Europa 2016 roku pogrąża się w dezintegracji. Sympatycy projektu europejskiego nie powinni rozmyślać nad jego dalszym rozwojem, ale raczej jak powstrzymać jego rozpad. Wiodąca tendencja polityczna polega na tym, że tzw. europejskie rozwiązania antykryzysowe albo nie rozwiązują istoty problemu, albo wręcz wywołują skutki uboczne i przyspieszają dezintegrację. Nie są też najczęściej implementowane, co wynika z ich kosztów i niechęci do nich dużej części społeczeństw w Unii Europejskiej. Niekiedy tworzą pozory europejskich rozwiązań, które w praktyce funkcjonują przede wszystkim w sferze marketingu, a niejednokrotnie skrywają interesy najsilniejszych aktorów. A kiedy są dezawuowane, utrudniają kolejne próby podejmowania wspólnych rozwiązań.
Fiasko polityki antykryzysowej
Tak było w przypadku kryzysu strefy euro, kiedy lansowano politykę oszczędności jako główny mechanizm walki z kryzysem, wspomagany przez pożyczki instytucji międzynarodowych oraz ekspansję monetarną Europejskiego Banku Centralnego. Wszystkie te instrumenty uspokoiły wprawdzie na jakiś czas rynki finansowe, lecz ani nie doprowadziły do oczekiwanych reform strukturalnych, ani nie zlikwidowały problemu zadłużenia. Nie doprowadziły też do sanacji systemu bankowego w Europie. Nie odbudowały konkurencyjności w najsłabszych państwach południowej Europy, jak również w wyraźny sposób nie poprawiły koniunktury gospodarczej w Eurolandzie.
Odpowiedzialność za fiasko polityki antykryzysowej ponoszą przynajmniej w części elity niemieckie, jej główni architekci. Niechętnie spoglądały one na wszystkie te propozycje, które zwiększały skalę redystrybucji w strefie euro. W opinii wielu ekonomistów jest ona niezbędna do pokonania nierównowag makroekonomicznych w całym systemie, a zwłaszcza odbudowania gospodarek w najsłabszych państwach unii walutowej. Niemcy nie byli gotowi przeznaczyć swojej nadwyżki eksportowej na ratowanie tych gospodarek, z wyjątkiem udzielania pożyczek, które miały wymuszać oszczędności budżetowe. Przeciągający się kryzys musiał w tej sytuacji doprowadzić do wzrostu nastrojów eurosceptycznych i antysystemowych. Badania pokazują, że w latach 2005–2015 niemal wszędzie nastąpił spadek entuzjazmu w stosunku do Europy, ale największy w czterech państwach: Grecji, Włoszech, Hiszpanii i Irlandii.
Berlin nie chciał zmienić swojego nastawienia nawet wówczas, gdy na horyzoncie pojawił się kolejny wielki kryzys związany z falą imigrantów. Grecja poddana została ogromnej presji na zaostrzenie polityki oszczędności, chociaż należało raczej kierować do niej strumień pomocy inwestycyjnej, nie tylko niezbędnej dla ożywienia gospodarki, ale również przeznaczony na infrastrukturę pomocy dla napływających uchodźców i imigrantów poszukujących lepszych warunków życia w Europie.
Kryzys migracyjny pokazał bardzo wyraźnie słabość rozwiązań europejskich. Przede wszystkim przez dłuższy czas politycy zachowywali się biernie, później reagowali bardziej na symptomy aniżeli przyczyny kryzysu. Wyzwaniem stało się to, jak absorbować falę uchodźców i innych imigrantów, a nie to, jak uszczelnić unijne granice zewnętrzne lub zakończyć konflikt w Syrii. Niektóre pomysły europejskie wywoływały opór i niemal w ogóle nie były realizowane.