Wspólna lista partii opozycyjnych, przedstawiona przez „Gazetę Wyborczą” jako jedyny sposób na odsunięcie PiS od władzy, ma swoich zwolenników i przeciwników. Wydaje mi się jednak niebezpiecznym dla opozycji scenariuszem, w którym dyskusja o wspólnym starcie – choć ważna – zepchnęłaby na dalszy plan inny istotny problem. Otóż badanie firmy Kantar dla „Wyborczej” pokazuje, że w zależności od wariantu PiS może liczyć na poparcie między 36 a ponad 40 proc., zaś Konfederacja – między 13 a 15 proc. Jeszcze kilka tygodni temu niektóre sondaże pokazywały, że PiS wyraźnie przegrywał z Platformą Obywatelską – tzw. demokratyczna opozycja mogła razem liczyć na ponad 50 proc. głosów. Poparcie dla PiS i Konfederacji rośnie, a dla PO, PSL, Lewicy i Polski 2050 spada.
Co takiego stało się w ostatnich miesiącach, że trend się odwrócił? Przecież inflacja bije kolejne rekordy, gospodarka zwalnia, ujawniono skandale z dotacjami Willa+ i NCBiR oraz kilka innych afer. Wydarzył się dramat w rodzinie szczecińskiej posłanki PO, w którym ponurą rolę odegrał pisowski aparat propagandy.
Czytaj więcej
Publikacja "sondażu obywatelskiego" przez Gazetę Wyborczą jeszcze bardziej rozkręciła emocje wokół formatu startu opozycji. I nic nie wskazuje na to, by ta dyskusja miała się skończyć.
Czy dyskusja o jednej liście nie jest w pewnym sensie kreatywną księgowością, mającą ukryć ten trudny dla opozycji bilans strat?
Czy liderzy opozycji zbyt głęboko nie są uzależnieni od Twittera, na którym dzień po dniu ogłaszany jest koniec PiS, gdzie każda afera ma już być gwoździem do trumny jego rządów, że nie dostrzegają czegoś, co czują, myślą albo o czym rozmawiają Polacy nie aż tak mocno zainteresowani polityką? Może widząc we wszystkich telewizjach i na wszystkich portalach zdjęcia prezydenta USA Joe Bidena witającego się z Andrzejem Dudą i Mateuszem Morawieckim, uznają, że mimo wszystkich wad obecnej władzy wciąż jesteśmy normalnym krajem, w którym toczy się normalne życie? Owszem, 47,3 proc. Polaków uważa, że w ostatnich latach demokracja w Polsce słabnie, ale to niemal dokładnie tyle samo, ile wynosi średnia takich obaw w całej UE.