Reklama

Niezależność prokuratora

W związku z zamieszaniem, jakie premier Tusk wytworzył wokół prokuratora generalnego, przypomnę – co jak mantrę powtarzam od lat – nie wystarczy oddzielić stanowiska prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości, żeby prokuratura zaczęła działać sprawnie.

Publikacja: 05.12.2013 19:38

Robert Gwiazdowski

Robert Gwiazdowski

Foto: Fotorzepa, Szymon Laszewski Szymon Laszewski

Jan Rokita oddzielenie funkcji prokuratora generalnego od funkcji ministra sprawiedliwości przedstawił w swoich zasadach dobrego rządzenia (słynne „8 punktów Rokity"). Postulat taki krytykowali Zbigniew Ziobro, Lech Kaczyński i... ówcześni pozostali liderzy PO – Donald Tusk i Grzegorz Schetyna. Potem ci dwaj ostatni, jak już pozbyli się Rokity, zrealizowali jego postulat i stanowiska ministra i prokuratora rozdzielono. Ale kiepsko.

Dlatego po katastrofie smoleńskiej Włodzimierz Cimoszewicz, onegdaj minister sprawiedliwości i prokurator generalny w jednej osobie, powiedział, że prokuratura zachowuje się, „jakby chodziło o włamanie do garażu na Grochowie". Prokuratorzy powinni równie starannie podchodzić do sprawy włamania do garażu na Grochowie jak do katastrofy samolotu prezydenta. Takie włamania są znacznie częstsze niż takie katastrofy. Gdyby prokuratorzy mieli we krwi, jak należy prowadzić postępowania w sprawie włamań, to choćby z samego przyzwyczajenia zachowaliby takie same standardy w innych sprawach.

Andrzej Seremet dostał okazję pokazania nowych standardów pracy prokuratury. Niestety, to mu się nie udało. Ale jak miało się udać, skoro ustawodawca przyjął, że ważnym kryterium doboru prokuratorów jest doświadczenie? Kandydat na prokuratora generalnego nie powinien mieć żadnego doświadczenia prokuratorskiego. Jest ono raczej obciążeniem, zwłaszcza dla prokuratorów, którzy szli na aplikację prokuratorską w latach 80., a już w szczególności w samym stanie wojennym. A to niestety to pokolenie nadaje ton prokuraturze.

Powtórzę jak mantrę: prokurator generalny powinien być powoływany na jedną, siedmioletnią kadencję, bez możliwości reelekcji. Tryb jego wyboru powinien być zbliżony do tego, w jakim się wybiera prezesa NBP, z dodatkowym udziałem Krajowej Rady Sądownictwa. Po zakończeniu kadencji powinien pobierać dożywotnią pensję w takiej samej wysokości, i mieć co najmniej przez pięć lat zakaz zajmowania się polityką. A wszystko to po to, aby w okresie sprawowania funkcji „nie zaprzątało" mu uwagi myślenie o swojej przyszłości i podejmowanie decyzji w „trosce" o tę przyszłość.

Ale taki ktoś byłby rzeczywiście niesterowalny – ani przez rząd, ani przez prokuratorów. Niedoczekanie w „państwie prawa urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej".

Reklama
Reklama

Autor jest adwokatem, profesorem prawa, prezydentem Centrum im. Adama Smitha

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Pięć wniosków z wykładu prof. Andrzeja Nowaka dla AfD w Berlinie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao uczy cyberodporności
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Strzembosz: Adam Strzembosz – katolik, Polak, demokrata i sędzia
Opinie polityczno - społeczne
Aleksander Hall: Nie wszyscy wielbiciele profesora Adama Strzembosza – obrońcy praworządności, chcieli go słuchać. A szkoda
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Donald Tusk i Jarosław Kaczyński szykują sobie koalicjantów
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: W Sejmie trzeba wprowadzić pełną prohibicję
Materiał Promocyjny
Nowy Ursus to wyjątkowy projekt mieszkaniowy w historii Ronsona
Reklama
Reklama