Przecież każdy wie: „Polska, biało-czerwoni!” albo „górą nasz naród!”. Mamy być jak rycerze Mieszka albo króla Bolesława, zmagający się z teutońską nawałą. Ale gdy sięgnąć do źródeł, to walki polsko-niemieckie sprzed tysiąclecia były na ogół starciami pogranicznych książątek, a nie germańskimi najazdami zmierzającymi do podboju Polski. Zresztą strony konfliktu były dalekie od dzisiejszego rozumienia. Wprawdzie miano „Polska” (raczej jako „Polanya” lub coś podobnego) pojawiało się w łacińskich dokumentach, ale nikt jeszcze tak nie nazywał państwa ze stolicą w Gnieźnie. Po naszej stronie na pewno walczyli członkowie szczepu Polan, od którego wzięło potem nazwę królestwo rządzone z Krakowa, ale po stronie niemieckiej byli też Łużyczanie i Pomorzanie, mówiący odrębnym językiem słowiańskim, którzy wcale nie mieli ochoty na władzę Piastów.

A naród, do którego dziś się odwołujemy? Wszyscy byli „tutejszymi”; poddanymi jakiegoś księcia, członkami szczepu. Może dopiero w wiekach XVI i XVII zaczyna się kształtować świadomość polskiego narodu szlacheckiego, ale mieszczan, chłopów i Żydów nie dotyczyła. Ani czczona dziś Konstytucja 3 maja, ani powstanie kościuszkowskie, ani nawet listopadowe nie uznały chłopów za pełnoprawnych członków narodu.

Czytaj więcej

Ile dzieci z Ukrainy jest w polskich szkołach i przedszkolach? Poznaliśmy dane

A dzisiaj… Ukraińcy mieszkający w Polsce, tutaj pracujący i płacący podatki, jakiego narodu są członkami? A przeróżni Azjaci borykający się z swą nieporadną polszczyzną, ale już widzący przyszłość swoją i dzieci właśnie tutaj? Uznać ich za członków narodu czy tylko łaskawie tolerować? A może wygonić? A Niemcy? Czy nadal obowiązuje porzekadło: „Jak świat światem, nie będzie Niemiec Polakowi bratem”? Czy może są to najbliżsi nam geograficznie sojusznicy w NATO? Już pierwszy rzut oka na mapę podpowie, że jeśli uznajemy się za część zachodniej cywilizacji, to musimy dbać o ten sojusz i o te sąsiedztwo. W przeciwnym wypadku zapraszamy Putina.

Czymże jest więc patriotyzm? Harcerz i powstaniec Aleksander Kamiński w książce „Kamienie na szaniec” (wznawianej także w PRL-u, który na pewno nie był jego wymarzoną ojczyzną) notował: „Patriotyzm nie polega na przekrzykiwaniu się, kto Polskę bardziej kocha. Rzecz w tym, aby po cichu, z zaciętymi zębami, nieco pochylonym karkiem, ale z podniesioną głową żyć w niej i nie uciekać”. To wszystko.