Europejski zamach stanu na Ukrainie

Skandalem i zdradą zasad polityki Partnerstwa Wschodniego jest sytuacja, w której Unia Europejska pod dyktando Rosji wymusza na Ukrainie rezygnację z kluczowych dla tego kraju rozstrzygnięć – pisze Paweł Zalewski.

Publikacja: 16.09.2014 02:00

Europejski zamach stanu na Ukrainie

Foto: Fotorzepa, Tomasz Jodłowski TJ Tomasz Jodłowski

Red

Popularna teoria głosi, że jeśli Kreml ma zaatakować, to zrobi to w piątek wieczorem. Trudno wtedy zareagować, wszyscy przygotowują się do weekendowego odpoczynku. W ostatni piątek po południu Twitter został zalany niepokojącymi informacjami: wprowadzenie w życie kluczowej części umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą zostaje odłożone do końca 2015 roku. W tym czasie będą trwały negocjacje z Rosją, aby wprowadzić do niej odpowiadające Kremlowi poprawki. Na otarcie łez Ukraina utrzymała przedłużenie prawa do eksportu towarów na uprzywilejowanych warunkach o kolejne 15 miesięcy – ulgę, którą pilotowałem w PE, będąc wiceszefem Komisji Handlu Międzynarodowego.

Pechowy piątek

Tymczasem w piątkowych serwisach ukraińskich informacje na ten temat spływały w zadziwiającej kolejności. Najpierw prezydent Petro Poroszenko zapewniał, że z umowy nic nie zostanie ujęte oraz że umowa zostanie przedstawiona do podpisania już na początku kolejnego tygodnia. Potem minister spraw zagranicznych Ukrainy Pawło Klimkin informował o preferencyjnym traktowaniu towarów ukraińskich do 2015 roku. Dopiero późnym wieczorem pojawiła się informacja na bazie materiałów prasowych Komisji Europejskiej o zgodzie na żądania Rosji.

Większość moich znajomych Ukraińców nie zdążyła się wgryźć w istotę piątkowych wydarzeń i zareagowała pozytywnie na informacje o przedłużeniu okresu preferencyjnego traktowania towarów ukraińskich. Rozumiem niechęć do pokazywania społeczeństwu ukraińskiemu skutków piątkowych ustaleń – idą przecież wybory. A prezydent Władimir Putin robi wiele, by przedstawić prezydenta Poroszenkę jako potencjalnego zdrajcę narodu, który dogaduje się z Rosją. Jednak musimy zrozumieć, co naprawdę wydarzyło się w pechowy piątek.

To, co nie udało się Rosji za pośrednictwem Wiktora Janukowycza, udało się teraz osiągnąć rękami europejskich urzędników. Najpierw w maju br. pod naciskiem Francji i Niemiec Poroszenko zgodził się podpisać umowę stowarzyszeniową, pod warunkiem, że ukraińska Rada Najwyższa nie ratyfikuje jej do momentu przygotowania przez Rosję obszernego zestawu poprawek. W tym celu rozpoczęto rozmowy w układzie: Ukraina, Rosja i Komisja Europejska.

Doprowadziły one do piątkowych ustaleń: kraje mają czas na wprowadzenie do umowy ponad 2000 rosyjskich uwag. To oznacza, że uzgadnianie sedna umowy może trwać lata lub w ogóle się nie zakończyć. Istotą umowy stowarzyszeniowej, którą właśnie zakwestionowano, było wprowadzenie na Ukrainę 60 proc. prawa europejskiego. Celem zaś stworzenie transparentnego systemu ograniczającego korupcję i zdemontowanie dotychczasowego systemu chorych zależności polityczno-biznesowych.

Reformy ukraińskiego państwa są tym procesem, którego Putin naprawdę się boi. Udowodnią one z czasem, że z kraju podobnie skorumpowanego jak Rosja można stworzyć normalne państwo

Dotychczas istniejący od 1991 roku system korupcyjno-oligarchiczny na Ukrainie był z jednej strony odpowiedzialny za niski poziom rozwoju kraju. Z drugiej zaś Putin i rosyjscy oligarchowie, robiąc interesy z ukraińskimi oligarchami, uzyskiwali rentę korupcyjną, która była istotną częścią ich dochodu, oraz utrzymywali w ten sposób Ukrainę w stanie zależności od Kremla. Głównym celem ataku Rosji na Ukrainę było utrzymanie dotychczasowego systemu pozwalającego okradać i kontrolować Kijów. I został on właśnie zrealizowany przy akceptacji i czynnym poparciu Brukseli. Brak reform do końca 2015 roku, a tak naprawdę i dłużej (przecież temu ma służyć uwzględnienie rosyjskich poprawek), uniemożliwi modernizację Ukrainy i wyrwanie się z kremlowskiego uścisku.

Zatrzymać proces

Jest dla wszystkich jasne, że teraz Rosja będzie dążyła do dalszej destabilizacji regionu, aby udowodnić, że Ukraina do umowy stowarzyszeniowej w wynegocjowanym przez kilka lat procesie nie jest w ogóle gotowa. Rosja została po raz kolejny potraktowana przez Brukselę jak przewidywalny partner, mimo jej dotychczasowych manipulacji i nieustannych kłamstw. Urzędnicy europejscy zdaje się uwierzyli, jak swego czasu nieszczęsny premier Neville Chamberlain, że idąc na ustępstwa wobec Putina, ratują pokój.

Europejski komisarz ds. handlu Karel De Gucht przyznał między słowami, że osiągnięty konsensus w sprawie DCFTA jest w gruncie rzeczy zgniłym kompromisem. Jakby tłumacząc się, powiedział, że celem ma być stabilizacja sytuacji na Ukrainie oraz że pokój wymaga elastyczności wobec wymagań Rosji. Na efekty nie musieliśmy długo czekać, po spotkaniu w Brukseli rozpoczęły się kolejne zmasowane ataki na lotnisko w Doniecku. A premier Dmitrij Miedwiediew, stawiając kolejne żądania, wchodzi w rolę głównego arbitra w umowach między Unią a Ukrainą.

Demokratycznie wybrane władze ukraińskie mają prawo podejmować suwerenne decyzje dotyczące wdrożenia lub zaniechania reform w oparciu o ocenę sytuacji kraju. Natomiast Unia Europejska nie ma prawa nakłaniać Ukrainy do rozwiązań wbrew interesowi tego kraju. Skandalem i zdradą zasad polityki Partnerstwa Wschodniego jest wymuszanie na Ukrainie rezygnacji z kluczowych dla tego kraju rozstrzygnięć przez europejskich partnerów pod dyktando Rosji (należy zapytać, czy rzeczywiście partnerów).

Unia sama odstępuje od podstawowych dla siebie celów – podkreślę raz jeszcze, że umowa stowarzyszeniowa jest w istocie pakietem modernizacyjnym dla Ukrainy, a nie tylko zapewnieniem korzystnych warunków ekonomicznych dla eksportu i importu ukraińskiego. Odłożenie w czasie może być w gruncie rzeczy wyparciem się drogi europejskiej dla Ukrainy. Spowoduje to ogromne rozczarowanie Ukraińców walczących na euromajdanach i froncie z Rosją o uczciwy, demokratyczny i suwerenny kraj. Nie byłbym zaskoczony, gdyby ukraińska opinia publiczna zrezygnowała po tym akcie oddania przez Unię Europejską Ukrainy w rosyjskie ręce ze swojego proeuropejskiego nastawienia.

Jedynym sensowym rozwiązaniem ratującym twarz i politykę wschodnią Unii Europejskiej jest zatrzymanie procesu, którego fundamentem okazały się piątkowe ustalenia. Polska może jeszcze wnioskować o zablokowanie w Radzie Europejskiej i Parlamencie wspomnianych uzgodnień. Lepszym rozwiązaniem byłoby przedłużenie do trzech lat preferencyjnych warunków dla ukraińskiej gospodarki, ale uwarunkowanych wprowadzaniem reform. Z ich mapą drogową postępów, rozpisaną na kolejne lata. Co pół roku ciała monitorujące podejmowałyby decyzję o przedłużeniu dostępu ukraińskich towarów do europejskiego rynku, ale tylko w miarę realizacji przyjętego pakietu reform.

Obym był złym prorokiem

Umowa stowarzyszeniowa zakładała intensywny proces reform w większości obszarów ukraińskiego państwa. Sytuacja win–win, o której mówi dziś Bruksela, sprowadza się do zahamowania niezbędnych reform na Ukrainie, wynikających zasadniczo z umowy stowarzyszeniowej, w zamian za ochłap bezcłowego eksportu do wysokości pół miliarda euro rocznie.

Tymczasem reformy ukraińskiego państwa są tym procesem, którego Putin naprawdę się boi. Udowodnią one z czasem, że z kraju podobnie skorumpowanego jak Rosja można stworzyć normalnie funkcjonujące państwo. A to zagraża władzy współczesnych oligarchów z otoczenia Putina. Ludzie na Majdanie walczyli przecież o reformy i przewidywalną drogę do „normalności". W piątek w Brukseli te dążenia zostały wymienione na bliżej nieokreślone mrzonki o pokoju i stabilizacji.

Obym był złym prorokiem i oby Bruksela z ostatniego ciepłego piątkowego wieczoru nie została zapamiętana jako współczesne Monachium.

Autor jest współprzewodniczącym Polsko-Ukraińskiego Forum Partnerstwa, wcześniej był m.in. europosłem PO

Popularna teoria głosi, że jeśli Kreml ma zaatakować, to zrobi to w piątek wieczorem. Trudno wtedy zareagować, wszyscy przygotowują się do weekendowego odpoczynku. W ostatni piątek po południu Twitter został zalany niepokojącymi informacjami: wprowadzenie w życie kluczowej części umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą zostaje odłożone do końca 2015 roku. W tym czasie będą trwały negocjacje z Rosją, aby wprowadzić do niej odpowiadające Kremlowi poprawki. Na otarcie łez Ukraina utrzymała przedłużenie prawa do eksportu towarów na uprzywilejowanych warunkach o kolejne 15 miesięcy – ulgę, którą pilotowałem w PE, będąc wiceszefem Komisji Handlu Międzynarodowego.

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?