A tu z krain ościennych wieści zaczęły napływać, że nowe u nich w architekturze prądy się zalęgły, przestrzenne i powietrzne bardzo, że ichmości królowie pałace sobie stawiają z marmurów białych, rozległe, zdobione bogato i otoczone ogrodami i parkami. Zapragnął tedy Spolegliwy iść za rozwojem, a i sobie, i rodzinie wygodzić. Dlatego konkurs na nową siedzibę rozpisał. Zbiegli się zaraz architekci ze wszystkich stron, rajzbrety rozstawili i dawaj projektować, a z rozmachem, że ino rysiki po kartonie latały. Gdy nadszedł dzień ostateczny, obejrzał król projekta wszystkie, najpiękniejszy wybrał, autora złotem i orderem nagrodził i realizację nakazał.
A plany zaiste były wspaniałe. Pałac z różowego marmuru miał stanąć. Cztery miał mieć piętra – tyle, ile pór roku. 12 korytarzy – tyle, ile miesięcy. 52 komnaty wedle tygodni i 365 okien witrażowych. A wewnątrz stiuki i kolumny, freski i plafony. Tympanony i kariatydy. Baseny i fontanny, baldachimy, draperie i boazerie.
[srodtytul]Gdy pieniądze biednym rozdano [/srodtytul]
Zanim jeszcze budowa się rozpoczęła w miejscu wyznaczonym, do króla przybyła Rada Tronowa w pełnym składzie i, padłszy przed monarchą na twarz, o posłuchanie poprosiła. Udzielił go król łaskawy, a rada w te ozwała się słowa: - Najjaśniejszy królu i panie, obliczyliśmy, ile też ten pałac, tyleż zbytkowny co luksusowy, kosztować będzie. Suma jest ogromna. I otóż błagamy cię, najjaśniejszy, abyś rozważył w swym sumieniu, czyli godnie jest wznosić gmach takowy, gdy kryzys kraj gnębi i tyle wokół biedy. Starcy nie mają pieniędzy na mieszanki ziołowe, nie mówiąc już o suszonych ropuchach i proszku z nietoperzy. Dzieci przychodzą do szkoły bez śniadania i wychodzą bez obiadu. Ze sprzedaży pustych butelek nikt się już dziś dostatnio utrzymać nie może, a w większości domów gnieżdżą się bezdomni.
Król wysłuchał ich, poczerwieniał lekko na gębie, ale od zamysłu odstąpić nie chciał, bo bardzo się już był do niego przywiązał. I wtedy cicho ozwał się marszałek wielki koronny: – Wolnej elekcji ci u nas nie masz, i nic od tego nie zależy, ale jeśli chcesz, panie, przejść chlubnie do historii, zastanów się dobrze, co ci czynić wypada.
Nie zastanawiał się Spolegliwy dłużej, jeno palnął się berłem w kolano i wykrzyknął: – Zaiste, racja ci jest! Nic budować nie będziemy, a pieniądze biednym się rozdzieli! Jak rzekł, tak się i stało. Pieniądze rozdano biednym, według stopnia niedostatku, komu mniej, a komu więcej. Ale coś się złego dziać poczęło. Zamiast ubywać, biednych zaczęło przybywać. Zubożeli murarze, którzy nie zarobili przy stawianiu nowego pałacu, upadły kamieniołomy marmuru różowego, tartaki i cegielnie, poszli na bezrobocie sztukatorzy, cieśle, malarze fresków, ogrodnicy i dekarze, a za nimi ich rodziny popadły w nędzę. Bieda panowała coraz większa, a już nie było czym ubogich wspierać, bo środki na pałac przeznaczone rozdane zostały wcześniej. I tylko szynkarze się bogacili, ale też jeno na kredyt. I tak swoim wspaniałym projektem, a potem rezygnacją, wywołał król Socjologiusz największą nędzę w dziejach królestwa. A mimo to, zgodnie z przewidywaniami marszałka, przeszedł do historii jako wzór władcy o gołębim sercu, na krzywdę społeczną wrażliwego.