[wyimek][link=http://blog.rp.pl/skwiecinski/2010/06/02/a-jednak-zapatero/" "target=_blank]Weź udział w dyskusji[/link][/wyimek]
Sekretarz generalny nieistniejącej już Unii Wolności Mirosław Czech, od kilku lat dziennikarz „Gazety Wyborczej”, w opublikowanym w tymże dzienniku tekście atakuje PiS i niepodporządkowujących się linii wytyczanej przez publicystów „GW” . Czyni to w sposób dość przewidywalny (III RP była i jest OK., rząd Tuska rządzi sprawnie, głównym problemem są szukający dziury w całym opozycyjni dziennikarze, którzy określają się jako konserwatyści, a nie szanują elit, itd. itp.).
Nie warto więc byłoby poświęcać tekstowi Czecha uwagi, gdyby nie jeden element, w pewnym sensie nowy, który sprawia, że artykuł byłego polityka warto zauważyć. Są to passusy, poświęcone o. Tadeuszowi Rydzykowi i — szerzej — polskiemu Kościołowi.
Oczywiście, niechęć „Wyborczej” do twórcy Radia Maryja sama w sobie nie jest niczym nowym. Podobnie jak nowym zjawiskiem w polskim życiu religijnym i publicznym nie jest o. Tadeusz (bynajmniej nie bohater mojego romansu). Nowy jest jednak poziom wrogości, emanujący z tekstu Czecha. A zwłaszcza — konkluzje, które były sekretarz generalny ze swej wrogości wyprowadza.
Czech cytuje publiczne wypowiedzi ojca Tadeusza. Wypowiedzi dotyczące polskiej polityki po Smoleńsku. Wypowiedzi w sporej części i insynuacyjne, i — wbrew intencjom autora — wpadające w groteskę (Putin wraz z Tuskiem układający na miejscu smoleńskiej katastrofy „scenariusz szumu informacyjnego”, obecna Polska krajem kolonialnym itd.).