Czesław Bielecki: Pęknięcie

Nieopodal pałacu, ale nie przed nim, powinien stanąć pięciometrowy monument z czarnego granitu. Z reliefem – orłem w koronie i napisem Smoleńsk 10 kwietnia 2010. I nic więcej. Żadnych nazwisk, opisów, krzyży – proponuje architekt i publicysta

Publikacja: 09.08.2010 21:09

Czesław Bielecki

Czesław Bielecki

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Pałac Namiestnikowski, który w Trzeciej Rzeczypospolitej stał się siedzibą prezydenta, jest miejscem o długiej i znaczącej historii. Tutaj ogłoszono powstanie Układu Warszawskiego, który przypieczętował podział Europy. Tutaj obradował Okrągły Stół, co utorowało drogę wyborom czerwcowym i pokojowemu demontażowi obozu. Tu ośmioletni Fryderyk Chopin zagrał pierwszy publiczny koncert, co Lech i Maria Kaczyńscy zdążyli upamiętnić tablicą. I wreszcie właśnie tutaj – przed Pałacem Prezydenckim – zbieraliśmy się w dniach żałoby narodowej po katastrofie smoleńskiej, żeby być razem.

[srodtytul]Miejsce bez gospodarza [/srodtytul]

To miejsce pamięci szczególnej. Solidarności w przeżywaniu bólu towarzyszyło i towarzyszy poczucie głębokiego pęknięcia w społeczeństwie. Dla jednych katastrofa smoleńska była zbiegiem okoliczności, za które nie wiadomo, kto odpowiada i wątpliwe, czy tego dojdziemy. Drudzy widzą w tej tragedii celowe zaniechania, partyjniacką zaciekłość lub zamach i od początku wiedzą, kogo winić.

Niezależnie od tego, jakie racje i emocje stoją za poszczególnymi postawami, w debacie publicznej nie przebija się główna myśl. Oto państwo polskie się skompromitowało. Stworzyło sytuację zbiorowej nieodpowiedzialności rządu i jego ministrów za techniczne aspekty wizyty prezydenta w Katyniu. Teraz zaś znowu nie ma odpowiedzialnych za żenujące wydarzenia. Miejsce, w którym setki tysięcy, a nawet miliony ludzi łączyły się w bólu po stracie pary prezydenckiej i setki znakomitych rodaków, nie ma gospodarza, jest bezpańskie. Władze miasta i państwa okazały się sprawne w organizacji pogrzebów. Ale już nie – w utrwalaniu w przestrzeni publicznej stolicy tych emocji, które dzieliły i łączyły nas przed Pałacem Prezydenckim.

Tymczasem sytuacja ta nie powinna przypominać tej ze stanu wojennego, gdy ludzie układali na placu Zwycięstwa, dziś Piłsudskiego, krzyż kwietny. Układali kwiaty, palili światła, modlili się, bo uwierzyli, że jeśli nie będą się lękać, to zstąpi Duch. Jeszcze przedtem stawiali krzyże tam, gdzie w 1970 roku polegli stoczniowcy. I gdy w Sierpniu 1980 wybuchła "Solidarność", błyskawicznie przy bramie stoczni powstał pomnik trzech krzyży z kotwicami nadziei.

[srodtytul]Tchórzostwo władzy [/srodtytul]

Miasto to pamięć miejsc i ludzi. Przestrzenią publiczną wolnej Polski rządzą demokratycznie wybrane władze. Gdy przestają odbierać sygnały, nie zauważają pęknięć między emocjami społecznymi a swoimi działaniami, nie znajdują form dla treści, którymi żyją obywatele, zaczyna się walka o tę pamięć i te miejsca środkami ad hoc, a – najlepiej pod znakiem krzyża. Za kształt przestrzeni publicznej odpowiada władza publiczna. Nie ma prawa chować się tu za Kościół i stosować niekończących się uników.

To, co ma pozostać w przestrzeni publicznej ulic, placów i skwerów – czy jest to pomnik, czy gmach – nie może być prostym wynikiem sporu czy negocjacji między grupami obywateli walczących o swoje racje z krzyżem czy bez krzyża. Miastem – zgodnie ze starą, rzymską jeszcze, definicją – nie jest dowolne nagromadzenie ludzi i domów, lecz tylko takie, które wytworzyło życie obywatelskie upostaciowane w budowlach i przestrzeniach publicznych. Spontaniczne działania grup mogą coś zainicjować. Ale to, co widzimy od lat dwudziestu w wolnej Polsce, nie jest budową przestrzeni publicznej, lecz jej destrukcją, zawojowywaniem lub zaśmiecaniem. A przyczyna jest jedna: tchórzostwo władzy niezdolnej do przewodzenia zbiorowym emocjom ani do przeciwstawiania się, gdy prowadzą one na manowce.

Ludzie mają prawo powiedzieć, że chcą utrwalenia pamięci tego miejsca i czasu tragedii smoleńskiej właśnie tu, przed Pałacem Prezydenckim. Rolą władz – poczynając od prezydenta Rzeczypospolitej, a kończąc na prezydencie Warszawy – jest znalezienie tu i teraz (a minęły już długie cztery miesiące od katastrofy) odpowiedzi na pytanie: co i jak powinno utrwalić ten dramatyczny moment. Przed Pałacem Prezydenckim oglądamy tymczasem rejteradę władzy, ucieczkę od wypełniania misji publicznej i standardów zachowań. To do tej roli wybieramy w demokratycznym państwie swoich przywódców. Widzę w tym kontynuację pęknięcia, które ujawniła katastrofa smoleńska. Nie ma odpowiedzialnych za każdy kolejny ruch. Pod koniec skumulowanie przypadków doprowadza do dramatu lub tragedii. Tym razem doprowadziło do gorszących scen ulicznych.

[srodtytul]Ślad po ciosie [/srodtytul]

Gdzie powinien stanąć pomnik tego czasu i miejsca? Sprawdziłem to w naturze. Najpierw – czego nie robiłbym. Nie ustawiałbym pomnika na osi Pałacu Prezydenckiego. Ani przed pałacem, ani nawet po przeciwnej stronie Krakowskiego Przedmieścia. Niewielka kordegarda przed Ministerstwem Kultury słabo zniesie każdy pionowy element.

Jest natomiast świetne miejsce na granicy między placem przed kościołem Wniebowzięcia NMP, dawnym Karmelickim, a lewym skrzydłem Pałacu Prezydenckiego. Tam, gdzie do tego skrzydła przylega pałac tworzący pierzeję placu przed kościołem. Dokładnie na osi jego tympanonu i balkonu z kutą balustradą, możliwie blisko jezdni, tak aby piesi mogli zatrzymać się na chodniku. Pomnik zlokalizowany w tym miejscu byłby widoczny na przestrzeni ponad pół kilometra, zarówno od strony placu Zamkowego, jak i Uniwersytetu. Bowiem właśnie na tym odcinku jeden łagodny łuk Krakowskiego Przedmieścia przechodzi w drugi.

Myślę, że monument powinien być polerowanym blokiem czarnego granitu z wyrzeźbionym od góry pęknięciem, na tyle wyraźnym, że groźnym. Śladem po ciosie, który musimy znieść i podziale, który się dramatycznie zarysował. W tym pęknięciu powinien płonąć znicz – symbol pamięci o ludziach, którzy zginęli. Na tym prostopadłościennym bloku należy umieścić w reliefie tylko godło Polski – orła w koronie i napis Smoleńsk z datą 10 kwietnia 2010. Ten czarny blok z pęknięciem powinien mieć od czterech do pięciu metrów wysokości. Twarze i postaci zatrzymujących się przed pomnikiem będą się w nim odbijać. Obie strony pomnika powinny być takie same, na węższych, bocznych ścianach umieściłbym biało-czerwoną szachownicę z marmuru jako jedyne przypomnienie okoliczności tragedii.

I nic więcej. Żadnych nazwisk, opisów, krzyży. Musi nam wystarczyć pamięć wymiaru tragedii. To ma być miejsce refleksji o klęsce państwa polskiego na własne życzenie. Niech każdy z nas pozostanie ze swoimi myślami. Jak wtedy, gdy spotykaliśmy się wspólnie przed Pałacem Prezydenckim, nawet gdy różniliśmy się, i to bardzo. Niech każdy ogląda swoje odbicie w czerni granitu. I pamięta, że Polska jest nie tylko najważniejsza, ale jedna. Niepotrzebna tu jest ekspresja figuralna czy słowna. Wystarczy prostota, powściągliwość, szlachetność i trwałość materiału.

[srodtytul]Nie mieszajmy Kościoła[/srodtytul]

Mamy nie zapomnieć o ofiarach katastrofy, które poniosły straszną śmierć. Nie poległy one na polu walki ani chwały, pozostawiły nas natomiast z poczuciem zobowiązania, że taka absurdalna tragedia nie ma prawa się powtórzyć. Jest nonsensem, aby naród w warunkach pokoju ryzykował takie klęski i straty ludzkie. Nie mieszajmy Kościoła do naszych świeckich spraw. Ci, którzy zechcą się pomodlić za ofiary katastrofy, będą to mogli zrobić w przestrzeni sakralnej, do której duchowni są gotowi przyjąć krzyż sprzed Pałacu Prezydenckiego. Ktoś powie, że mój spacer po Krakowskim Przedmieściu zaprowadził mnie zbyt daleko i że nie zgadza się z moimi twardymi konkluzjami. Choćbym pozostał w mniejszości wśród architektów i polityków, twierdzić będę, że fizyczny i estetyczny kształt naszej przestrzeni publicznej mówi wszystko o naszym państwie: słabości jego instytucji i anarchistycznej wolności obyczajów obywatelskich. O nieodpowiedzialności rządzących, którzy szukają łatwych usprawiedliwień, a nawet chowają się za nieodpowiedzialnością rządzonych.

Lekcja jest oczywista. Lęk władz przed decyzją, bezwład jej podejmowania prowadzi do tego, że mija moment społecznej gotowości akceptowania kompromisu. Zawsze twierdziłem, że czas jest pieniądzem polityki. Przed Pałacem Prezydenckim decyzję podjęto za późno i połowicznie. Ludzie bronią krzyża, gdyż władze nie powiedziały, co i gdzie powstanie w zamian. Kształt naszej przestrzeni publicznej rozpaczliwie odpowiada chaosowi w naszych umysłach. Relacja sfery publicznej do prywatnej, obowiązków narodowych do własnych czy grupowych interesów jest przekrzykiwaniem się, a nie współbrzmieniem. Nieważne, co ktoś mówi, ale kto i z jakiej pozycji.

Gdy myślę o dzisiejszym sporze wokół tego miejsca, nie mogę zapomnieć jednej z ostatnich rozmów z parą prezydencką. Pani Maria Kaczyńska zwróciła się do męża: – Wiesz, Leszku, to straszne, co pan mi powiedział przed chwilą. Ostatnim prezydentem, który interesował się w Polsce architekturą miasta, był Bolesław Bierut…

– I pomyśleć, że ten jedyny był uzurpatorem – dodałem. Straszne.

[i]Autor jest publicystą, architektem, politykiem. W PRL działał w opozycji demokratycznej, publikował w prasie podziemnej jako Maciej Poleski. Był doradcą w rządzie Jana Olszewskiego, posłem AWS. Współtworzył Ruch Stu. Zainicjował powołanie Muzeum Komunizmu w Warszawie[/i]

Pałac Namiestnikowski, który w Trzeciej Rzeczypospolitej stał się siedzibą prezydenta, jest miejscem o długiej i znaczącej historii. Tutaj ogłoszono powstanie Układu Warszawskiego, który przypieczętował podział Europy. Tutaj obradował Okrągły Stół, co utorowało drogę wyborom czerwcowym i pokojowemu demontażowi obozu. Tu ośmioletni Fryderyk Chopin zagrał pierwszy publiczny koncert, co Lech i Maria Kaczyńscy zdążyli upamiętnić tablicą. I wreszcie właśnie tutaj – przed Pałacem Prezydenckim – zbieraliśmy się w dniach żałoby narodowej po katastrofie smoleńskiej, żeby być razem.

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?