Na wiosnę szykuje się migracja. Miśki, wylazłszy z gawry, odlecą do ciepłych krajów. Sikorski do NATO, Fotyga do ONZ, Cimoszewicz do Rady Europy, a Orzechowski do Parlamentu Europejskiego, o ile go przedtem nie zbadają alkomatem. Reszta na Wyspy Kanaryjskie badać wpływ kryzysu globalnego na pogłowie kanarków. Zdechł kanarek, zdechł, wsadzili go w mech, przysypali piaskiem... Co było dalej, niech sobie każdy dośpiewa.
Senna ci u nas atmosfera i prowincjonalna. Na szczęście mamy młodych, zdolnych artystów, którzy nie kroczą wprawdzie w awangardzie światowej, ale za to czuwają i sprytnie zachodzą ją od tyłu.
[srodtytul]Wyciskanie tłuszczu [/srodtytul]
Świeżo upieczona artystka dyplomowana z Gdańska (nigdy nie zapomnę podpisu pod zdjęciem z promocji w szkole straży pożarnej: „świeżo upieczeni oficerowie pożarnictwa" – przytaczam, bo może być natchnieniem dla kandydatów na artystów, w końcu zdarzają się ofiary i pożary, a kanapka z pieczenią to piękny temat pracy dyplomowej. Albo móżdżek po polsku na grzance z jajami) Alina Żemojdzin obroniła pracę dyplomową na ASP, przedstawiając linię kosmetyków wyszczuplających na bazie ludzkiego tłuszczu.
Praca została oceniona celująco, tylko nie wiadomo, na podstawie jakich kryteriów. Domyślam się, że skuteczności. Skoro dawcy tłuszczu wyszczupleli tak, że została z nich skóra i kości, to użytkowników czeka to samo. Jest w tym wobec tego także głęboka myśl eschatologiczna, którą kiedyś pięknie wyraził Jan Brzechwa (notabene, w Trójmieście persona post mortem non grata, bo nie może być patronem szkoły): zostawcie te swary głupie, tak czy siak skończymy w zupie. Gdyby kosmetyki były z tłuszczu Brzechwy, sens filozoficzny dzieła byłby głębszy. Niestety, anonimowość tłuszczu w kremie odbiera część artystycznego wrażenia.
Pamiętam, że kiedy Katarzyna Kozyra wystawiła „Piramidę zwierząt", do mojej wrażliwości artystycznej najbardziej przemówiła informacja, że koń będący podstawą tej konstrukcji został osobiście przez artystkę zaszlachtowany, obdarty ze skóry i wypchany. Tu jest pewien deficyt w osiągnięciu Aliny Żemojdzin. Gdyby jej tłuszcz został wyciśnięty z konkretnej osoby, a jeszcze znanej publicznie, gdyby słoiki były sygnowane ostatnim podpisem dawcy i opatrzone zdjęciem odtłuszczonych zwłok, artystka nie tylko zdobyłaby sławę, ale i pieniądze. Smalec z polityka (oczywiście w grę wchodziliby tylko zażywni) byłby hitem handlowym i przebiłby na aukcjach sztuki dla bogatych parweniuszy nie tylko Michałowskiego, ale nawet Kossaka.