Popularna teoria głosi, że jeśli Kreml ma zaatakować, to zrobi to w piątek wieczorem. Trudno wtedy zareagować, wszyscy przygotowują się do weekendowego odpoczynku. W ostatni piątek po południu Twitter został zalany niepokojącymi informacjami: wprowadzenie w życie kluczowej części umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą zostaje odłożone do końca 2015 roku. W tym czasie będą trwały negocjacje z Rosją, aby wprowadzić do niej odpowiadające Kremlowi poprawki. Na otarcie łez Ukraina utrzymała przedłużenie prawa do eksportu towarów na uprzywilejowanych warunkach o kolejne 15 miesięcy – ulgę, którą pilotowałem w PE, będąc wiceszefem Komisji Handlu Międzynarodowego.
Pechowy piątek
Tymczasem w piątkowych serwisach ukraińskich informacje na ten temat spływały w zadziwiającej kolejności. Najpierw prezydent Petro Poroszenko zapewniał, że z umowy nic nie zostanie ujęte oraz że umowa zostanie przedstawiona do podpisania już na początku kolejnego tygodnia. Potem minister spraw zagranicznych Ukrainy Pawło Klimkin informował o preferencyjnym traktowaniu towarów ukraińskich do 2015 roku. Dopiero późnym wieczorem pojawiła się informacja na bazie materiałów prasowych Komisji Europejskiej o zgodzie na żądania Rosji.
Większość moich znajomych Ukraińców nie zdążyła się wgryźć w istotę piątkowych wydarzeń i zareagowała pozytywnie na informacje o przedłużeniu okresu preferencyjnego traktowania towarów ukraińskich. Rozumiem niechęć do pokazywania społeczeństwu ukraińskiemu skutków piątkowych ustaleń – idą przecież wybory. A prezydent Władimir Putin robi wiele, by przedstawić prezydenta Poroszenkę jako potencjalnego zdrajcę narodu, który dogaduje się z Rosją. Jednak musimy zrozumieć, co naprawdę wydarzyło się w pechowy piątek.
To, co nie udało się Rosji za pośrednictwem Wiktora Janukowycza, udało się teraz osiągnąć rękami europejskich urzędników. Najpierw w maju br. pod naciskiem Francji i Niemiec Poroszenko zgodził się podpisać umowę stowarzyszeniową, pod warunkiem, że ukraińska Rada Najwyższa nie ratyfikuje jej do momentu przygotowania przez Rosję obszernego zestawu poprawek. W tym celu rozpoczęto rozmowy w układzie: Ukraina, Rosja i Komisja Europejska.
Doprowadziły one do piątkowych ustaleń: kraje mają czas na wprowadzenie do umowy ponad 2000 rosyjskich uwag. To oznacza, że uzgadnianie sedna umowy może trwać lata lub w ogóle się nie zakończyć. Istotą umowy stowarzyszeniowej, którą właśnie zakwestionowano, było wprowadzenie na Ukrainę 60 proc. prawa europejskiego. Celem zaś stworzenie transparentnego systemu ograniczającego korupcję i zdemontowanie dotychczasowego systemu chorych zależności polityczno-biznesowych.