[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/09/09/lukasz-warzecha-pionki-w-amerykanskiej-grze/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]
Stany Zjednoczone autentycznie by nas szanowały i się z nami liczyły, gdyby nie nasz do nich lekceważący stosunek, zwłaszcza w ciągu ostatnich dwóch lat – [link=http://www.rp.pl/artykul/357210.html]taką tezę postawił w swoim tekście prof. Zbigniew Lewicki[/link], wybitny amerykanista. Trudno się z nią zgodzić z jednego zasadniczego powodu: w niej samej kryje się sprzeczność.
Z jednej strony prof. Lewicki głosi słuszną skądinąd tezę, że dla Ameryki jesteśmy jednym z niezliczonego grona państw, które zabiegają o jej uwagę. Czas, gdy Polska była w centrum wydarzeń, skończył się bezpowrotnie. Z drugiej jednak strony źródła nastawienia Waszyngtonu do Warszawy prof. Lewicki upatruje niemal wyłącznie w naszym postępowaniu, całkowicie pomijając wewnętrzne czynniki amerykańskie i globalną sytuację.
Innymi słowy, teza prof. Lewickiego brzmi trochę megalomańsko: mała z punktu widzenia Ameryki Polska jest w stanie tak bardzo ubóść potężnego sojusznika tym czy innym dyplomatycznym nietaktem, że determinuje to całą politykę Stanów Zjednoczonych wobec niej.
[srodtytul] Sojusz ponad wszystko? [/srodtytul]