Uzasadnieniem były wyniki samej analizy: bardzo często zasadnicze potępienie radia wpływało na utwierdzanie się słuchaczy we wrogich postawach. Oczywiście nie należy zapominać, że radio, i osobiście o. Rydzyk, używa bardzo ostrego języka, piętnującego wrogów, a zwłaszcza "głównego wroga", czyli "Gazetę Wyborczą", i wszelkich "liberałów", w tym także kościelnych, z biskupami włącznie.
W tej sytuacji wydało mi się ważną sprawą w demokratycznej Polsce zaproponować taką debatę narodowo-obywatelską, w której nikt nie byłby z góry wykluczony. Zakładałem, że warto podjąć próby przebicia się przynajmniej do części zwolenników o. Rydzyka po to, aby móc zmienić ich często absurdalne we współczesnym świecie opinie i pełne wrogości, moralnie złe postawy. A także zmusić przedstawicieli radia do podjęcia rzeczowej rozmowy. Zakładałem, że można poddać krytykowane poglądy merytorycznej dyskusji, tym bardziej że na ogół były one częścią światopoglądu opartego na polskiej, narodowo-katolickiej tradycji politycznej. Tradycji będącej spuścizną Narodowej Demokracji.
Chodziło mi o podjęcie poważnej debaty, wykazującej błędy i negatywne konsekwencje zakładanych przez tę tradycję rozwiązań, a także jej moralną wymowę, nie do przyjęcia w rzeczywistości po II wojnie światowej. Tym bardziej zaś na początku XXI wieku. Dlatego też w końcowych wnioskach z analizy audycji Radia Maryja znalazło się zdanie następujące: "Otwiera to (…) raczej w Polsce niedyskutowane zagadnienie: jak walczyć skutecznie z tym, co w (…) świadomości i pamięci zbiorowej wydaje się być nieprawdziwe w świetle złożonego obrazu historii i co wydaje się, co więcej, również szkodliwe z ważnych społecznie punktów widzenia? Warto to zagadnienie poddać prawdziwej i wnikliwej dyskusji, być może także z udziałem tych, którzy dumnie noszą tożsamość "słuchaczy Radia Maryja"". A więc chodziło o wyjście z sytuacji, która radykalnie dzieli obywateli, a wzajemnie piętnujące się strony zamieniają się we wrogie obozy. Tym bardziej że konflikt ten ma wymiar polityczny. Nie tylko aktualna sytuacja to powoduje, ale i fakt, że zespół przekonań, o które chodzi, płynie z tradycji. A tej przecież nie da się zlikwidować. Natomiast warto ją przepracować.
[srodtytul]Cierpienia narodu [/srodtytul]
To wezwanie okazało się kompletną utopią: ani ci, którym obca i – co tu dużo mówić – wstrętna jest ideologia wyrażana w radiomaryjnych audycjach, ani tym bardziej przedstawiciele narodowo-katolickiego światopoglądu nawet przez chwilę nie mieli zamiaru zacząć ze sobą rozmawiać inaczej niż w formie wzajemnego potępiania. Istotnie, samo otwarcie takiej rozmowy jest piekielnie trudne: w żaden sposób nie można wszak zrezygnować z negatywnego moralnego osądu takich postaw jak antysemityzm, tak swobodnie wyrażany na falach Radia Maryja, jak więc zarazem podjąć dyskusję? Zwłaszcza gdy druga strona nie ma ku temu żadnej chęci, a dynamika dyskursu, jaki się rozwinął w minionym roku za sprawą katastrofy smoleńskiej, tylko konflikt i przepaść między obywatelami wzmocniła.
Jako autor opracowania naraziłem się na zarzuty, że oto popieram światopogląd Radia Maryja, oraz na dowolne interpretacje, takie jak pana Terlikowskiego. Mam więc potrzebę jasnego sformułowania – i to na bazie socjologicznej analizy – poglądu na temat problemu, jakim jest Radio Maryja. Dla mnie jako badacza nie ulega wątpliwości, że rozgłośnia ta odegrała i odgrywa znacznie większą rolę w życiu społecznym Polaków, niżby to wynikało z nie tak dużej słuchalności, mierzonej w systematyczny sposób.