Wymiary sprawiedliwości

Celem lewicy jest oczyszczenie chrześcijaństwa z „historycznych naleciałości”. Takich jak ochrona życia od poczęcia do naturalnej śmierci czy małżeństwo rozumiane jako związek kobiety i mężczyzny – pisze publicysta

Publikacja: 11.03.2010 21:00

Artur Bazak

Artur Bazak

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Red

"Człowiek potrafi przyzwyczaić się do wszystkiego. Jeżeli człowiek przyzwyczai się do dobrego, to chwalić Boga. Problem zaczyna się wtedy, gdy przyzwyczai się do złego.

Trzy miesiące temu do muzeum obozowego w Oświęcimiu trafiły niezwykłe zdjęcia z prywatnego albumu Karla Hoeckera, esesmana z Auschwitz. Można na nich zobaczyć, czym „po godzinach” – jak pisze autorka reportażu – zajmowali się hitlerowcy „pracujący” w obozie. Na wypoczynek jeździli do Międzybrodzia Bialskiego. Widzimy słynnego doktora Mengele w towarzystwie Hoessa i innych oficerów. Roześmiani, zrelaksowani. Przyzwyczaili się do morderstw dokonywanych za płotem obozu. A jak jest dzisiaj? Inaczej, ale równie strasznie. Europejski Trybunał Sprawiedliwości w Strasburgu odrzucił właśnie odwołanie rządu polskiego w słynnej już sprawie Alicji Tysiąc.

W konsekwencji pani Tysiąc otrzyma 25 tys. euro odszkodowania plus koszty postępowania za to, że nie mogła zabić swojego dziecka. Mówiąc inaczej, żyjemy w świecie, w którym mama otrzymuje nagrodę za to, że bardzo chciała zabić swoje dziecko, ale jej nie pozwolono. To odszkodowanie będzie pochodzić z budżetu państwa, a więc z naszych podatków.

A co z sędziami, którzy wydali tak nieprawdopodobny wyrok? Zapewne na weekendy jeżdżą w różne urokliwe miejsca. Są uśmiechnięci, zrelaksowani. Przyzwyczaili się."

To dokładny cytat z artykułu wstępnego ks. Marka Gancarczyka (ks. Marek Gancarczyk, Siła przyzwyczajenia, GN nr 40/7.10.2007), który oburzył polskie feministki, wzbudził kontrowersje wśród kilku duchownych i rzekomo naruszył godność Alicji Tysiąc, stając się impulsem do kolejnej odsłony walki środowisk lewicowych w Polsce o niczym nieograniczony dostęp do aborcji, który jest kolejną odsłoną cywilizacyjnego starcia. Wstępniak naczelnego „Gościa Niedzielnego” należy przypomnieć bez zbędnych skrótów przede wszystkim dlatego, że jego zrozumienie nastręcza przedstawicielom naszego wymiaru sprawiedliwości niemałych problemów. Wyrok skazujący Sądu Okręgowego w Katowicach wraz z uzasadnieniem z 23 września 2009 r. oraz podtrzymanie tego wyroku przez Sąd Apelacyjny 5 marca 2010 r. powinny zostać wpisane do sylabusa ćwiczeń na wszystkich wydziałach prawa. Studenci przygotowujący się do trudnej roli prawnika mogliby dzięki temu dowiedzieć się, że czytanie ze zrozumieniem nie jest obowiązkiem sędziego, a treści uzasadnień do wyroków skazujących można czerpać z łamów „Gazety Wyborczej” i „Krytyki Politycznej”.

Byłoby to może i śmieszne, gdyby nie było jednocześnie straszne. Oto niezawisły sąd Rzeczypospolitej skazuje redaktora naczelnego najpoczytniejszego tygodnika katolickiego, który jest jednocześnie katolickim księdzem, za ocenę postępowania matki, która bez wyraźnych podstaw medycznych chciała zabić swoje dziecko, a za brak zapewnienia jej prawnych warunków do tego czynu skarży państwo polskie w Europejskim Trybunale Praw Człowieka.

[wyimek]Młodzi katolicy w Polsce powoli zaczynają sobie zdawać sprawę, że nie wystarczy ich coniedzielna obecność na mszy świętej i pląsy na Lednicy[/wyimek]

Co więcej, w tej ocenie nie ma ani śladu porównania Alicji Tysiąc do zbrodniarzy hitlerowskich – jak twierdzi przewodnicząca składu sędziowskiego Sądu Okręgowego w Katowicach sędzia Ewa Solecka i co powtarza sędzia Sądu Apelacyjnego Ewa Tkocz. To sędziowie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka są zestawieni z hitlerowcami z obozu Auschwitz, którzy na co dzień wydawali wyroki śmierci, a w weekendy wypoczywali po ciężkiej pracy wraz z rodzinami, co zostało uwiecznione w szokującym albumie zdjęciowym z tamtego czasu.

[srodtytul]Język nienawiści Kościoła[/srodtytul]

Ks. Marek Gancarczyk dokonał ostrej oceny i szokującego dla wielu porównania. Kiedy jednak się chwilę nad tym zastanowić, to nie ma w tym nic, co mogłoby szokować. Słowa katolickiego księdza są tylko rekapitulacją katolickiego stanowiska w sprawie ochrony życia podaną w publicystycznej formie.

Niektórzy katoliccy publicyści, w tym duchowni, po pierwszym wyroku krytykowali naczelnego „Gościa Niedzielnego” za nieewangeliczny język wypowiedzi. Jakby idąc tym tropem, sędziowie obu instancji pisali w uzasadnieniu wyroku o „języku nienawiści”, którym ks. Gancarczyk spowodował ból i krzywdę pani Alicji Tysiąc. A sędzia Ewa Tkocz ewidentnie myląc rolę sędziego z rolą biskupa Rzymu i wydawcy stwierdziła, że „chrześcijaństwo jest religią miłości i taki powinien być język „Gościa”.

Sugeruje tym samym, że w imię tak pojmowanej religii miłości należy uszanować dramat kobiety z całkowitym pominięciem dramatu nienarodzonego dziecka. Słabo u pani sędzi ze znajomością chrześcijaństwa i zasad wolności słowa.

A skoro już o biskupie Rzymu mowa, nie od rzeczy jest przypomnienie w tym miejscu, że Jan Paweł II nazywał przerywanie ciąży „odrażającą zbrodnią”. Następnym zatem krokiem w polskim orzecznictwie powinna być redakcja kolejnych edycji papieskich encyklik, katechizmu Kościoła katolickiego oraz Kodeksu Prawa Kanonicznego. Na koniec suflowane przez lewicowe środowiska sądy będą musiały zmierzyć się z „powodującymi ból i krzywdę” treściami z Pisma św.

Tym wszystkim, którzy uznają słowa ks. Marka Gancarczyka za przesadzone, polecam fragment z papieskiej encykliki „Evangelium vitae”: „Akceptacja przerywania ciąży przez mentalność, obyczaj i nawet przez prawo jest wymownym znakiem niezwykle groźnego kryzysu zmysłu moralnego, który stopniowo traci zdolność rozróżnienia między dobrem a złem, nawet wówczas gdy chodzi o podstawowe prawo do życia. Wobec tak groźnej sytuacji szczególnie potrzebna jest dziś odwaga, która pozwala spojrzeć prawdzie w oczy i nazwać rzeczy po imieniu, nie ulegając wygodnym kompromisom czy tez pokusie oszukiwania siebie”. (Jan Paweł II, Evangelium vitae, 58). Ks. Marek Gancarczyk ma tę odwagę i nazwał rzeczy po imieniu, za co został w Polsce A.D. 2010 prawomocnym wyrokiem skazany.

Jedynym pozytywnym skutkiem tego bezprecedensowego wyroku jest mobilizacja katolickich środowisk, które uznały sprawę osądzenia „Gościa Niedzielnego” za niedopuszczalny akt wrogości wobec zasad wiary katolickiej, prawa do nieskrępowanej manifestacji swojej wiary w sferze publicznej oraz wobec zasady wolności słowa. Wyrok w sprawie „Gościa” może być punktem zwrotnym w walce z coraz bardziej agresywnymi środowiskami lewicowymi, które konsekwentnie realizują swój program odgórnej przebudowy polskiego społeczeństwa. Twarzą jednej z odsłon tej walki, którą spokojnie można określić wojną kulturową, jest Alicja Tysiąc.

[srodtytul]Język miłości lewicy[/srodtytul]

Marcin Górski, adwokat Alicji Tysiąc, po wyroku sądu okręgowego z 23 września 2009 r. powiedział: „Proces Alicji Tysiąc spełnił swoją rolę. Nie chodziło w nim przecież wyłącznie (choć to oczywiście jego pierwszoplanowa funkcja) o domniemane naruszenie dóbr osobistych powódki, ale również o pokazanie, że istnieje problem stosowanej przez Kościół mowy nienawiści wobec kobiet, że istnieje problem języka wykluczenia, a także że choć Kościołowi bezspornie udało się narzucić język debaty publicznej („mordowanie nienarodzonych”, „aborcjoniści” itd.), to istnieje wobec tego ideologicznego języka sprzeciw. Zapewne jest to pierwsza, ale nie ostatnia, sprawa o poszanowanie standardów w debacie publicznej”.

Dla środowisk skrajnej lewicy w Polsce wyrok w tej sprawie to kamień milowy w walce o realizację swoich postulatów. Idąc śladem treści uzasadnienia wyroku przedstawiciele lewicy próbują nadać całej sprawie ton walki o prawa kobiet do ochrony własnej godności przeciwko agresywnej retoryce Kościoła katolickiego, określanej chętnie „mową nienawiści”. Strona katolicka przedstawia konflikt jako walkę środowisk lewicowych o prawo do aborcji, czyli zabijania nienarodzonych dzieci. Jak widać, jest to sprawa życia i śmierci.

Paradoksalnie w tej walce to Kościół jest rzecznikiem postępu. W sprawie Alicji Tysiąc duchowny Kościoła stanął w obronie nienarodzonego dziecka, któremu przedstawiciele lewicy odmawiają prawa do życia. Podejrzewam, że tak jak dzisiaj zdumienie i szok budzi album zdjęciowy z hitlerowcami mającymi niewinną krew na rękach, bawiącymi się ze swoimi rodzinami, tak i w niedalekiej przyszłości szok będą budzić szepczące zza pleców Alicji Tysiąc feministyczne aktywistki, dla których prawo do ochrony czci i godności kobiety, która chciała zabić swoje dziecko, stoi ponad prawem do życia bezbronnej istoty. W tym sensie ich postulaty są niedalekie od treści sentencji wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który badał sprawę Alicji Tysiąc pod kątem naruszenia jej prawa do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego, przedkładając jej subiektywne obawy o własny stan zdrowia nad opinią ośmiu lekarzy specjalistów, nie wspominając o prawie do życia nienarodzonego dziecka.

Język miłości lewicy to język pozornej troski o dobro kobiety, który przesłania moralny wymiar chęci zabójstwa niewinnej istoty. I trzeba to powiedzieć jasno i dobitnie, ponieważ, jak przestrzegał w "Liście do rodzin" Jan Paweł II, „stajemy tu wobec olbrzymiego zagrożenia nie tylko poszczególnego jednostkowego życia ludzkiego, ale całej naszej cywilizacji” (Jan Paweł II, "List do rodzin", Gratissimam sane (2 lutego 1994), 21: AAS 86 (1994) 920).

Obrona czci kobiety wpisuje się w niszczący język moralny program ideologiczny, w skład którego wchodzi walka par homoseksualnych do posiadania praw zrównujących je z małżeństwami i rodzinami, walka o równe traktowanie kobiet i mężczyzn w życiu publicznym, walka o prawa do „godnej śmierci” oraz do „przerwania życia” w imię dobra kobiety.

W języku katolika to po prostu nieuprawnione i moralnie niegodziwe, a także niezgodne z naturą człowieka oraz wynikami nauk szczegółowych hasła, zwiastujące tak często wyśmiewaną cywilizację śmierci. Kto nie wierzy w jej istnienie, niech się rozejrzy dokoła. Na naszych oczach rozgrywa się dramat niszczenia rodziny składającej się z mężczyzny i kobiety, psucia demokracji przez pomysły parytetu płciowego będące sprzeczne z zasadami demokracji i zdrowego rozsądku, bezczeszczenia i przeinaczania kategorii moralnych, jak miłosierdzie w kontekście walki o prawo do śmierci na życzenie czy walka o godność kobiety, które okazuje się dążeniem do prawa do zabójstwa nienarodzonych dzieci w świetle prawa.

Współczesna lewica posługuje się totalitarnym sztafażem w równym stopniu jak jej poprzednik – komunizm, którego istotą było kłamstwo. Dlatego jest, wbrew unikom jej przedstawicieli odżegnujących się od spuścizny realizmu socjalnego, jego prawowitym dzieckiem.

Dopiero kiedy zbierze się te wszystkie fronty walki ideologicznej, którą nam funduje skrajna lewica, widać jak na dłoni, jak daleko odeszliśmy od dywagacji sprzed 20 lat na temat tego, czy Kościół poradził sobie z wyzwaniami demokracji po okresie totalitarnego zniewolenia. Dzisiaj, w przededniu piątej rocznicy śmierci polskiego papieża sąd Rzeczypospolitej skazuje katolickiego duchownego za publiczne głoszenie zasad wypływających z Dobrej Nowiny, które określa się „mową nienawiści”.

[srodtytul]Alternatywna historia[/srodtytul]

Kościół katolicki wraz ze swoim nauczaniem, tradycją i historycznymi związkami z dziejami narodu polskiego jest dzisiaj głównym wrogiem skrajnej lewicy w Polsce. Czekam na to, aż polskie feministki razem z młodymi pryszczatymi lewicy wspólnie z katolickimi dysydentami, którzy porzucili stan kapłański, popijając szampana w jednej ze swoich modnych knajp, wpadną na pomysł napisania alternatywnej historii chrześcijaństwa, w której dzieciobójstwo będzie przejawem wrażliwości wobec uciemiężonych przez mężczyzn kobiet.

Zresztą, ze smutkiem, stwierdzam, że to już się dzieje, w zakładach polskich uniwersytetów, na kartach modnych lewicowych książek. Wojna lewicy nie skończy się na usunięciu Kościoła i katolickich wartości oraz języka z życia publicznego. Sztandar zwycięstwa polska lewica zatknie dopiero wtedy, kiedy sama – jak powiadają jej przedstawiciele – „odzyskają chrześcijaństwo”. A więc, jak rozumiem, oczyszczą je z tych historycznych naleciałości, jak ochrona życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci czy małżeństwa kobiety i mężczyzny i ustanowią swój kościół ze swoją rewolucyjną kongregacją nauki wiary.

Najmłodsze pokolenie lewicy (tej kawiarnianej i parlamentarnej) nie kryje, że jej społecznym ideałem jest współczesna Hiszpania rządzona przez socjalistę Jose Zapatero. Ale Hiszpania jest dzisiaj punktem odniesienia nie tylko dla lewackich rzeczników inżynierii społecznej.

Młodzi katolicy w Polsce powoli budzą się z przekonania, że do przetrwania wiary ojców wystarczy coniedzielna obecność na mszy św., dyskusje w kręgu przekonanych w skądinąd świetnie rozwijających się duszpasterstwach czy pląsy na Lednicy. Dzisiaj nie sposób stać obojętnie z założonymi rękami, kiedy na naszych oczach skrajna antykatolicka lewica zdobywa kolejne przyczółki w polskim społeczeństwie.

Katolickie społeczeństwo obywatelskie potrzebuje wstrząsu, aby się prawdziwie narodzić, umocnić i policzyć w obronie praw do publicznego wyznawania i głoszenia Ewangelii. Takim wstrząsem jest niewątpliwie sprawa Alicji Tysiąc i wyrok skazujący dla ks. Marka Gancarczyka.

[i]Autor jest redaktorem i publicystą „Teologii Politycznej”[/i]

"Człowiek potrafi przyzwyczaić się do wszystkiego. Jeżeli człowiek przyzwyczai się do dobrego, to chwalić Boga. Problem zaczyna się wtedy, gdy przyzwyczai się do złego.

Trzy miesiące temu do muzeum obozowego w Oświęcimiu trafiły niezwykłe zdjęcia z prywatnego albumu Karla Hoeckera, esesmana z Auschwitz. Można na nich zobaczyć, czym „po godzinach” – jak pisze autorka reportażu – zajmowali się hitlerowcy „pracujący” w obozie. Na wypoczynek jeździli do Międzybrodzia Bialskiego. Widzimy słynnego doktora Mengele w towarzystwie Hoessa i innych oficerów. Roześmiani, zrelaksowani. Przyzwyczaili się do morderstw dokonywanych za płotem obozu. A jak jest dzisiaj? Inaczej, ale równie strasznie. Europejski Trybunał Sprawiedliwości w Strasburgu odrzucił właśnie odwołanie rządu polskiego w słynnej już sprawie Alicji Tysiąc.

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: W sprawie immunitetu Kaczyńskiego rację ma Hołownia, a nie Tusk
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Demokracja w czasie wojny. Jak rumuński sąd podważa wiarygodność Zachodu
Opinie polityczno - społeczne
Franciszek Rzońca: Polska polityka wymaga poważnych zmian. Jak uratować demokrację nad Wisłą?
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Czy Elon Musk stanie się amerykańskim Antonim Macierewiczem?
Materiał Promocyjny
Jak budować współpracę między samorządem, biznesem i nauką?
Opinie polityczno - społeczne
Polska prezydencja w Unii bez Kościoła?