[b][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/03/13/historyczna-koniecznosc-eutanazji/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]
Kiedyś skłonny byłem głosić twardo: mowy nie ma nigdy i za nic! Dzisiaj mówię raczej: w zasadzie odrzucam, ale zależy, o kim konkretnie rozmawiamy. No bo jeśliby za parę lat, tak hipotetycznie, dorosła już córka Alicji Tysiąc stwierdziła, że opiekowanie się starą, ślepą matką źle jej robi na zdrowie i niniejszym życzy sobie rodzicielkę dobić ? to kto mógłby zaprzeczyć, że ona akurat ma do tego moralne prawo?
Ja wiem, co usłyszę ? że na w ł a s n e życzenie, tylko na własne… Jeśli ktoś jest śmiertelnie, nieuleczalnie chory, albo, wedle najnowszego holenderskiego projektu, stuknęła mu siedemdziesiątka, to może poprosić o skrócenie mu cierpień. Dobra, dobra. Powiedzmy ? na razie tak się mówi.
I zresztą już takie gadanie obraża przeciętną inteligencję. Bo wynika z niego, że człowiek ze śmiertelną chorobą (jak potwierdzi każdy lekarz, w zdecydowanej większości wypadków pociągającą za sobą depresję, która przez współczesną medycynę od dawna traktowana jest jako osobna choroba, a myśli samobójcze jako jej typowy, oczywisty objaw) względnie w daleko posuniętej starczej demencji jest bardziej poczytalny, niż człowiek młody i zdrowy. Przecież jeśli człowiek młody i zdrowy popełnia samobójstwo, to się go ratuje. Robi płukanie żołądka, transfuzję, operację, co tam potrzebne. Choć wydaje się oczywiste, że pacjent by sobie tego nie życzył. Zupełnie nie bierze się pod uwagę jego własnej, jednoznacznie wyrażonej samobójczym aktem woli. Ba, po odratowaniu wali mu się w żyłę antydepresanty, aby chemicznie wymusić na nim zmianę decyzji. Często zdarza się, że po odratowaniu taki człowiek żyje jeszcze długo i umiera w sposób naturalny.
Lekceważymy więc wolę rozstania się z życiem człowieka młodego i zdrowego, uznając, że po prostu mu odbiło i zaraz dojdzie do siebie. Ale jeśli tę samą wolę wyrazi człowiek stary i chory, nie zakładamy, że to chwilowe obniżenie nastroju, tylko posłusznie podajemy (to znaczy ? mamy podawać, a w niektórych krajach już) mu szpilę, zanim się rozmyśli.