Ten rok ma należeć do opozycji. Wizja wygranych wyborów, powołania wspólnego rządu, wprowadzenia zmian oczekiwanych przez większość obywateli, błyskawiczne pozyskanie środków z UE – to naprawdę świetlana perspektywa. Większość aspirujących do władzy jest już w nią tak zapatrzona, że w większości po konfucjańsku zasiadła wzdłuż rzeki, czekając, by trup wroga spłynął nią z nurtem. Chyba trochę za wcześnie.
Stabilizacja sondaży na poziomie pozwalającym KO, Polsce 2050, Lewicy i PSL na sformowanie rządu to za mało. Jest dużo nieznanych czynników, niepewności i zagrożeń (mijający rok nauczył nas, że o niektórych zapewne nie mamy jeszcze pojęcia), żeby pozwolić sobie na bezczynne oczekiwanie. Jeśli uznać, że Jarosław Kaczyński przyjął już do wiadomości, że wygrać będzie mu bardzo trudno, i wzmacnia podczas spotkań z aktywem żelazny elektorat, wypowiadając swoje dość kołtuńskie zwischenrufy, to nie ma wiele czasu, by popracować nad jakimś pomysłem na rządzenie. Bo wizja PiS jako największej partii opozycyjnej z liczbą mandatów, jak dziś wskazują sondaże, między 195 a 205, to powinien być zły sen Donalda Tuska. A do tej roli przygotowuje swoje oddziały Kaczyński.
Czytaj więcej
W tym roku łatwiej wskazać najskuteczniejszych polskich polityków, bo do miana najgorszych pretendowało zbyt wielu.
Nikt lepiej nie wykorzysta bowiem przyszłych koalicyjnych sporów światopoglądowych, np. KO z PSL i Hołownią, oraz ekonomicznych z Lewicą niż uzbrojny w silną zdolność destrukcji PiS. Każde potknięcie i pomysł w rodzaju skracania wieku emerytalnego zostaną bezwzględnie wykorzystane do odbudowy poparcia. Każda dyskryminowana grupa, cała niedoinwestowana budżetówka, rodzice osób niepełnosprawnych, górnicy, kontrolerzy ruchu lotniczego – natychmiast trafią na sztandary nowej opozycji, bez mrugnięcia powieką przez prezesa, który pryncypialnie upomni się o społeczną solidarność. Nikt nie będzie wtedy pamiętał Polskiego Ładu, braku podwyżek, planów masowych zwolnień nauczycieli czy inwestycji pochłaniających miliardy z podatków. Zacznie się nowe rozdanie.
Więc może jednak warto przezwyciężyć mechanizm politycznej konkurencji i różnych osobistych antypatii i zacząć się namawiać?