Rosja: zbytnie ustępstwa wobec Rosji

Czy obecny stosunek polskich władz do przedstawicieli Rosji nie zawiera zbyt dużej dozy niepotrzebnych ustępstw? – zastanawia się publicystka

Publikacja: 06.02.2011 18:23

Rosja: zbytnie ustępstwa wobec Rosji

Foto: Fotorzepa, Andrzej Gojke Andrzej Gojke

Red

Przed polskim budynkiem państwowym, siedzibą Biura Bezpieczeństwa Narodowego, zatrzymuje się czarna limuzyna. Panowie w galowych mundurach uchylają drzwiczki przed ważnym gościem. Zaraz wkroczy on do ważnego polskiego urzędu. W tym momencie zapewne przewracają się w grobach ludzie, których pozbawiono życia także dlatego, że zbyt gorliwie dociekali prawd związanych z jego działalnością: Anna Politkowska, Siergiej Juszenkow, Jurij Szcziekoczichin czy Aleksander Litwinienko. Gościem polskiego prezydenta jest bowiem człowiek, którego oni wprost oskarżali o planowanie i przeprowadzenie aktów terrorystycznych we wrześniu 1999 roku: Nikołaj Patruszew, od 2008 roku sekretarz rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa.

Polityczna poprawność nie pozwala o tym mówić. Ojczyste interesy polityczne – tym bardziej. Dziennikarz powinien rozumieć interesy swego kraju. Równocześnie jednak powinien szukać prawdy i informować o niej. Co ma zrobić, jeśli prawda interesom kraju przeczy? Najwygodniej udawać, że się o prawdzie nie ma pojęcia i dlatego 1 lutego w prasie centralnej o gościu przeczytaliśmy tylko lakoniczną informację: "Nikołaj Patruszew to jedna z najpoważniejszych postaci w Rosji. Od dawna przyjaźni się z Władimirem Putinem, którego zna od lat, gdy razem pracowali w leningradzkim KGB".

[srodtytul]Tajemnicze wypadki[/srodtytul]

Sami Rosjanie są bardziej dokładni. Choćby agencja informacyjna Lenta.ru, która stwierdza, że "Nikołaj Patruszew, dotychczasowy zastępca dyrektora FSB Władimira Putina, w 1999 roku sam stanął na czele tej instytucji. W miesiąc po jego mianowaniu na terytorium Rosji miały miejsce poważne akty terrorystyczne: wysadzenie domów w Bujnaksku, Moskwie i Wołgodonsku. Władze ogłosiły, że organizatorami tych przestępstw są czeczeńscy separatyści, choć do autorstwa wybuchów nikt się nie przyznał. Niemniej jednak wysadzanie domów stało się powodem rozpoczęcia kolejnej wojny w Czeczenii. Media publikowały i inne, nieoficjalne wersje o możliwych organizatorach aktów terroru, na pierwszym miejscu wymieniając FSB i oskarżając przede wszystkim Nikołaja Patruszewa".

Przypomnijmy, że były to media końca lat 90. ukazujące się jeszcze za czasów prezydentury Borysa Jelcyna, który nie zamknął żadnego tytułu prasowego ani nie wystąpił przeciwko żadnemu dziennikarzowi.

Strażnicy poprawności politycznej zdecydowanie odrzucają powyższą wersję. Zapytajmy więc, dlaczego przy kolejnym akcie terrorystycznym, który nastąpić miał w Riazaniu (a który udaremnili mieszkańcy) tuż przed ujęciem sprawców przez miejscowy oddział FSB Patruszew nakazał wstrzymać akcję i nie aresztować podejrzanych? I dlaczego po dwóch dniach ogłosił, iż w Riazaniu przeprowadzano ćwiczenia, a w workach był cukier, choć miejscowy specjalista stwierdził obecność tego samego środka wybuchowego, który zadziałał w poprzednich wypadkach? Dlaczego wszystkie dowody rzeczowe zabrano z Riazania do Moskwy, gdzie zniknęły? Dlaczego dziennikarzy kanału NTW, którzy przeprowadzili własne śledztwo i pokazali je na antenie, wyrzucono z pracy? Dlaczego w Rosji uniemożliwiano pokazy francuskiego filmu o wysadzaniu domów, a tych, którzy się odważyli film udostępnić – bito? Dlaczego cały nakład książki Aleksandra Litwinienki i Jurija Felsztynskiego, opisującej dokładnie przygotowania do wysadzeń domów przez służby specjalne, w Rosji zlikwidowano? Dlaczego wreszcie najważniejsi dziennikarze i społecznicy, którzy śledztwem w tej sprawie się zajmowali – nie żyją?

Siergieja Juszenkowa, posła do Dumy stojącego na czele społecznej komisji prowadzącej śledztwo w sprawie "września 1999", znającego odpowiedzi niemal na wszystkie związane z tym pytania, zastrzelono. Dziennikarza Otto Łacisa, członka tej komisji – ciężko pobito, przez wiele miesięcy walczył o życie, dwa lata później zginął w wypadku samochodowym. Dziennikarz i działacz społeczny zajmujący się śledztwem dotyczącym wysadzania domów we wrześniu 1999 Jurij Szcziekoczichin otruty umierał w męczarniach. Jak i Aleksander Litwinienko. Politkowską, która w Czeczenii zajmowała się także wyjaśnianiem losu wskazanych przez władze sprawców, udowadniając ich niewinność – zastrzelono.

Specjaliści mają też wiele do powiedzenia o roli Patruszewa przy innych głośnych aktach terrorystycznych, w Moskwie na Dubrowce podczas spektaklu "Nord – Ost" czy w Biesłanie. Sam Nikołaj Patruszew otrzymał order Bohatera Rosji, tyle że tajnie, bez rozgłosu.

[srodtytul]Sos uniżoności [/srodtytul]

Polski interes narodowy wymaga współpracy z władzami Rosji. Przy obecności w nich Władimira Putina wraz ze ścisłym gronem pochodzących z KGB współpracowników jest to niezwykle trudne. Świetnie sobie z tym radził Aleksander Kwaśniewski, forsując nie tylko interes polski, ale i ukraiński. Lechowi Kaczyńskiemu udało się rodzimy interes zespolić z interesem nadbałtyckich sąsiadów, a także Gruzji. Można im zapewne postawić niejeden zarzut, ale na pewno nie ten, że kierowali się prawdziwą rusofobią, czyli strachem przez rosyjską władzą.

Jeśli liderzy Zachodu mieli im tę odwagę za złe, to polska dyplomacja winna była dołożyć starań, by wytłumaczyć Zachodowi nie tylko polskie przecież, ale powszechnie przyjęte za moralne racje. I nikt tak jak walczący niegdyś z radziecką przemocą członkowie "Solidarności", z której wywodzi się przecież obecna władza, nie ma obowiązku upominać się o los więźniów politycznych w Rosji i wspierać rosyjską opozycję. Obym się myliła, przypuszczając, że taka myśl nawet im do głowy nie przychodzi.

Konieczność współpracy z Kremlem jest oczywista. Czy jednak jej interpretacji i nagłośnienia nie należy sprowadzić do wymiarów, na jakie zasługuje, i koniecznego pragmatyzmu nie podlewać sosem uniżoności? Bo jak inaczej pojąć choćby stwierdzenie, że podczas wizyty Patruszewa "Rosjanie zgodzili się rozmawiać i o katastrofie smoleńskiej"? Czy obecny stosunek polskich władz do przedstawicieli Rosji nie zawiera zbyt dużej dozy niepotrzebnych ustępstw? Czy nie trąci służalczością informacja prasowa, iż "rosyjskie wizyty na tak wysokim szczeblu to dla polskich dyplomatów znak, że mimo sporów o katastrofę w Smoleńsku Moskwa wciąż chce utrzymywać dobre stosunki z Warszawą, bo gdyby chciała nas ukarać albo wysłać sygnał, że Rosjanie są z czegoś bardzo niezadowoleni, nie doszłoby do tych wizyt"?

Trudno też pojąć (bo nikt nam tego nie wyjaśnia), jaka to nowa groźba zawisła nad naszym krajem, zmuszając polskiego premiera do odmowy prawa wjazdu do naszego wolnego i suwerennego państwa członkowi rządu Czeczenii na uchodźstwie Ahmedowi Zakajewowi, "by nie załatwiał tu swoich spraw"? W 1998 roku, za czasów prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego, gościł w Polsce i występował w polskim sejmie Asłan Maschadow – prezydent tejże samej walczącej o niepodległość Czeczenii – a po jego zgładzeniu w 2005 roku ówczesny minister spraw zagranicznych Daniel Rotfeld powiedział: "To polityczny błąd. Jeśli ktoś chciał szukać rozwiązania kryzysu na północnym Kaukazie, to Maschadow był jedyną osobą, z którą można było poszukiwać porozumienia. Nie wykluczam, że ci, którzy dokonali zabójstwa, chcieli przekreślić możliwość porozumienia". Zakajew kontynuuje dążenia Maschadowa. Skąd więc ta zmiana w stosunku do przedstawiciela republiki, z której obywatele nadal uciekają jak z okupowanego kraju?

[srodtytul]Powtórka z PRL[/srodtytul]

Przeciętny obywatel nie może się połapać w meandrach obecnej polskiej polityki w stosunku do Moskwy. Nagle każe mu się wierzyć, że interes niepodległej Ukrainy to nie nasz interes, nie mówiąc już o wolnej od rosyjskich wojsk Gruzji. Nie może pojąć i tego, że – mimo tylu ustępstw z polskiej strony – nie doczekaliśmy się nawet wyjaśnienia, dlaczego umorzono śledztwo w sprawie Katynia; NordStream nadal grozi zablokowaniem polskiego portu; polskie ciężarówki nagle i na długo są zatrzymane na granicy z Rosją; a polskiego interesu energetycznego musi bronić Unia Europejska. Zadaję więc sobie pytanie, czy malowany radosnymi kolorami parawan pragmatyzmu, którym zasłaniają się dziś polskie władze w stosunkach z Rosją, jaskrawo nie przypomina rzekomej "racji stanu" z czasów PRL.

[i]Autorka, z wykształcenia prawniczka, jest dziennikarką i reportażystką. Wieloletnia korespondentka polskich mediów w Rosji[/i]

Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Rząd Donalda Tuska może być słusznie krytykowany za tempo i zakres rozliczeń