Rząd PO Donalda Tuska - pieśń o przyszłości

Od naszej warstwy rządzącej słyszymy ciągle pieśń o przyszłości. Wszystko będzie dobrze, ale kiedyś – pisze publicysta

Publikacja: 10.01.2011 01:05

Rząd PO Donalda Tuska - pieśń o przyszłości

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Red

Kilka lat temu, jeszcze jako szef Polskiego Radia, podpisywałem porozumienie ze związkami piłki nożnej Polski i Ukrainy o współpracy przy Euro 2012. Atmosfera była wspaniała, rzecz działa się we Lwowie, a gospodarze byli nader gościnni. Były też toasty, sławiące trud ukraiński i polski przy przygotowaniach do pięknej, ale wymagającej imprezy. W imieniu radia toast wygłosił Krzysztof Skowroński, ówczesny szef radiowej Trójki. – Wypijmy – powiedział z pełnym refleksji namaszczeniem – zdrowie Chińczyków, którzy wybudują nam te wszystkie potrzebne stadiony, drogi i hotele…

Zapadła pełna konsternacji cisza. Rozległo się kilka nieśmiałych oklasków i czyjś nerwowy chichot. A czyż nie był to przejaw profetyzmu ze strony mego szacownego kolegi? Wiemy już przecież, że w 2012 r. nie będzie przyzwoitych dróg, pociągów, lotnisk, hoteli. Da Bóg, że choć murawa na boisku ujdzie w tłoku. Lecz pewności też nie mam, po obejrzeniu meczów Lecha Poznań na wybudowanym właśnie – z puli Euro 2012 – stadionie, który przypominał nowoczesny, piękny dom z klepiskiem w środku…

[srodtytul]Zdrowie Chińczyków[/srodtytul]

Gdy patrzę na sytuację Polski, mam dziś ochotę powtórzyć ten niepoprawny politycznie toast: Wypijmy zdrowie Chińczyków, którzy zrobią nam autostrady, koleje, poczty, administrację państwową, politykę zagraniczną, silne państwo, sprawny rząd, rozwój gospodarczy, przyzwoite emerytury i służbę zdrowia… Bo jeżeli oni tego nie zrobią, to kto? Przecież nie państwo polskie.

[wyimek]Sztandarowe hasło rządzącej Platformy głosi: „Nie róbmy polityki, budujmy” – to znaczy nie budujmy, bo teraz trzeba dopiąć budżet. Zatem nowa wersja hasła brzmi: „Nie róbmy polityki. W ogóle nic nie róbmy!”[/wyimek]

Od naszej warstwy rządzącej słyszymy bowiem ciągle pieśń o przyszłości. Wszystko będzie dobrze, ale kiedyś. W przyszłości. Będą niezawodne – jak przed wojną – koleje, będzie przyjacielska i rzetelna poczta, będą przyzwoite autostrady, będą dobre emerytury i służba zdrowia. Będą kiedyś. A na razie trzeba: zabrać pieniądze emerytom, zaprzestać budować drogi, ograniczyć świadczenia służby zdrowia, wstrzymać pociągi, dać sobie spokój z własną polityką zagraniczną, nie zawracać sobie głowy polską przedsiębiorczością, mieć w poważaniu poziom szkolnictwa, gdyż po co młodzieży znajomość historii własnego kraju i oczytanie, skoro i tak będą pracowali przy zbieraniu szparagów w Niemczech, odkładać niezbędną reformę nauki, nie przejmować się bezpieczeństwem energetycznym, wojskowym i jakimkolwiek innym naszego kraju.

Jak głosi sztandarowe hasło rządzących, nie róbmy polityki, budujmy, hm, to znaczy nie budujmy, bo trzeba teraz dopiąć budżet, czyli nowa wersja hasła: „Nie róbmy polityki. W ogóle nic nie róbmy!”.

[srodtytul]Objadanie się konfiturami[/srodtytul]

Ale myliłby się ktoś, kto by wyciągnął z tego wniosek, że rządzącym nic się nie chce, że się lenią. Jak przychodzi co do czego, czyli do ich interesu, to potrafią działać bardzo sprawnie. Ile czasu zabrało premierowi Donaldowi Tuskowi i rządowi oddanie zbadania katastrofy smoleńskiej Rosji? Godzinę, dwie? Ile czasu od doniesień medialnych o tejże katastrofie zabrało ówczesnemu marszałkowi Sejmu Bronisławowi Komorowskiemu przejęcie uprawnień prezydenta RP? Godzinę, dwie?

Uprawnienia, wiadomo, ważna sprawa. Spyta ktoś jednak, jaki to interes oddać Rosji śledztwo? A przecież nie jest wykluczone, że ktoś w kierownictwie obozu władzy wykazał się bystrością umysłu i refleksem. Skoro nasz wykształcony szef MSZ Radosław Sikorski na tyle obyty w polityce, że natychmiast po katastrofie mógł stwierdzić, iż przyczyną był błąd pilotów, to ktoś inny mógł wiedzieć, że prawda jest inna. Niech więc mocują się z nią Rosjanie, od których – co właśnie obserwujemy, patrząc na premiera Tuska – nasi rządzący zawsze będą się mogli odciąć.

Charakterystyczne zresztą, że zastrzeżenia Tuska mają na celu głównie oddalenie zarzutów dotyczących przewin polskiej strony rządowej– czyli bałaganu w wojsku, w organizacji wizyty itp., itd. Było zresztą jasne, że Rosjanie przeprowadzą śledztwo w charakterystyczny dla siebie sposób, co może pozwolić na przesłanianie prawdy o katastrofie.

Bardzo są też nasi rządzący energiczni i sprawni, jeśli chodzi o interes prywatny lub grupowy. Afera hazardowa i korupcja posłanki Sawickiej pokazały to dowodnie. Wiedzą, gdzie są konfitury, i potrafią po nie sięgnąć. A w razie wpadki, bo błędy zawsze się, niestety, zdarzają, z wielką energią potrafią skutecznie zamieść je pod dywan, czego dowodem są umorzenia prokuratorskie w wątku hazardowym.

Przy okazji rządzący podporządkowują sobie instytucje, które mogłyby im w przyszłości utrudnić objadanie się konfiturami. Wymaga to pracy i niezłego pomyślunku. A zatem niech Julia Pitera dalej sprawuje swój ministerialny urząd do walki z korupcją. Przecież wykryła, że jakiś minister (z rządu PiS!) zakupił na kartę służbową porcję dorsza za kilkanaście złotych!

[srodtytul] Chór wujów[/srodtytul]

Ludzie władzy i ich zbrojne ramię, lwia część mediów, zamulają nam głowy dwiema powtarzanymi na okrągło mantrami. W Polsce jest dobrze, a nawet jeśli coś chwilowo szwankuje, to będzie lepiej – ale kiedyś, w niewiadomej, lecz przecież świetlistej przyszłości. I druga mantra – my nie uprawiamy polityki, tylko miłość; nas kochają w kraju i za granicą, bo przecież nikt nie chce oszołomów spod znaku kaczystowskiego!

Ten swoisty chór wujów, władza i żyjące z nią w symbiozie media, jest na razie sprawny i skuteczny. Wielu obywateli przymyka oczy na dziwną niezaradność władzy w sprawach publicznych i wielką zaradność w prywacie. Na to wskazują sondaże preferencji wyborczych.

Z tym chórem współbrzmią też od wielu miesięcy – ba, wręcz lat – głosy z innej bajki. Lwia część publicystów prawicowych uważa za swój obowiązek – przy całym krytycyzmie wobec rządu Tuska – zarzucać PiS, że jest „marną opozycją”. Oczywiście, każdy może, a i powinien, się doskonalić, więc PiS powinien wytrwale przykładać się do pracy opozycyjnej. Zgoda. Jednak, trudno pojąć, dlaczego ci sami publicyści głoszą, że PiS jest opozycją niemerytoryczną, skoro jako jedyna partia ma zarówno konkretny program krajowy, zagraniczny, jak i programy regionalne samorządowe, nie mówiąc o wielu projektach ustaw i propozycjach rozwiązań różnych problemów publicznych.

Gdy zwracałem na to uwagę szanownych kolegów po piórze, to zasłaniali się argumentem, że może i PiS ma jakieś tam pomysły, ale nie umie się z nimi przebić do mediów. Zabawne stwierdzenie, gdy wypowiadają je ludzie zawodowo piszący o polityce, a którym nie chce się nawet sięgnąć do stron internetowych, biuletynów i konferencji prasowych największej partii opozycyjnej.

Tak więc niektórzy z publicystów, zarzucając rządzącym i opozycji lenistwo, sami wyraźnie ulegli tej chorobie i zamiast o rzeczywistości piszą o swoich fantasmagoriach, wyobrażeniach i tzw. głębokich przekonaniach. Prawicowi publicyści-fantaści, również w „Rzeczpospolitej”, teraz ukochali PJN – ostatnio widać to zwłaszcza u słusznie cenionego Piotra Zaremby i u wielu pomniejszych – i na ołtarzu tej środowiskowo-pokoleniowej miłości dużo mogą poświęcić. Nawet możliwość odsunięcia od władzy obecnego rządu – bo jak inaczej traktować ich wyrozumiałość dla działań PJN szkodzących PiS w wyborach samorządowych?

Oczywiście każdy ma prawo kochać, kogo chce. Ale analityk polityczny, publicysta, winien patrzeć trzeźwo na rzeczywistość. I widzieć nie tylko pracę merytoryczną, jaką PiS wykonuje, ale również jak ta partia usiłuje – po hekatombie, jakiej doświadczyła pod Smoleńskiem – odrodzić się kadrowo (w katastrofie zginęła większość ewentualnych członków przyszłego rządu PiS, wielu byłych ministrów!) i to pod nieustannym, brutalnym, kłamliwym, a często podłym ostrzałem ze strony establishmentu, w tym zdecydowanej większości mediów.

Przedstawianie PiS przez życzliwych prawicy publicystów jako opozycji marnej, pozornej, leniwej, wartej okropnego rządu, żadnej, zafiksowanej tylko na Smoleńsku – bo takie określenia padają – naprawdę graniczy nie tylko z nieprzyzwoitością, ale z brakiem rozumu. Czasem zresztą odnoszę wrażenie, że wielu polskich publicystów zajmujących się polityką ma o niej wyobrażenie czysto bajkowe, niczym z czytanek dla przedszkolaków. Żeby nie być gołosłownym, znakomici – a piszę to bez sarkazmu – Piotr Semka i Rafał Ziemkiewicz mają pretensję do Jarosława Kaczyńskiego, że PiS pod jego kierownictwem nigdy nie dojdzie w Polsce do władzy, ale jednocześnie wymagają, żeby Kaczyński chodził niczym ten bosy pustelnik po świecie, nadstawiał wszystkie policzki, pokutował za to, że kiedyś marzył o silnej Polsce, z pokorą znosił drwinę i ataki różnych obwiesi – i głosił pokój powszechny, a zwłaszcza uległość wobec wszystkich wrogów Polski. Niech się nie waży twardo walczyć o interesy Polski i własnej partii! Bo taka walka to koronny dowód na to, że Kaczyński nie nadaje się na lidera opozycji i powinien odejść!

Inna sprawa, że to teza głoszona przez establishment III RP od zawsze.

[srodtytul] Coś dobrego[/srodtytul]

Ale na prawicy pojawił się nowy ton. Bardzo gorzki, a jednak obiecujący! To rozgoryczenie – najdobitniej wyrażone ostatnio przez Zdzisława Krasnodębskiego – że na naszym narodzie nic nie robi wrażenia. Ani Smoleńsk, ani powódź, ani kolej, ani wyprzedaż suwerenności, ani, ani, ani…

Jeśli to ma być pełna rozpaczy refleksja o niemożności, to ją odrzucam! Jeśli jednak ma z tego płynąć wniosek: zmieniajmy, gdzie się da, róbmy coś dobrego, gdzie można, pracujmy nad kształtowaniem głów, sumień i postaw obywatelskich, to jestem całym sercem za. Mówił margrabia Wielopolski, że z Polakami nic nie można zrobić, ale dla Polaków można. To nie wystarczy, ale na początek…

A więc róbmy.

[i]Autor jest publicystą. Po 1989 r. był m.in. prezesem PAP, prezesem PAI, prezesem Polskiego Radia. Autor m.in. książek „ABC”, „Pierwsze podejście”, „Ruska baba”[/i]

Kilka lat temu, jeszcze jako szef Polskiego Radia, podpisywałem porozumienie ze związkami piłki nożnej Polski i Ukrainy o współpracy przy Euro 2012. Atmosfera była wspaniała, rzecz działa się we Lwowie, a gospodarze byli nader gościnni. Były też toasty, sławiące trud ukraiński i polski przy przygotowaniach do pięknej, ale wymagającej imprezy. W imieniu radia toast wygłosił Krzysztof Skowroński, ówczesny szef radiowej Trójki. – Wypijmy – powiedział z pełnym refleksji namaszczeniem – zdrowie Chińczyków, którzy wybudują nam te wszystkie potrzebne stadiony, drogi i hotele…

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: PSL nie musiał poprzeć Hołowni. Trzecia Droga powinna wreszcie wziąć rozwód
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA