Na wieść o ratunkowym kredycie dla Hiszpanii inwestorzy rzucili się do kupowania udziałów iberyjskich banków. W poniedziałkowe przedpołudnie w górę szły kursy akcji Bankii (niedawno znacjonalizowanej), BBVA, Banco Santander, Bankinteru, Caixabanku, banku Sabadell – zwyżki sięgały nawet 6 – 7 proc. Jednak w ciągu dnia entuzjazm kupujących powoli gasł, banki zyskały ostatecznie ok. 2 proc., a indeks madryckiej giełdy – Ibex 35 – zmniejszył się o 0,54 proc. Podobnie zareagowały inne europejskie parkiety: w miarę upływu czasu początkowy hurraoptymizm ustępował miejsca wstrzemięźliwości.
Sytuacja opanowana
A to dlatego, iż plan reanimacji hiszpańskiego sektora bankowego – dwa dni po jego oficjalnym ogłoszeniu – ciągle był spowity mgiełką tajemniczości. Nie było wiadomo, jaka dokładnie będzie wysokość pomocy, z którego funduszu będą pochodzić pieniądze (szacunki wahają się między 80 a 100 mld euro) i jakie warunki zostaną przedstawione rządowi Mariano Rajoya.
Tymczasem hiszpański premier zachowywał zaskakujący spokój.
Na głowę Mariano Rajoya spadły gromy, bo kto to widział, żeby szef rządu wyjeżdżał oglądać mecze na Euro, gdy jego państwo właśnie tonie
Podczas gdy w Madrycie minister finansów Luis de Guindos musiał się ostro gimnastykować, odpowiadając na niewygodne pytania dziennikarzy, Rajoy poleciał do Gdańska, by wraz z Donaldem Tuskiem obejrzeć mecz mistrzów świata z reprezentacją Italii. Spadły na niego gromy, bo kto to widział, żeby szef rządu wybierał się na zagraniczną wycieczkę w momencie, gdy jego państwo właśnie tonie.