Rafał Leśkiewicz, rzecznik IPN: Apeluję, by nie kierować się w dyskusjach nad losem IPN emocjami

Instytut Pamięci Narodowej nigdy nie był, nie jest i na pewno nie będzie na usługach jakiejkolwiek partii politycznej, choć są środowiska, które potrafią pracę IPN docenić. Inne za każdym razem, gdy dochodzą do władzy, wyłącznie straszą jego likwidacją.

Publikacja: 06.11.2023 17:26

Instytut Pamięci Narodowej

Instytut Pamięci Narodowej

Foto: AdobeStock

Tuż po wyborach zaczęły się pojawiać w przestrzeni publicznej postulaty dotyczące likwidacji Instytutu Pamięci Narodowej. Artykułowali je zarówno politycy wywodzący się ze środowisk postkomunistycznych, tacy jak Włodzimierz Czarzasty, jak i przedstawiciele młodego pokolenia lewicowych działaczy, np. Krzysztof Śmiszek, a także politycy reprezentujący Koalicję Obywatelską. Media przypomniały wypowiedzi Grzegorza Schetyny, gdy ten były działacz NZS jednym tchem mówił, że po zmianie władzy zlikwidują i CBA, i IPN.

Co czeka IPN po wyborach

W ostatni piątek w „Dzienniku Polskim” ukazał się felieton Jana Rokity z tytułowym pytaniem „Co dalej z IPN?”. Najkrócej: według Rokity Instytut czeka „ściśnięcie budżetowe”, czyli znaczne ograniczenie w finansowaniu w kolejnych latach, bo – jego zdaniem – Karol Nawrocki stworzył z IPN narzędzie partyjnej (w domyśle pisowskiej) propagandy.

Czytaj więcej

Sondaż: Polacy nie chcą likwidacji CBA

Wiele zarzutów i insynuacji, żadnych konkretów poza – jak mantra powtarzanym przez wszystkich przeciwników IPN – stwierdzeniem, że likwidacja Instytutu jest konieczna ze względu na jego upolitycznienie. Odnoszę wrażenie, graniczące z pewnością, że głoszący negatywne opinie o Instytucie w gruncie rzeczy nie podjęli jakiegokolwiek, nawet minimalnego wysiłku, by pochylić się nad efektami jego pracy. Gdyby to zrobili, będąc ludźmi odpowiedzialnymi – wszak w większości są parlamentarzystami – nie formułowaliby tak irracjonalnych postulatów. I nie piszę o tym dlatego, że jestem pracownikiem IPN od ponad 22 lat. Przede wszystkim jestem historykiem, dla którego najważniejsze są fakty.

IPN wypełnia białe plamy

W zasadzie od początku IPN był przedmiotem politycznych targów i przekomarzań, czasem gwałtownych kłótni. Wystarczy wspomnieć gorące dyskusje przed powołaniem pierwszego prezesa prof. Leona Kieresa. Trwały bez mała półtora roku, przez co IPN rozpoczął działanie dopiero w połowie 2000 r., mimo że ustawę uchwalono 18 grudnia 1998 r. (na marginesie, za nieco ponad miesiąc będziemy obchodzili 25-lecie). Ustawa była wetowana przez wywodzącego się z postkomuny prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, pierwsze lata to walka nie tylko o zgromadzenie cennych archiwaliów i rozpoczęcie badań naukowych, to przede wszystkim walka o jakikolwiek budżet, by móc rzetelnie realizować zadania nałożone ustawą.

Czytaj więcej

Włodzimierz Czarzasty: Zlikwidować CBA i IPN, naprawiać TVP

I to właśnie za tę rzetelność, transparentność i bezkompromisową walkę o prawdę jesteśmy co i rusz kopani po kostkach. Tymczasem to dzięki badaniom prowadzonym przez historyków z IPN powstało ponad 3,5 tys. książek wypełniających białe plamy polskiej historii XX w. Od kilku lat wydawane jest anglojęzyczne czasopismo „Review”, w którym publikują znani historycy z Polski i zagranicy. Zachowano dla potomnych bezcenne archiwalia z okresu II wojny światowej i czasów komunistycznego zniewolenia. Projekt „Archiwum Pełne Pamięci” uchronił przed zniszczeniem kilka tysięcy niezwykle ważnych dla naszego dziedzictwa kolekcji archiwalnych pochodzących ze zbiorów prywatnych.

„Drużyna Inki” i inne akcje edukacyjne

Do tego dochodzą działania edukacyjne skierowane do młodych pokoleń. Tylko w ciągu ostatnich dwóch lat w ramach projektu „Drużyna Inki” opowiedzieliśmy o losach dzielnej sanitariuszki polskiego podziemia niepodległościowego Danucie Siedzikówny, ucząc przy tym pierwszej pomocy przedmedycznej blisko 55 tys. uczniów szkół podstawowych i średnich. W ofercie edukacyjnej znalazła się gra wideo „Gra szyfrów”, będąca odpowiedzią na oczekiwania co do nowej formy uczenia historii, także przez zabawę.

Dbamy o groby Polaków rozsiane po całym świecie, czego przykładem jest chociażby renowacja cmentarza w Rusape (Zimbabwe), gdzie spoczywają szczątki uchodźców z „nieludzkiej”, sowieckiej ziemi. W ostatnich siedmiu latach w przestrzeni publicznej pojawiło się blisko 800 upamiętnień zrealizowanych przez IPN lub przy naszym udziale. W przebadanych dotąd 460 miejscach w Polsce i za granicą odnaleźliśmy ponad 2200 szczątków polskich bohaterów zamordowanych w walce o wolną Polskę. 257 odzyskało imiona i nazwiska, gdy ich kości wydobyte z bezimiennych mogił poddano badaniom genetycznym i procesowi identyfikacji. W ciągu ostatnich dwóch lat, po kilku latach przerwy, pojawiły się nowe identyfikacje z powązkowskiej Łączki. Warto doświadczyć tego niezwykle wzruszającego momentu, gdy będący już w podeszłym wieku córka lub syn otrzymują notę identyfikacyjną, wiedząc, że wreszcie po kilkudziesięciu latach pomodlą się i zapalą świeczkę na grobie swojego ojca.

Efekty pracy nad badaniem dziejów polskiego męczeństwa z okresu II wojny światowej

Jan Rokita pisze, że nie widzi efektów pracy nad badaniem dziejów polskiego męczeństwa z okresu II wojny światowej. Proponuję sięgnąć po „Bibliografię historii Polski” czy katalog Biblioteki Narodowej, by znaleźć liczne książki i artykuły przygotowane przez badaczy z IPN, a poświęcone okresowi niemieckiej czy sowieckiej okupacji. W tym ponad setkę dotyczącą relacji polsko-żydowskich, z naukowym periodykiem „Polish-Jewish Studies” na czele.

W okresie rządów SLD Instytut nazywano policją polityczną. W czasie rządów koalicji PiS-Samoobrony-LPR zarzucano, że uprawia politykę historyczną nastawioną na grzebanie w życiorysach

W wolnej chwili warto kliknąć w portal straty.pl, gdzie znalazły się informacje o ponad 5 mln ofiar wojny. Wystawa „Szlaki nadziei. Odyseja wolności” opowiadającą o wysiłku zbrojnym żołnierzy gen. Władysława Andersa i Stanisława Maczka gościła na pięciu kontynentach w 29 wersjach językowych. Ciągle mało? Mógłbym tak wymieniać bardzo długo.

Zarzutów wobec IPN było wiele: policja polityczna czy grzebanie w życiorysach

Krzysztof Śmiszek argumentację o likwidacji Instytutu uzupełnia zarzutem o wysokim budżecie. Tymczasem przeprowadzane rokrocznie kontrole NIK potwierdzają odpowiedzialne podejście w wydatkowaniu środków publicznych na projekty i działania, które realizujemy w ramach nałożonych na nas obowiązków ustawowych. To dobrze zainwestowane fundusze.

Instytut Pamięci Narodowej nigdy nie był, nie jest i na pewno nie będzie na usługach jakiejkolwiek partii politycznej, choć są środowiska polityczne, które potrafią pracę IPN tak po prostu docenić. Inne za każdym razem, gdy dochodzą do władzy, wyłącznie straszą jego likwidacją. Retoryka dowodząca związków kierownictwa tej instytucji z którąkolwiek z partii politycznych nie ma żadnego potwierdzenia w faktach. Bo kierunki działań Instytutu wyznacza ustawa, a nie decyzje polityczne któregokolwiek z ośrodków władzy.

Czytaj więcej

Estera Flieger: Nie likwidujcie IPN

W okresie rządów SLD Instytut nazywano policją polityczną. W czasie rządów koalicji PiS-Samoobrony-LPR zarzucano, że uprawia politykę historyczną nastawioną na grzebanie w życiorysach. Za rządów PO-PSL prawa strona sceny politycznej mówiła o odejściu od badań nad podziemiem niepodległościowym, a rządzący z wyrzutem komentowali list prezesa Łukasza Kamińskiego, by nie chować z honorami na Powązkach Wojskowych Wojciecha Jaruzelskiego. W ostatnich ośmiu latach, w czasach rządów Zjednoczonej Prawicy, najpierw Jarosław Szarek, a obecnie Karol Nawrocki nazywani byli przez przedstawicieli opozycji wykonawcami politycznych decyzji rządzących. Jakich? Tego już nikt nie raczył przedstawić.

Czy aktywność IPN w obszarze polityki pamięci i historii Polski w XX w. interesuje aspirujących do rządzenia polityków?

Co oczywiste i naturalne, efekty działań IPN są wykorzystywane przez partie polityczne do swoich celów. Ale czy to należy traktować jako zarzut formułowany wobec kierownictwa tej instytucji? Nie sądzę. Zwłaszcza że Instytut jest urzędem państwowym, a prezes był i jest niezależnym od bieżącej władzy urzędnikiem. Powołuje go polski parlament na pięcioletnią kadencję. Odpowiada przed parlamentem, rokrocznie przedkładając informację o działalności, będącą szczegółowym podsumowaniem zrealizowanych zadań ustawowych.

Apeluję zatem, by nie kierować się w dyskusjach nad losem IPN emocjami, a skupić na faktach. Albo wprost powiedzieć, że tę instytucję należy zlikwidować, gdyż jej aktywność w obszarze polityki pamięci i historii Polski w XX w. nie interesuje aspirujących do rządzenia polityków. Jeśli tak, to warto sobie postawić pytanie, co po lub zamiast IPN? Zbiorowa amnezja? Czy może koniunkturalne i poprawne politycznie projekty? Najważniejsza jest prawda, która nie ma barw partyjnych.

dr Rafał Leśkiewicz

dr Rafał Leśkiewicz

IPN

Autor

dr Rafał Leśkiewicz

Dyrektor Biura Rzecznika Prasowego i rzecznik prasowy Instytutu Pamięci Narodowej 

Tuż po wyborach zaczęły się pojawiać w przestrzeni publicznej postulaty dotyczące likwidacji Instytutu Pamięci Narodowej. Artykułowali je zarówno politycy wywodzący się ze środowisk postkomunistycznych, tacy jak Włodzimierz Czarzasty, jak i przedstawiciele młodego pokolenia lewicowych działaczy, np. Krzysztof Śmiszek, a także politycy reprezentujący Koalicję Obywatelską. Media przypomniały wypowiedzi Grzegorza Schetyny, gdy ten były działacz NZS jednym tchem mówił, że po zmianie władzy zlikwidują i CBA, i IPN.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Dlaczego nie ma zgody USA na biało-czerwoną szachownicę na F-35?
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Unia Europejska na rozstaju dróg
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Czaputowicz: Zmiana unijnego paradygmatu
Opinie polityczno - społeczne
Cezary Szymanek: Spełnione nadzieje i rozwiane obawy po 20 latach w UE
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Witajcie w innym kraju
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO