Pogląd, że polski system ochrony zdrowia znajduje się w stanie daleko posuniętej anarchizacji i wymaga reformy, jest uznawany przez wszystkich za oczywisty. Stwierdzenie premiera Donalda Tuska, że bierze osobistą polityczną odpowiedzialność za poczynania swojej formacji w tym zakresie, było aktem dużej odwagi i należą się zań wyrazy uznania. Premier udzielił ludziom swojej partii wielkiego kredytu zaufania. Niestety, trzeba stwierdzić, że kredyt ten został tak przez ekipę rządową, jak i Klub Parlamentarny PO roztrwoniony.
Resort zdrowia okazał się niezdolny do przedstawienia pakietu ustaw reformatorskich. Zamiast tego zbiór projektów ustaw przedstawił Klub Platformy Obywatelskiej. Ten sposób przedłożenia inicjatywy ustawodawczej przez obóz rządzący uzasadniono potrzebą szybkiej pracy w parlamencie. Niemniej został on skrytykowany nie tylko przez opozycję, ale też korporacje zawodów medycznych, ekspertów, pracodawców oraz działające w służbie zdrowia związki zawodowe.
Mimo podkreślania przez partię rządzącą konieczności szybkiej pracy rozpatrywanie przedłożonych projektów sama koalicja wstrzymała na wiele miesięcy.
Nad projektem ustawy o dodatkowych ubezpieczeniach zdrowotnych pracować nie sposób, gdyż obarczony jest on tak istotnymi wadami prawnymi, że został za zgodą marszałka Sejmu zamrożony, a pakiet ustaw obejmujący materię obecnie regulowaną przez ustawę o zakładach opieki zdrowotnej oczekiwał przez miesiące na stanowisko rządu. Po przesłaniu do Sejmu stanowiska rządu posłanka koalicji rządowej zgłosiła w formie kilkudziesięciu poprawek do własnego projektu zupełnie nową ustawę, poważnie odbiegającą od pierwszego przedłożenia.
Koalicja rządowa przeforsowała w odpowiedniej podkomisji tryb pracy, który uniemożliwia jakąkolwiek merytoryczną dyskusję nad de facto zupełnie nową ustawą o zakładach opieki zdrowotnej. Ten tryb pracy oprotestowały stanowczo związki zawodowe, a posłowie opozycji ze wszystkich klubów zrezygnowali z pracy w podkomisji. W rezultacie doszło do sytuacji, że fundamentalna dla systemu ustawa ustrojowa nie ma autora, który byłby za nią politycznie odpowiedzialny. Autorem takim może być rząd lub klub parlamentarny. Nie może nim być jedna posłanka.