Zmarł kardynał Georg Sterzinsky, arcybiskup Berlina. Parę miesięcy temu, w lutym, z racji ukończenia wieku 75 lat, oddał kierowanie diecezją administratorowi diecezjalnemu – biskupowi Matthiasowi Heinrichowi.
Pierwszy raz zwróciłem uwagę na arcybiskupa Sterzinskiego w 1996 r. kiedy witał Jana Pawła II w Berlinie. Wizycie papieża towarzyszyły wyjątkowo wulgarne kontrdemonstracje lewicy i homoseksualistów. Widać było, że Sterzinskiemu osobiście wstydzi się za skalę antypapieskiej agresji.
Przychodzi mi też na myśl długi, przejmujący wywiad jakiego ówczesny arcybiskup udzielił mi w Berlinie w 2000 roku. Była to jego pierwsza dłuższa rozmowa z polskim dziennikarzem. Początkowo wywiad miał trwać trzy kwadranse, ale wspomnienia poruszyły hierarchę na tyle, że rozmawialiśmy dwie i pół godziny.
Pochodził z Warmii – rocznik 1936. Z Worławek, wsi niedaleko Olsztyna. Oczywiście zapytałem arcybiskupa o jego polsko brzmiące nazwisko. Zawdzięczał je pradziadkowi, który był z okolic Częstochowy rodem i jako powstaniec listopadowy przeszedł w 1831 roku granice Prus. Tam po internowaniu przez władze nie ruszył do Francji. Pozostał na miejscu i ożenił się z Warmiaczką. Ale Sterzinsky taktownie nie pozostawiał wątpliwości, że on i jego rodzina uważali się za Niemców.
Gdy miał 10 lat nadszedł moment wysiedlenia wszystkich niemieckich mieszkańców Worławek. Arcybiskup opowiadał o tamtych wydarzeń z głębokim smutkiem, lecz bez agresji.