Zakwestionowano ją we wszystkich możliwych punktach. Nie jest oczywiste, czy w ogóle klimat się ociepla – wiadomo, że dane które tego „dowodziły”, były przez wiele lat systematycznie fałszowane. Nie ma pewności, co może powodować ocieplanie się klimatu. Większość naukowców twierdzi, że wysoka zawartość w atmosferze CO² nie ma na ten proces wpływu, a ci, którzy taki wpływ widzą, zgadzają się, że jest to wpływ cząstkowy, znacznie mniejszy niż w wypadku - na przykład - pary wodnej. Nie sposób uznać emisji CO² spowodowanej przez człowieka za znaczącą wielkość wobec emisji naturalnej ? jeden wybuch wulkanu wyrzuca w atmosferę mniej więcej taką jego ilość, jaką cała ludzka oparta na spalaniu energetyka wraz z transportem wytwarzają w ciągu ponad dwóch lat, a do wybuchów wulkanów dochodzi na całym świecie 40 – 50 razy w roku. A i tak wszystkie one razem wytwarzają mniej CO² niż powierzchnia mórz i oceanów (a ściślej, żyjący w nich plankton). I tak dalej. Na dodatek w kolejnych miesiącach ubiegłego roku media odkrywały i nagłaśniały coraz to kolejne kompromitujące głosicieli klimatycznej histerii fakty ? przewodniczący osławionego „panelu klimatycznego” ONZ, nawiasem mówiąc z wykształcenia inżynier drogowy, powołany na to stanowisko, niczym baronessa Ashton na szefową unijnej dyplomacji, w ramach politycznie poprawnego parytetu, okazał się mieć udziały w firmie zarabiającej krocie na handlu „emisjami”; ujawnione mejle brytyjskich uczonych odsłoniły mechanizmy manipulowania danymi i wręcz fałszowania ich; Rosjanie pokazali światu korespondencję w której wspomniane organa do walki z globalnym ociepleniem wprost namawiają ich do uwzględniania danych tylko z tych punktów pomiarowych, w których temperatury wzrastają…
[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/03/27/subotnik-ziemkiewicza-nie-ma-rzeczywistosci/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
I z tą całą wiedzą w tle czytam, jak to łaskawie przyjmuje przedstawicieli Polski jakiś unijny komisarz, i - niestety - nie udaje się nam uzyskać u niego zrozumienia dla naszych potrzeb w dziedzinie emisji. Unia każe nam zamykać nasze zakłady, bo emitują za dużo CO² ? zamiast produkować i „zanieczyszczać” środowisko wypuszczaniem do atmosfery naturalnego gazu, którego jest w niej mnóstwo, mamy kupować wszystko w Niemczech i innych krajach dysponujących „ekologiczną” technologią. W innej gazecie czytam, jak to z rozmachem, kosztem wielkiej pracy i pieniędzy buduje się w Bełchatowie jakąś kretyńską instalację do wyłapywania CO² z powietrza i tłoczenia go pod ziemię, nie wiadomo, po kiego grzyba. To znaczy, wiadomo ? po to, żeby tłoczeniem powietrza pod ziemię wyrównać unijne normy emisji.
Bo Unia tak ustaliła i fakt, że ustalenia te straciły już dawno ostatnie pozory sensu nie mają na ich ważność wpływu. Zupełnie, jak w tej opowieści z „Akwarium” Suworowa, o przewerbowanym szpiegu, któremu okazano łaskę i wycofano rozkaz rozstrzelania. Ale wsadzić go do trumny i zakopać ? wsadzili i zakopali. Bo tego rozkazu nie odwołano, a rozkaz jest rozkaz. Dyrektywa zaś pozostaje dyrektywą. Na tym tle z idiotów, którzy chcą na godzinę powyłączać wszędzie światło, nie wiedząc, że w ten sposób nie zmniejszają, tylko właśnie zwiększają zużycie prądu, nie ma już człowiek siły się nawet śmiać.
Rzeczywistość nie ma znaczenia. Odkleiła się od mediów, od działań polityków i cicho, nie zauważona, sfrunęła nam pod buty. Przykłady dostarczane przez „globalne ocipienie” nie należą wszak do wyjątkowych. Weźmy na przykład sprawę wejścia Polski do strefy euro. Wspólna waluta pozostaje naszym celem, jak gdyby nigdy nic się nie działo ani z nią, ani z nami. Aleksander Kwaśniewski oznajmia w wywiadzie, że jest rozczarowany faktem, iż Tusk tak mało robi w tym kierunku i że gdyby zrobił więcej, to zyskałby sobie trwałe miejsce w historii (jak to, to samo uratowanie demokracji przed okropnościami IV RP już przestało do tego wystarczać?). Tusk może i faktycznie mało robi, ale - jak to on - mówi. Mówi przy każdej okazji, że do euro wejdziemy najszybciej, jak tylko się da.