Marek Domagalski i jego rozmówca mec. Jerzy Naumann (tekst "Przedwyborcza demolka małżeństwa", "Rz" 7 czerwca 2011 r.) mylą się, pisząc, iż przyjęcie rozwiązań umożliwiających zawieranie związków partnerskich jest deprecjonowaniem małżeństwa, które – jak słusznie twierdzą – jest elementem ładu społecznego. Związki partnerskie są jednak także jego elementem – wywodzą się bowiem i odpowiadają na realne potrzeby społeczne. Są częścią samoregulującego się systemu dążącego do równowagi i harmonii społecznej nazywanego w socjologii właśnie ładem społecznym.
Pogwałcenie konstytucji
Rzeczywistości nie da się zakłamać – w dzisiejszym świecie koegzystują ze sobą różne formy kohabitacji, a państwo powinno je po prostu wspierać. Nowoczesna koncepcja państwa, w tym rozumienie ładu społecznego, zbudowana jest bowiem na teorii umowy społecznej opartej na myśli Thomasa Hobbesa, Johna Locke'a czy Jeana-Jacques'a Rousseau. Teorii, która zakłada, że to państwo jest dla obywatela, a nie obywatel dla państwa.
Państwo powinno zrobić wszystko, by każdemu obywatelowi żyło się godnie, a jego prawa były równe, nie tylko w literze prawa, ale również w praktyce życia codziennego. Powinno więc wspierać zarówno małżeństwo heteroseksualne, jak i samotnie wychowującą dziecko matkę lesbijkę.
Jeśli więc mamy być społeczeństwem, gdzie wszyscy obywatele są równi wobec prawa, należy się zastanowić nad celowością dyskryminacji osób, które pozostając w jednopłciowych związkach partnerskich, nie mogą ich rejestrować czy formalizować. Poruszając się według demokratycznych zasad państwa prawa, nie możemy dopuszczać do faworyzowania obywateli pozostających w związkach różnopłciowych. Mamy bowiem do czynienia z jawną dyskryminacją ze względu na orientację seksualną, a także – a może przede wszystkim – pogwałceniem konstytucji.
Już w artykule 1 przyjęta w 1997 r. ustawa zasadnicza mówi, iż "Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli", a więc obywateli homoseksualnych także. Ryszard Kalisz, poseł SLD, powiedział niedawno, iż "państwo nie ma obywatelowi narzucać, jak żyć, tylko być gwarantem praw i wolności obywatelskich. Szczęście jest przecież sprawą tak niezwykle indywidualną, nikt, a już w szczególności państwo, nie powinno narzucać, jak to szczęście osiągać". Powinno mu jednak gwarantować prawo do szczęścia bez dyskryminacji.