Nieustanne gawędy Jarosława Kaczyńskiego podczas jego objazdu po kraju są pozornie prezentem dla opozycji. Dostaje ona możliwość pokazania, jak anachroniczne są jego poglądy, jak oderwany od rzeczywistości i współczesności jest lider partii rządzącej. Ale może to być zatruty prezent: komentując każde absurdalne zdanie wypowiedziane przez Kaczyńskiego, opozycja zaczyna grać według jego zasad. To on umacnia się jako ten, który ustala reguły gry w naszej polityce, to on narzuca tematy, a opozycja jedynie na nie reaguje, komentuje.
Diabelska alternatywa
Wydaje się, że to spore ryzyko dla opozycji. Stając się wiecznie oburzoną lożą komentatorską, tylko umacnia korzystny dla PiS podział ról, w którym opozycja mówi wyłącznie o Kaczyńskim, za to on na spotkaniach z wyborcami opowiada o wszystkim – o tym, jak widzi problemy Polski i Polaków.
To iście diabelska pułapka, bo właściwie nie ma z niej dobrego wyjścia. Nie reagując na wystąpienia Kaczyńskiego, opozycja marnowałaby polityczne szanse, które on sam jej daje. Reagując, też robi źle, bo utrwala swoją reaktywność i pozwala prezesowi PiS pisać agendę polskiej polityki.
Zresztą opozycja musi się mierzyć również z pewnymi nadmiernymi oczekiwaniami ze strony komentatorów. Wciąż słychać pytania o program, o to, co chce zaproponować Polakom po wyborach. Ale przecież to złudzenie. Wyborcy doskonale wiedzą, czego spodziewać się po PiS czy po Platformie. Kaczyński może przedstawić program i go w ogóle nie zrealizować, a i tak nie zmieni to jego poparcia. Przecież wyborcy – i PiS, i opozycyjni – doskonale wiedzą, jaką będzie uprawiać politykę, mając w pamięci siedem ostatnich lat. Dokładnie tak samo jest z Tuskiem – z programem czy bez, przecież wyborcy opozycji doskonale wiedzą, jak będą wyglądały jego rządy.
Tyle że jakoś pisania programu nikt od PiS nie wymaga, ale narzekanie na brak programu opozycji wciąż tu i ówdzie słychać. Choć trzeba pamiętać, że czym innym jest wyborczy program, którego nikt nie czyta, a czym innym opowieść o Polsce, która trafia do ucha wyborcy i przekonuje go do tego, by jednak pójść zagłosować. W tym sensie kampania będzie bitwą na narracje, a nie na programy.