[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/04/07/jacek-kucharczyk-komorowski-sila-dumy-i-spokoju/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b][/wyimek]
Prawybory w Platformie nie tylko wyłoniły kandydata tej partii w nadchodzących wyborach prezydenckich, ale także skutecznie wypromowały go na lidera sondaży. Obecnie, według badań CBOS, Bronisław Komorowski cieszy się większym zaufaniem Polaków niż dotychczasowi liderzy – Tusk i Sikorski, nie mówiąc o urzędującym prezydencie, który budzi więcej nieufności niż społecznego zaufania. Przekłada się to na wyniki obecnych sondaży prezydenckich, w których Komorowski wyraźnie wygrywa z Kaczyńskim zarówno w pierwszej, jak i drugiej turze. Czy znaczy to, że kandydat PO ma prezydenturę w kieszeni, a Lech Kaczyński jest bez szans?
W chwili obecnej trudno sobie wyobrazić zwycięstwo i ponowny wybór Lecha Kaczyńskiego. Jednak część komentatorów wskazuje, że wybory prezydenckie są dopiero za kilka miesięcy i wiele może się jeszcze zdarzyć, dlatego Lech Kaczyński nie powinien rezygnować z walki o prezydenturę, zwycięstwo marszałka Sejmu nie jest ani pewne, ani oczywiste, a Lech Kaczyński wcześniej udowodnił, że potrafi zwyciężać wbrew niekorzystnym dla siebie sondażom, tak jak to było w 2005 r.
[srodtytul]Doświadczenie 2005 roku [/srodtytul]
Jednak analogia z wyborami w 2005 r. wydaje się bardziej oparta na mitach produkowanych przez zwolenników obecnego prezydenta niż na empirycznej analizie przebiegu tamtej kampanii. W 2005 r. to Tusk, a nie Kaczyński, startował ze słabszej pozycji w sondażach. W kwietniu 2005 r. Tusk był dopiero na szóstym miejscu w rankingach prezydenckich, z poparciem poniżej 10 procent, ponaddwukrotnie mniejszym niż poparcie dla Lecha Kaczyńskiego.