Bohaterowie książki opracowanej przez Katarzynę Jabłońską i Cezarego Gawrysia nie chodzą na manify ani parady równości, choć patrząc na jej tytuł, można by się tego spodziewać. „Wyzywająca miłość"(to określenie o. Jacka Bolewskiego) ma jednak podtytuł: „Chrześcijanie a homoseksualizm". Czytelnik dowiaduje się, że autorzy zamieszczonych w niej opowieści-wyznań i rozmówcy redaktorów książki chodzą do spowiedzi wiedząc, że ich sytuacja nie pozwala na uzyskanie rozgrzeszenia i pomimo traumatycznych nierzadko doświadczeń przy konfesjonale.
Nakaz miłosierdzia
W tym miejscu trzeba powiedzieć o dużej wiedzy Katarzyny Jabłońskiej i Cezarego Gawrysia opartej na doświadczeniach z pracy w środowiskach osób homoseksualnych oraz ich rodzin. Przedstawieni w książce młodzi mężczyźni i kobiety, a także ich rodzice to ludzie wierzący, często zadziwiająco głęboko przeżywający wiarę i szukający możliwości bycia w Kościele, który homoseksualizm określa jako skłonności nieuporządkowane, wiodące do grzechu, nakazując wobec dotkniętych nimi osób tolerancję i miłosierdzie. Ten nakaz przypominają autorzy książki, cytując Katechizm Kościoła Katolickiego.
Lektura opowieści każe iść dalej – poza wyrozumiałość, poza, dyktowane współczuciem, odruchy obronne, kiedy stykamy się z krzywdzącym traktowaniem osób homoseksualnych. Czytając o tym, że ich orientacja jest wrodzona, uwarunkowana genetycznie, zatem niejako nieodwracalna i wszelkie postaci terapii naprawczych przynoszą wątłe rezultaty, chrześcijanin musi się zastanawiać nad powołaniem przez Boga tak ukierunkowanego stworzenia. I wolno mu, jak sądzę, pomyśleć o encyklice błogosławionego Jana Pawła II „Fides et Ratio", gdzie zapisano, że rozum człowieka, uważającego się za najdoskonalsze ze stworzeń i jego zawierzenie Stwórcy są dwiema drogami poznania – niesprzecznymi, równoległymi.
Skoro poznanie naukowe doprowadziło do pewności, że osoby homoseksualne przynoszą na świat swoją orientację, wiara może (powinna?) się na nią godzić. Przejmująco mówi o tym rozmówca Cezarego Gawrysia: „Zdawałem sobie sprawę, że będzie to trudne w społeczeństwie. Ale, szczerze mówiąc, nie myślałem jeszcze o trudnościach, jakie stwarza prawo kościelne. Sądziłem, że skoro Bóg stworzył miłość, to nie może nikogo za miłość potępiać. Miłość jest największym dobrem w życiu człowieka – nie można jej dzielić na złą i dobrą. Nie szukałem nigdy homoseksualnych przygód. Czekałem na prawdziwą, głęboką relację".
Opowieści o takich oczekiwaniach, o poszukiwaniach, niejednokrotnie dramatycznych, poprzez przygody, przypadkowe kontakty, zatracenie w poczuciu beznadziejności własnego położenia, są podobne do życiowych wspomnień osób heteroseksualnych, szukających prawdziwej miłości, tyle że naznaczone prawie zawsze przeżyciem jakiejś postaci kryzysu rodzinnego, po ujawnieniu „tajemnicy" rodzicom, rodzeństwu i dalszym krewnym, a także doznaniami odrzucenia społecznego.