Propozycję ministra finansów, by zastanowić się nad likwidacją wspólnego rozliczenia małżonków nieposiadających dzieci należy uznać za kolejny cios wymierzony w młodych. Mateusz Szczurek wprawdzie szybko wycofał się ze swojego pomysłu, ale sam fakt, że wcześniej publicznie go przedstawił pokazuje czysto fiskalny sposób myślenia o gospodarce nowego gospodarza gmachu przy ul. Świętokrzyskiej.
Wbrew konstytucji
Artykuł 18 ustawy zasadniczej mówi, że „małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej". W art. 71 konstytucja dodaje jeszcze, że „państwo w swojej polityce społecznej i gospodarczej uwzględnia dobro rodziny. Rodziny znajdujące się w trudnej sytuacji materialnej i społecznej, zwłaszcza wielodzietne i niepełne, mają prawo do szczególnej pomocy ze strony władz publicznych". Trudno więc zrozumieć, dlaczego przedstawiciel rządu rozpoczyna w ogóle debatę nad prawem małżonków do wspólnego rozliczenia. Są oni pod ochroną prawną – tak samo jak rodziny z dziećmi. Trudno, by system podatkowy nie zauważał legalnie zawartych związków, skoro są one pod ochroną konstytucji.
Rząd chce szukać pieniędzy w portfelach młodych małżonków, a ani słowem nie mówi o oszczędnościach
Jest to tym bardziej bulwersujące, że Polska do 2007 r. była ewenementem na skalę światową, jeśli chodzi o traktowanie rodzin – nasz system podatkowy nie zauważał wychowywanych przez nie dzieci. Ulgi na nie wprowadził dopiero rząd PiS. Mimo to wciąż mamy jeden z najmniej przyjaznych rodzinom systemów podatkowych na świecie. Z danych OECD wynika, że jesteśmy na 11. miejscu wśród 34 najlepiej rozwiniętych krajów świata pod względem wysokości narzutów na wynagrodzenia rodziców. Różnica między opodatkowaniem singla i rodziny wychowującej dwoje dzieci wynosi u nas tylko 5,8 punktu procentowego. Singiel płaci państwu (z tytułu ZUS i PIT) 36 proc. pensji, rodzina prawie 30 proc. Średnia różnica w OECD jest znacznie większa – 9,6 punktu procentowego.
Prawo do wspólnego rozliczania małżonków jest oczywiste także ze względu na ich wzajemne zobowiązania i praktykę funkcjonowania związku małżeńskiego. Małżonkowie mają wobec siebie liczne obowiązki, po zawarciu związku prowadzą wspólne gospodarstwo domowe, dzielą się odpowiedzialnością za nie, muszą spłacać długi współmałżonka. Dlaczego w takiej sytuacji nie mieliby się wspólnie rozliczać? Dlaczego państwo nie miałoby ich traktować łącznie? Trudno to zrozumieć.