Reklama

Jerzy Surdykowski: Droga Polski do NATO – Opowieść o nadziei, brawach i wyzwaniach

Dziś po prawie 30 latach wobec wojny u naszych granic, a także kolumn NATO-wskich pojazdów pancernych ćwiczących wspólnie w polskimi oddziałami, tym bardziej czuję, że historia nigdy nie zazna kresu ani uspokojenia. Choć w 1989 r. wcale nie było to takie pewne.

Publikacja: 11.03.2024 14:25

Ćwiczenia NATO "Nordic Response"

Ćwiczenia NATO "Nordic Response"

Foto: PAP/EPA

W przełomowym roku 1989, kiedy jeszcze sterczał mur berliński, ale w Warszawie już rządził gabinet Tadeusza Mazowieckiego, zostałem zaproszony do udziału w chyba pierwszym zbiorowym wyjeździe do Niemiec (wtedy jeszcze RFN) dziennikarzy, którzy właśnie wyszli z podziemia. Kogóż tam nie było, jak różnie ułożyły się nasze dalsze losy i poglądy… Ale wtedy wszyscy nosili – dozwolone nareszcie – znaczki Solidarności i wszystkich rozpierała nadzieja na nowy, wspaniały świat wyłaniający się po zwycięstwie nad „imperium zła”.

Dyplomacja wyzwań: NATO i akceptacja nowego punktu widzenia

Jedna z dyskusji z niemieckimi gospodarzami dotyczyła losu dzielących Europę sojuszy wojskowych: NATO i Układu Warszawskiego. „Powinny zostać jak najszybciej rozwiązane!” – zakonkludowałem swoje wystąpienie. Dostałem brawa, ale w chwilę później wziął mnie na stronę – dzisiaj już dawno zmarły – Kazimierz Dziewanowski, ochrzanił przykładnie i rzekł: „zobaczysz, że wkrótce będziemy w NATO”. Jeszcze wtedy nie przypuszczałam, że za kilka miesięcy jako pierwszy ambasador wolnej Polski w USA będzie moim bezpośrednim szefem, ale miałem pewność, że się myli, nie pojmuje ducha czasu i świtającego nam „końca historii”. Jakże byłem głupi! Historia nigdy się nie kończy, a wojna zawsze pozostanie użyteczną brzytwą, której chwyta się tonący.

Czytaj więcej

Andrzej Duda ma propozycję ws. NATO. Prezydent chce zwiększenia wydatków

Moralne zwycięstwo: Rezolucja opierająca polską obecność w NATO

Wkrótce potem – wraz z innymi polskimi dyplomatami w USA i co światlejszymi reprezentantami Polonii – usiłowałem wpłynąć na amerykańską opinię publiczną, by zrozumiała polski punkt widzenia. Większość elit była przeciwna, bo obowiązywał dogmat o „niedrażnieniu Rosji”. Ale o wiele łatwiej było ze zwykłymi ludźmi. Kiedyś umówiłem się na wstępną rozmowę z przewodniczącym (speakerem) senatu stanu Connecticut, pogadaliśmy godzinkę, coś między nami zaiskrzyło i mój gospodarz rzecze: „Wiesz, zaraz zaczyna się posiedzenie; przemów, może ich przekonasz”. Przecież to szaleństwo: brać się do tak poważnej sprawy bez przygotowania! Ale wariatom szczęście sprzyja, nie pamiętam już co im nagadałem, ale tego samego dnia senat stanowy przyjął rezolucję popierającą polską obecność w NATO. Nie miało to żadnego znaczenia prawnego, ale moralne na pewno.

Wszyscy nosiliśmy – dozwolone nareszcie – znaczki Solidarności i wszystkich rozpierała nadzieja na nowy, wspaniały świat wyłaniający się po zwycięstwie nad „imperium zła”

Reklama
Reklama

NATO jest potrzebne, bo historia nigdy się nie kończy

Dziś po prawie 30 latach wobec wojny u naszych granic, a także kolumn NATO-wskich pojazdów pancernych ćwiczących wspólnie z polskimi oddziałami, tym bardziej czuję, że historia nigdy nie zazna kresu ani uspokojenia.

Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Ostatnia wojna Europy
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Nowa hierarchia politycznych celów USA
felietony
Zuzanna Dąbrowska: Norki wygrały z psami
analizy
Rusłan Szoszyn: Rozmowy pokojowe i ofensywa propagandowa Władimira Putina
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Dlaczego nie ma już tej Ameryki, którą pamiętamy?
Materiał Promocyjny
Nadciąga wielka zmiana dla branży tekstylnej. Dla rynku to też szansa
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama