Komorowski: siła dumy i spokoju

Opinia publiczna widzi w Lechu Kaczyńskim przywiązanego do tradycji patriotę. Ale obok osobistej uczciwości jest to jedyna pozytywna cecha przypisywana obecnemu prezydentowi – pisze socjolog

Publikacja: 07.04.2010 19:59

Jacek Kucharczyk

Jacek Kucharczyk

Foto: Rzeczpospolita

Red

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/04/07/jacek-kucharczyk-komorowski-sila-dumy-i-spokoju/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b][/wyimek]

Prawybory w Platformie nie tylko wyłoniły kandydata tej partii w nadchodzących wyborach prezydenckich, ale także skutecznie wypromowały go na lidera sondaży. Obecnie, według badań CBOS, Bronisław Komorowski cieszy się większym zaufaniem Polaków niż dotychczasowi liderzy – Tusk i Sikorski, nie mówiąc o urzędującym prezydencie, który budzi więcej nieufności niż społecznego zaufania. Przekłada się to na wyniki obecnych sondaży prezydenckich, w których Komorowski wyraźnie wygrywa z Kaczyńskim zarówno w pierwszej, jak i drugiej turze. Czy znaczy to, że kandydat PO ma prezydenturę w kieszeni, a Lech Kaczyński jest bez szans?

W chwili obecnej trudno sobie wyobrazić zwycięstwo i ponowny wybór Lecha Kaczyńskiego. Jednak część komentatorów wskazuje, że wybory prezydenckie są dopiero za kilka miesięcy i wiele może się jeszcze zdarzyć, dlatego Lech Kaczyński nie powinien rezygnować z walki o prezydenturę, zwycięstwo marszałka Sejmu nie jest ani pewne, ani oczywiste, a Lech Kaczyński wcześniej udowodnił, że potrafi zwyciężać wbrew niekorzystnym dla siebie sondażom, tak jak to było w 2005 r.

[srodtytul]Doświadczenie 2005 roku [/srodtytul]

Jednak analogia z wyborami w 2005 r. wydaje się bardziej oparta na mitach produkowanych przez zwolenników obecnego prezydenta niż na empirycznej analizie przebiegu tamtej kampanii. W 2005 r. to Tusk, a nie Kaczyński, startował ze słabszej pozycji w sondażach. W kwietniu 2005 r. Tusk był dopiero na szóstym miejscu w rankingach prezydenckich, z poparciem poniżej 10 procent, ponaddwukrotnie mniejszym niż poparcie dla Lecha Kaczyńskiego.

Wyraźna przewaga Kaczyńskiego utrzymywała się aż do sierpnia. Jeszcze w lipcu 2005 r. tylko 3 proc. ankietowanych przez CBOS przewidywało, że wybory prezydenckie wygra Donald Tusk, podczas gdy 35 proc. sądziło, że zwycięzcą będzie Włodzimierz Cimoszewicz, a 16 proc. – że Lech Kaczyński. Jednak już w sierpniu Tusk nadrobił dystans dzielący go od Cimoszewicza i Kaczyńskiego (wszyscy trzej kandydaci mieli wówczas po około 20 procent poparcia). Miesiąc później – po rezygnacji Religi i Cimoszewicza – Tusk podwoił poparcie i wyszedł na prowadzenie.

W sondażach opublikowanych bezpośrednio przed pierwsza turą w październiku 2005 r. Tusk miał ok. 40 proc. poparcia, a Lech Kaczyński 33 – 35 proc. Jak wiemy, pierwszą turę wygrał Tusk z poparciem 36 proc., a za nim Kaczyński (33 proc.), Lepper (15 proc.) i Marek Borowski (10 proc.). Sondaże przeszacowały wówczas poparcie dla Tuska i Kaczyńskiego, a nie doszacowały dla Leppera i Borowskiego.

Także przebieg drugiej tury nie daje podstaw do rozbudzania wielkich nadziei na temat obecnych szans Lecha Kaczyńskiego w starciu z Bronisławem Komorowskim. Niewielką przewagę Tuska nad Kaczyńskim zniwelowały wówczas głosy zwolenników Andrzeja Leppera, którzy w przedwyborczych sondażach wskazywali Lecha Kaczyńskiego jako swojego drugiego kandydata. Los Tuska przypieczętował wówczas sam Lepper, który – w dniu, kiedy głosami PiS został wybrany na wicemarszałka Sejmu – wezwał swoich zwolenników do poparcia Lecha Kaczyńskiego.

Drugim powodem, dla którego Tusk nie utrzymał prowadzenia z pierwszej tury, była sprawa "dziadka z Wehrmachtu". Wprawdzie pierwsze wypowiedzi Jacka Kurskiego w tej kwestii spotkały się z dość powszechnym oburzeniem, ale ujawnienie po kilku dniach, że dziadek szefa PO był faktycznie w Wehrmachcie, dezorientacja i przeprosiny samego Tuska za to, że wcześniej tym faktom zaprzeczył, wywarły negatywne wrażenie na opinii publicznej. Mogły tego nie wychwycić ostatnie sondaże przedwyborcze realizowane w dniach, kiedy do opinii publicznej dochodziły coraz to nowe i sprzeczne informacje w tej sprawie, ale niemal na pewno sprawa ta zaważyła na ostatecznym wyniku wyborów prezydenckich.

[srodtytul]Zmiana wizerunku [/srodtytul]

Kluczowa różnica pomiędzy kampaniami 2010 i 2005 wynika z radykalnej zmiany społecznego wizerunku Lecha Kaczyńskiego. Od czasu powołania go przez Jerzego Buzka na stanowisko ministra sprawiedliwości w czerwcu 2000 r.

aż do objęcia urzędu prezydenta RP Lech Kaczyński nieprzerwanie cieszył się wysokim społecznym zaufaniem. Apogeum tego zaufania był rok 2001, kiedy to Kaczyńskiemu ufało 70 proc. Polaków, ale także przez kolejne lata zaufanie do niego przeważało nad nieufnością. Na wyżyny społecznego zaufania wspiął się ponownie w czasie kampanii wyborczej w 2005 r., a przez większość kampanii cieszył się średnio o 10 punktów procentowych większym zaufaniem niż Donald Tusk.

$>

W przededniu pierwszej tury wyborów prezydenckich zarówno Tusk, jak i Kaczyński cieszyli się zaufaniem ponad dwóch trzecich badanych i z tak wielkim kapitałem zaufania zasiadł Kaczyński w Pałacu Prezydenckim. Jednak już po trzech miesiącach sprawowania funkcji prezydenta zaufanie do niego zaczęło gwałtownie spadać (podobnie jak oceny sposobu sprawowania przez niego funkcji prezydenta), a nieufność – rosnąć. Przez niemal cały (z wyłączeniem trzech pierwszych "miodowych" miesięcy) okres urzędowania nieufność do prezydenta wyraźnie przekraczała zaufanie.

Pomimo że ostatnio sondaże zaufania były dla Lecha Kaczyńskiego nieco bardziej przychylne (w marcu wg CBOS ufało mu 40 proc. badanych, a nie ufało 44 proc., to od Bronisława Komorowskiego dzieli go w tej chwili prawdziwa przepaść. Jednak jeszcze większa przepaść dzieli obecny poziom zaufania do Lecha Kaczyńskiego od jego notowań z roku 2005, stąd wszelkie analogie do tamtego wyścigu Kaczyński – Tusk wydają się w chwili obecnej mało uprawnione.

Badania pokazują, że opinia publiczna widzi w Lechu Kaczyńskim przywiązanego do tradycji patriotę. Ale – obok osobistej uczciwości – jest to jedyna pozytywna cecha przypisywana obec

nemu prezydentowi. W jego społecznym wizerunku przeważają wady: mało dynamiczny, niesamodzielny, kieruje się interesem partyjnym, nie dba o interesy zwykłych ludzi. W rezultacie 64 proc.

badanych określa swój stosunek do obecnego prezydenta jako silną lub umiarkowaną dezaprobatę, a jedynie 32 proc. – aprobatę (w tym 12 proc. – silną). Z takim balastem Kaczyńskiemu trudno będzie odzyskać poparcie wyborców w powszechnym głosowaniu.

$>

[srodtytul]Walka do końca [/srodtytul]

W porównaniu z urzędującym prezydentem społeczny odbiór Bronisława Komorowskiego wydaje się mniej wyrazisty, co daje pewne pole do działań wizerunkowych zarówno jego zwolennikom, jak i przeciwnikom. Niewątpliwie Komorowski budzi mniej negatywnych emocji niż Lech Kaczyński, a badani wskazują na zaufanie, dumę i spokój jako na dominujące emocje związane z kandydatem PO.

Także opozycyjna biografia Komorowskiego sprawia, że sztabowi Kaczyńskiego trudno będzie budować poparcie dla obecnego prezydenta, odwołując się do jego patriotyzmu czy antykomunizmu. Jeszcze jako prezydent Warszawy Lech Kaczyński zbudował swój patriotyczny wizerunek jako patron ważnych uroczystości, takich jak rocznica powstania warszawskiego czy żałoba po śmierci Jana Pawła II. W tym roku przypada kilka ważnych rocznic, ale trudno się spodziewać, że dadzą one obecnemu prezydentowi okazję do znaczącego poprawienia sondażowych notowań.

Obecnie otoczenie prezydenta o ból głowy przyprawia zaproszenie go do Moskwy razem z Wojciechem Jaruzelskim z uwagi na fakt, że pięć lat temu wyjazd Aleksandra Kwaśniewskiego na moskiewskie uroczystości stał się powodem silnych ataków ze strony PiS, a nawet oskarżeń o agenturalność. Skrajność tamtych reakcji teraz trafia rykoszetem w obecnego prezydenta.

Sztabowcom Kaczyńskiego trudno także będzie wykorzystać inną "wunderwaffe" z kampanii 2005 r., tzn. jego społeczną wrażliwość (Polska solidarna kontra Polska liberalna), chociaż tutaj może Kaczyński liczyć na wspólny front z kandydatami lewicy. Jednak Komorowski już w czasie prawyborów starał się pokazać jako wrażliwy konserwatysta, chociaż zamieszanie po jego wypowiedzi na temat in vitro pokazuje, że kandydat PO ma w sprawach społecznych pracę domową do odrobienia.

W tej sytuacji silna będzie pokusa ataków personalnych mających zniszczyć wizerunek marszałka Sejmu, z czego zapewne doskonale zdają sobie sprawę sztabowcy Komorowskiego, którzy przygotowują się do odpierania takich ataków jako recydywy IV RP. Historia "dziadka w Wehrmachcie" pokazuje, że ataki takie mogą być skuteczne, szczególnie jeśli trafią na kandydata nieprzygotowanego do ich odparcia i "plączącego się w zeznaniach".

Z drugiej strony można oczekiwać, że sztab Komorowskiego będzie się starał rozliczyć obecnego prezydenta z jego poparcia dla IV RP, zarówno w aspekcie wewnętrznym, jak i w polityce zagranicznej. Kaczyński wystartuje więc w tej kampanii z o wiele gorszej pozycji niż pięć lat temu, z hipoteką nie tylko swojej prezydentury, ale i dwuletnich rządów swojego brata w koalicji z Lepperem i Giertychem. Jeśli z przebiegu kampanii prezydenckiej 2005 r. płynie jakaś nadzieja dla Lecha Kaczyńskiego, to tylko taka, że – jak mówią Amerykanie – "it ain't over 'til it's over", czyli że walka się toczy do samego końca kampanii.

[i]Autor jest prezesem Instytutu Spraw Publicznych[/i]

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/04/07/jacek-kucharczyk-komorowski-sila-dumy-i-spokoju/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b][/wyimek]

Prawybory w Platformie nie tylko wyłoniły kandydata tej partii w nadchodzących wyborach prezydenckich, ale także skutecznie wypromowały go na lidera sondaży. Obecnie, według badań CBOS, Bronisław Komorowski cieszy się większym zaufaniem Polaków niż dotychczasowi liderzy – Tusk i Sikorski, nie mówiąc o urzędującym prezydencie, który budzi więcej nieufności niż społecznego zaufania. Przekłada się to na wyniki obecnych sondaży prezydenckich, w których Komorowski wyraźnie wygrywa z Kaczyńskim zarówno w pierwszej, jak i drugiej turze. Czy znaczy to, że kandydat PO ma prezydenturę w kieszeni, a Lech Kaczyński jest bez szans?

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Polityczna intryga wokół AfD
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Umowa surowcowa Ukrainy z USA. Jak Zełenski chce udobruchać Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Fotka z Donaldem Trumpem – ostatnia szansa na podreperowanie wizerunku Karola Nawrockiego?
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Rosyjskie obozy koncentracyjne
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Donald Trump, mistrz porażki
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku