Reklama
Rozwiń

Michał Kolanko: Dlaczego Szymon Hołownia nie gra w wyborczy scenariusz PO?

Szymon Hołownia nie ma żadnego politycznego interesu w żyrowaniu narracji KO o fałszerstwach wyborczych. Ani w popieraniu podszeptów, by nie zwoływać Zgromadzenia Narodowego i nie przyjmować przysięgi od nowego prezydenta Karola Nawrockiego.

Publikacja: 02.07.2025 14:30

Michał Kolanko: Dlaczego Szymon Hołownia nie gra w wyborczy scenariusz PO?

Foto: REUTERS/Kacper Pempel

Sprawa ewentualnego odwołania lub przesunięcia Zgromadzenia Narodowego i uniemożliwienia Karolowi Nawrockiemu złożenia przysięgi prezydenckiej budzi ogromne emocje. Najbardziej radykalni politycy KO, najmocniej zaangażowane autorytety prawnicze oraz tożsamościowi dziennikarze widzą to jako ostatnią deskę ratunku przed wyborczą porażką.

Politycy KO mają w tym swój oczywisty polityczny interes: część wyborczej bazy partii Donalda Tuska uwierzyła bowiem w teorię o masowych fałszerstwach wyborczych. Próbują więc konsolidować elektorat. Przez pewien czas grał tak też premier Tusk. Z opłakanymi konsekwencjami zresztą. Cały polityczny impet, jakiego premier nabrał po wotum zaufania i drugim exposé na początku czerwca, wyparował pod koniec miesiąca w coraz bardziej oderwanej od rzeczywistości debacie o rzekomych fałszerstwach i w tweetach, których sens przestali rozumieć nawet jego koalicjanci i nie tylko oni.

W tej sytuacji absolutnie nie dziwi postawa Szymona Hołowni oraz PSL i Lewicy. Odwołanie Zgromadzenia Narodowego budzi nie tylko poważne wątpliwości prawne, ale też dla Hołowni byłoby politycznym samobójstwem. Już na zawsze zapisałoby go do obozu radykałów w PO i pozbawiłoby szans na dalszą przyszłość polityczną. 

Szymon Hołownia nie chce rozkręcać polaryzacji. Trudno mu się dziwić 

„Najważniejsza znowu musi stać się patria, a nie partia” – mówił Szymon Hołownia po tym, jak został marszałkiem Sejmu w listopadzie 2023 roku. To były czasy tzw. sejmfliksa i karnawału po zwycięstwie 15 października. I na tej płaszczyźnie Hołownia działa integralnie, choć sytuacja powyborcza jest obiektywnie trudna.

Oczywiście istnieje szybsze, łatwiejsze i nęcące wyjście. Ulec podszeptom i pokusom zarówno polityków KO, jak i wspierających ich autorytetów (tych przynajmniej, którzy jeszcze przy partii Donalda Tuska pozostali). Ale jeśli by się ugiął, to pozostałoby mu już tylko zapisanie się do Platformy Obywatelskiej. Trudno o ruch bardziej idący w logice duopolu PO–PiS i polaryzacji niż ten, do którego jest namawiany. 

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Donald Tusk brnie w granicę. To bardzo ryzykowne

Warto odnotować, że PO ani prokuratura nie przedstawiły poważnych dowodów na systemowe fałszerstwa wyborcze. Są oczywiście różne wątpliwości, ale ich analizy bywają wątpliwej jakości, z których najsłynniejsza – dr. Krzysztofa Kontka – została w powszechnej opinii ekspertów uznana za intelektualny i merytoryczny humbug. To ciekawe, że w starciu o najwyższą stawkę w demokracji – ważność wyborów – politycy PO nie przygotowali do tej pory żadnych wiarygodnych argumentów wykraczających poza wąski fragment swojej najbardziej radykalnej twitterowej bańki, której członkowie od lat zresztą zwalczają Hołownię i są wobec niego bardziej niechętni niż nawet wobec PiS. Tak jakby byli do wszystkiego całkowicie nieprzygotowani i działali ad hoc.

Tymczasem profesjonalne analizy zawodowców (Jarosław Flis, Dominik Batorski, Piotr Szulc) – jak ta opublikowana przez Fundację Batorego – pokazują, że wyborcze anomalie dotyczą stosunkowo niewielkiej liczby komisji bez znaczącego wpływu na wynik wyborów. I nietrudno się dziwić, że w tej sytuacji, już przed decyzją SN, Hołownia, PSL i Lewica odcięli się od spiskowego podejścia w tej sprawie – wybierając patrię, a nie Platformę Obywatelską. Partia Donalda Tuska i rząd ma zresztą już teraz większe i realne problemy, jak trwający kryzys na zachodniej granicy.

Foto: rp.pl/Weronika Porębska

Kontekstem tego są relacje międzynarodowe. Prezydent elekt Karol Nawrocki spotkał się we wtorek z sekretarzem generalnym NATO Markiem Rutte. Trudno o lepszy dowód uznania Zachodu dla jego wyboru. Gratulacje dla Nawrockiego szybko popłynęły po 1 czerwca zarówno z Waszyngtonu, jak i Brukseli. 

A Hołowni – który wielokrotnie już mówił, że w obliczu wojny na Wschodzie dalsze rozkręcanie polaryzacji jest w Polsce szaleństwem, nie pozostaje nic innego, jak tylko być zgodnym z własnymi poglądami i słowami. Bo jeśli polityk zaprzecza sam sobie, to traci to, co najcenniejsze – wiarygodność. 

Szymon Hołownia gra w bardzo długą grę

Polityczne naciski na marszałka Sejmu nie ustaną. Również ze strony prof. Adama Bodnara, który sam walczy o polityczne życie przed planowaną na połowę lipca rekonstrukcją rządu. Hołowni zaś opłaca się nawet stracić rządowe posady, stracić zgodnie z umową koalicyjną fotel marszałka Sejmu, ale zainwestować w grę długoterminową. Obstawić koniec słabnącego już duopolu PO–PiS i rekonfigurację sceny politycznej – być może z nowymi liderami PiS i Platformy za kilka lat.

To kolejna warstwa, która jest dla marszałka Sejmu ważna. Hołownia wielokrotnie mówił, że w polityce wielu wróżyło mu szybką polityczną śmierć. Teraz to się powtarza. Ale on podkreśla, że chce zostać w polityce na dłużej. Myśli w perspektywie dłuższej niż obecne sondaże. Podobnie myśli też Rafał Trzaskowski, który w sprawie rzekomych fałszerstw wyborczych nie wypowiedział się do tej pory ani razu. A PO? Zostaje z piwem, które sobie sama nawarzyła. 

Czytaj więcej

Kryzys w koalicji na tle wyborów. Hołownia mocno naciskany przez KO

Donald Tusk lubi powtarzać, że w polityce warto być przyzwoitym. Hołownia – jak widać – wziął to sobie do serca. W imię patrii, a nie partii. 

Sprawa ewentualnego odwołania lub przesunięcia Zgromadzenia Narodowego i uniemożliwienia Karolowi Nawrockiemu złożenia przysięgi prezydenckiej budzi ogromne emocje. Najbardziej radykalni politycy KO, najmocniej zaangażowane autorytety prawnicze oraz tożsamościowi dziennikarze widzą to jako ostatnią deskę ratunku przed wyborczą porażką.

Politycy KO mają w tym swój oczywisty polityczny interes: część wyborczej bazy partii Donalda Tuska uwierzyła bowiem w teorię o masowych fałszerstwach wyborczych. Próbują więc konsolidować elektorat. Przez pewien czas grał tak też premier Tusk. Z opłakanymi konsekwencjami zresztą. Cały polityczny impet, jakiego premier nabrał po wotum zaufania i drugim exposé na początku czerwca, wyparował pod koniec miesiąca w coraz bardziej oderwanej od rzeczywistości debacie o rzekomych fałszerstwach i w tweetach, których sens przestali rozumieć nawet jego koalicjanci i nie tylko oni.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
1 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Populizm zabija strefę Schengen
felietony
Szantażowanie Hołowni, czyli szlachta składa protesty wyborcze
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Big Beautiful Bill, czyli Donald Trump oszukał swoich wyborców
Opinie polityczno - społeczne
Kazimierz M. Ujazdowski: Nie można ogłaszać, że Izba Kontroli SN nie istnieje
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Nie ma zwycięstwa bez walki