zrozumieć obawy o nowe otwarcie w relacjach USA z Rosją i towarzyszące im oskarżenia o bycie przedmiotem „politycznego handlu”. Handel taki – jeżeli w ogóle ma miejsce – może dotyczyć jedynie europejskiej części tarczy, do której pełne prawa posiadają Amerykanie, a nie polsko-amerykańskiej deklaracji o współpracy strategicznej. Nasze bezpieczeństwo pozostaje zatem nienaruszone.

Niepokój związany z celami polityki demokratycznej administracji wobec Rosji, i w ogóle z pojęciem „polityki ponad naszymi głowami”, może być zatem rozpatrywany poważnie jedynie w kontekście podmiotowości Polski. To prawda, że wzmocniony dialog amerykańsko-rosyjski, wsparty przez politykę Niemiec, zawęża Polsce możliwości rozgrywania własnych interesów.

Wbrew bowiem powszechnemu przekonaniu układ sił w naszej części Europy nie jest określany przez opozycję między niemiecko-francuską koncepcją Europy kontynentalnej a anglosaską ideą Europy atlantyckiej. Nie jest to zatem wybór między „Lizboną” a „tarczą”, jak wygodnie przyjmuje większość elity politycznej, a wraz z nią środowisk opiniotwórczych. Jest on natomiast determinowany przez działania w trójkącie USA – Niemcy – Rosja.

Stąd płynący z Waszyngtonu przekaz, że pozycja Polski w USA zależy od pojednania z Niemcami oraz unikania konfliktów z Rosją, która dla Ameryki jest partnerem trudnym, ale niezbywalnym. Jest to też dowód, że nasze gwarancje bezpieczeństwa opierają się nie na wojskowej sile sojuszu, ale na jego zdolności do politycznej mediacji.

Polska może zatem stworzyć sobie nową przestrzeń polityczną tylko w wyniku głębokich podziałów między częściami wspomnianego trójkąta. Taką szansą były błędy administracji republikańskiej, która postanowiła zakwestionować tradycyjny paradygmat polityki USA wobec Europy, ignorując Rosję, a także pozwalając Niemcom na łatwą opozycję w sprawie Iraku, a następnie tarczy.

Gdybyśmy chcieli i potrafili go wykorzystać, powinniśmy odwlekać porozumienie z USA i traktować tarczę jako środek własnej polityki względem innych. Nie mielibyśmy dzisiaj baterii patriotów i deklaracji o współpracy strategicznej. Nasze poczucie bezpieczeństwa byłoby pewnie w jakiejś mierze gorsze. W zamian pozostalibyśmy w grze, której stawką jest nowe określenie politycznych podstaw bezpieczeństwa europejskiego. Dzisiaj pozostaje nam jedynie czekać na wynik uzgodnień, w których wypracowaniu możemy jedynie statystować.

[srodtytul]Polski strach[/srodtytul]

Na potencjalne problemy związane z podpisaniem w sierpniu umowy w sprawie tarczy można zatem patrzeć nie przez pryzmat bezpieczeństwa, lecz układu sił w Europie – podobnie jak miało to miejsce w przypadku „Nicei” czy „Lizbony”. Tym razem jednak politycznym beneficjentem polskiej niekonsekwencji nie jest Europa Zachodnia, lecz Rosja, która użyła polskiego strachu przed sobą do zmiany kontekstu relacji z USA.

Sytuacja ta będzie się powtarzać zawsze, gdy nie będziemy potrafili ujrzeć w grze rosyjskiej niczego więcej, niż domagania się weta w sprawach naszego bezpieczeństwa, czyli gdy będziemy przypisywać Rosji cele, które są dla niej jedynie środkami do realizacji ważniejszych, i potencjalnie bardziej godzących w nas, postulatów.

Wzrost gwarancji bezpieczeństwa nie musi zatem oznaczać wzrostu siły i wpływu państwa na politykę międzynarodową. Przykład tarczy pokazuje, że może być wręcz odwrotnie. To paradoks, który staje się dzisiaj największym problemem polskiej polityki bezpieczeństwa.

Autor, doktor nauk politycznych, jest ekspertem w dziedzinie relacji euroatlantyckich oraz w polityce bezpieczeństwa i obrony Unii Europejskiej. Wykłada w Collegium Civitas, stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”

[ramka][srodtytul]Pisali w opiniach[/srodtytul]

[i]Piotr Gillert [/i] [link=http://www.rp.pl/artykul/274149.html][b]Spokojnie z tą tarczą[/b][/link] Amerykańsko-rosyjskie targi w sprawie tarczy to nie druga Jałta. Polska wcale nie musi na tym stracić. [i]10 marca 2009[/i]

[i]Łukasz Warzecha [/i][link=http://www.rp.pl/artykul/274662.html][b]Utracona szansa Polski?[/b][/link] W stosunkach polsko-amerykańskich jedynym konkretem jest kwestia tarczy antyrakietowej. Ale ten konkret właśnie się rozmywa. [i]11 marca 2009[/i][/ramka]

Problem ulokowania w naszym kraju amerykańskich wyrzutni rakietowych był okazją do nowego zdefiniowania miejsca Polski na politycznej mapie bezpieczeństwa europejskiego. Okazją niewykorzystaną nie tylko przez kolejne postsolidarnościowe rządy, ale także zmarnowaną z punktu widzenia refleksji nad tym, czym jest polityka międzynarodowa i jak definiujemy w niej rolę Polski. Dowodem tego są reakcje na nowe otwarcie w relacjach amerykańsko-rosyjskich i prawdopodobne zawieszenie budowy w Polsce i Czechach elementów systemu obrony przeciwrakietowej.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?