Czasem mam wrażenie, że żyję w innym świecie niż większość moich współobywateli. A zwłaszcza tych pracujących w mediach i śledzących ich przekaz. Nigdy na przykład nie uważałem, że różnice między dwoma największymi partiami politycznymi w Polsce są nie do przezwyciężenia. Owszem, z biegiem lat nabrały ostrości, bo obu stronom i im medialnym kibicom było to na rękę. Ale przecież Prawo i Sprawiedliwość oraz Platforma Obywatelska wciąż są partiami prawicowymi, a w fundamentalnych sprawach się zgadzają. Jedni i drudzy są za Polską w Unii Europejskiej oraz NATO, ostro występują w obronie Ukrainy i zwalczają Rosję, ba, nawet w kwestii podatków są za ich obniżaniem (przynajmniej werbalnie). Właściwie, poza animozjami osobistymi i długą historią konfliktu, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby się dogadały.

Podobny efekt obcości, by odwołać się do języka teatru, odczuwałem, kiedy zaczęła się pandemia covidu. Media podkręcały atmosferę, cały świat się zamykał, a ja ze zdumieniem obserwowałem sąsiada. W poniedziałek przed ogłoszeniem ogólnoświatowej katastrofy wsiadał ze mną do windy. Dzień później wolał iść piechotą. Nie, żebym kwestionował istnienie koronawirusa, ale dziś widać już jasno, że strategia lockdownów była najgorszą z możliwych. To ona w dużej mierze odpowiada za stojącą u progu recesję. Niewiele wskazuje też na to, aby dzięki niej udało się uratować życie milionów ludzi. Co za różnica, czy umierali na covid czy na co innego? Przecież tzw. nadmiarowe zgony to nic innego jak efekt obłąkańczej polityki zamykania szpitali. Potwierdza to przykład Szwecji, gdzie restrykcje były łagodne, a zgonów było mniej. Jednak kiedy pandemia się zaczynała, ludzi mówiących to, co napisałem powyżej, wyśmiewano i wrzucano do worka z hasłem „foliarze”. Tymczasem ja od marca 2020 r. zdania nie zmieniłem.

Czytaj więcej

Prof. Simon: Obowiązkowo bym zalecił szczepienia wszystkim po 60. roku życia

Dlatego źle się czuję, pisząc to, co napiszę teraz, ale tego wymaga uczciwość. Otóż z niedowierzaniem obserwuję w części naszych mediów elektronicznych relacje z wojny w Ukrainie. Jeśli wierzyć dziennikarzom, z nielicznymi wyjątkami, można by sądzić, że Rosja przegrywa. Tymczasem jest dokładnie na odwrót. Każdy, kto umie czytać ze zrozumieniem, widzi, że bohaterscy Ukraińcy są w odwrocie i jak tak dalej pójdzie, mogą ponieść porażkę. Przecież Rosjanie właśnie zajęli cały obwód ługański! Tymczasem w mediach trwa święto, bo Ukraińcy odzyskali Wyspę Węży! Chciałbym się mylić, ale widać wyraźnie, że sprawy przybrały zły obrót. A wszystkim sugeruję, żeby w pierwszej kolejności zaczęli wierzyć faktom.