Czy wizyta Baracka Obamy jest spektakularnym sukcesem? – nie. Czy była potrzebna – jak najbardziej. Spektakularnym sukcesem być nie mogła, bo nie było do tego podstaw. Jedynym polem, na którym zapowiada się znaczący postęp, jest sprawa gazu łupkowego, bo tu są realne pieniądze i inwestycje. Niemniej obie strony – i polska, i amerykańska – wykonały krok naprzód. Taki, na jaki dziś możemy sobie pozwolić.
Nie była to tylko wizyta kurtuazyjna, bo wyraźnie nakreślone zostały pola, na których możemy i chcemy współpracować: gospodarka, bezpieczeństwo, rozszerzanie demokracji w północnej Afryce i wschodniej Europie.
Zysk z łupków
Gospodarka, czyli dziś przede wszystkim sprawa wydobycia gazu łupkowego. Nie wiemy, co w trakcie spotkań zostało ustalone. Wiemy natomiast, że musimy zmienić polskie prawo tak, by z jednej strony inwestorom gazowym ułatwić działania już teraz, z drugiej – przygotować rozwiązania, które zabezpieczą nasze interesy w przyszłości. Kluczowe oczywiście jest ustalenie, jaka część zysku z przyszłego wydobycia gazu (jeśli oczywiście ten gaz będzie i będzie można go wydobywać) trafi do polskiego Skarbu Państwa.
Jak przekonywał mnie jeden z przedstawicieli naszego rządu, Amerykanie znakomicie zdają sobie sprawę z tego, że nałożymy na nich jakieś haracze, ale chcą wiedzieć, jakie one będą i jak będą skonstruowane. I trudno im się dziwić. To przecież ważne z punktu widzenia przedsiębiorcy planującego poważny biznes. A i dla budżetu polskiego państwa to piekielnie ważna kwestia.
Na razie nie słychać, by dochodziło tu do jakichś poważnych sporów, choć można się spodziewać, że kontrowersje się pojawią. Niemniej wydaje się, że ta część współpracy polsko-amerykańskiej będzie wyglądać coraz lepiej.