Piotr Semka o Donaldzie Tusku i konwencji PO

Platforma nie zaskoczyła żadną nową wizją. Stary towar został opakowany w efektowny celofan – ocenia publicysta "Rzeczpospolitej"

Publikacja: 13.06.2011 19:32

Piotr Semka

Piotr Semka

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński kkam Kuba Kamiński Kuba Kamiński

Gdańska konwencja Platformy Obywatelskiej pokazuje, jak wyglądać będzie jej kampania wyborcza. Po czterech latach umiarkowanych sukcesów Donald Tusk musi na nowo zmobilizować elektorat, który w 2007 r. zapewnił mu zwycięstwo nad PiS.

Sprawna organizacja wiecu, skuteczne wypełnienie hali delegacjami z całego kraju, wreszcie perfekcyjna dramaturgia spotkania pokazują determinację PO. Jednak ogólne wrażenie przywodzi na myśl koncerty Madonny z drugiej połowy jej kariery. Nowych pomysłów wprawdzie brak, ale stare treści wciąż dobrze się sprzedają dzięki efektownym fajerwerkom i rutynie gwiazdora. Uważne oko krytyka co rusz rozpoznaje jednak w programie stare chwyty w nowym opakowaniu. Ale część z nich nie wypada już tak dobrze jak kiedyś.

Zagraj to jeszcze raz,  Donald...

Najwięcej nowo-starych konceptów zauważyć można było w przemówieniu Donalda Tuska. Lider PO wciąż może wzbudzać zazdrość u konkurentów swobodą, z jaką wygłaszawielominutowe mowy. Umiejętnością skracania dystansu z salą poprzez wtrącenia typu: "Znacie mnie przecież" czy "Uwierzcie, że to nie jest żaden przygotowany greps". A wszystko to na wystudiowanym luzie, choć gdy trzeba, premier potrafi przemówić twardszym tonem prawdziwego lidera. Ale większość efektownych szlagwortów już słyszeliśmy.

Platforma jako wspaniała drużyna Barcelony? To przecież nowa wersja sloganu o drugiej Irlandii. Fraza o "nieklękaniu przed księdzem"? Toż to Tusk z początków lat 90., gdy jako szef KLD głosił, że nie interesuje go, kto z liberałów zaczyna niedzielę od mszy, a kto od meczu Lechii. Slogany o tym, że w rządzie PO – PSL bezpartyjni członkowie są równoprawnymi partnerami? To powrót do tezy, że Platforma nie jest żadną partią, tylko grupą "obywateli, którzy chcą coś zrobić razem".

Żarty, że premiera z racji jego słynnego dziadka najbardziej cieszy zazdrość niemieckich gazet o sukces Polski? Słyszeliśmy to już chyba rok temu. A hasła o uwalnianiu energii Polaków, o tym, że miłość jest ważniejsza od władzy? Też już były, tyle że dziś brzmią jak kpina, zważywszy na to, że Platforma zamieniła się w żarłoczną partię władzy. Echem porażek PO w budowie autostrad i stadionów była arogancka dewiza Tuska, że jeśli nawet PO popełnia błędy, to nic lepszego od niej nie istnieje i wyborcy są po prostu skazani na platformersów.

Donald Tusk stał się bardziej szczery, gdy zaczął sugerować, iż Platforma, wybierając z poszczególnych partii ich najlepszych ludzi, staje się jakąś ponadpartyjną emanacją narodu. Tyle że to szczerość kogoś, kto zaczyna się czuć wyłącznym właścicielem III RP.

Coming out bez wdzięku

Dramaturgię gdańskiego kongresu zbudowano na coming oucie dwóch nowych nabytków PO – Joanny Kluzik-Rostkowskiej i Dariusza Rosatiego. To z kolei sequel wiecu sprzed czterech lat w Gnieźnie, gdzie przejście do obozu Platformy celebrowali utożsamiani wcześniej z PiS: Radosław Sikorski, Bogdan Borusewicz i Antoni Mężydło.

Tym razem efekt był znacznie słabszy, jeśli wręcz nie przeciwskuteczny. Szczególnie wybór Joanny Kluzik- -Rostkowskiej na gwiazdę konwencji wskazuje, że speców z PO zaczyna zawodzić intuicja.

Transfer niedawnej szefowej PJN pod skrzydła Platformy wywołał więcej niesmaku niż podziwu i paradoksalnie odkrył cyniczną twarz Platformy. O ile przejście do PO Bartosza Arłukowicza było zaskoczeniem i przyniosło cenne punkty propagandowe, o tyle przejście Joanny Kluzik-Rostkowskiej już nie miało takiego wdzięku. Była szefowa PJN wygłaszająca ze sceny w swoim tradycyjnym czerwonym żakiecie z bardzo niewyraźną miną: "Odpowiada mi wasze towarzystwo", sprawiała wrażenie osoby, która właśnie pojęła, jak instrumentalnie ją wykorzystano. Z kolei Bartosz Arłukowicz ogłaszający, że jednym z patronów PO jest Jacek Kuroń, przywołał wspomnienia z czasów nieboszczki Unii Wolności, gdzie chwalono się wzorową koegzystencją konserwatysty Aleksandra Halla i postępowej Zofii Kuratowskiej.

Wszystko podkreślało tylko wizję PO jako partii jamochłona pochłaniającej, kogo zechce od lewa do prawa.

Widać już więc wyraźnie, jakimi kartami zagrają szefowie kampanii Tuska. Optymiści z PO kontra ponuraki z PiS. Specjaliści od kontaktów z Europą kontra psuje chcący skłócić nas z resztą świata. I wreszcie Platforma jako gwarant, że straszni postkomuniści Grzegorza Napieralskiego nie wrócą do władzy pod rękę z PiS. Bo jeśli SLD zechce to samo zrobić z PO, to naturalnie wszystko będzie w porządku.

Plusy dodatnie

Spróbujmy się jednak zastanowić, w jakiej sytuacji znajduje się Platforma pół roku przed wyborami. Przede wszystkim spin doktorzy dziękują pewnie niebiosom, że odpowiednio wcześnie wybuchł – i szybko wygasł – nieśmiały bunt celebrytów przeciwko PO, takich jak Marcin Meller, Paweł Kukiz, a wcześniej Paweł Śpiewak. Wystarczyło parę ukłonów Tuska, by dowartościowani gwiazdorzy uznali, że dla Platformy nie ma alternatywy. Najbardziej drażliwy Zbigniew Hołdys odmówił jedynie odebrania orderu od prezydenta Bronisława Komorowskiego.

Atutem PO jest żelazna wierność "Gazety Wyborczej" oraz przyjazna postawa TVN. W wypadku "GW" dochodzi do humorystycznych wręcz historii – publicystka Aleksandra Klich dziwi się Platformie, że wybaczyła Bartoszowi Arłukowiczowi "ataki na PO i jej szefa podczas posiedzeń komisji hazardowej". "Gazeta" przymilnie donosi też, że "sobotnie przemówienie Tuska było nadzwyczaj udaną demonstracją siły i panowania nad sytuacją", więc na żadne kłopotliwe pytania dziennika z ulicy Czerskiej dotyczące stanu kraju po czterech latach rządów PO Tusk raczej nie musi się przygotowywać.

Wszelkie wątpliwości opozycji np. w sprawie zeznań gangstera "Brody", o których wspominał Mariusz Kamiński z PiS, są zbywane właśnie dlatego, że pytania zadaje opozycja. A z kryzysu wokół zawalonych terminów prac nad autostradami i stadionami życzliwe Platformie media wyciągają taki oto wniosek, że tym bardziej trzeba trzymać kciuki za Tuska, aby wszystko mu się na czas udało.

Jeszcze dalej idzie "Polityka", której publicyści biją na alarm, że Platforma nie potrafi wypracować nowej wersji antypisizmu, bo ze starym "PiS nauczył się już walczyć".

Życzliwość mediów pozwala spychać na margines wszystkie niepokojące zjawiska, takie jak: używanie ABW do zwalczania krytyków prezydenta, pytania o związki Mirosława Drzewieckiego ze środowiskami dilerów narkotykowych czy niepokojące odsunięcie prokuratora Marka Pasionka od śledztwa smoleńskiego.

Dzięki wcześniejszym ciągłym skargom na "pisowskie zaczadzenie" Kościół bardzo pilnuje, by księża nie ważyli się komentować wyborów Platformy. Przydaje się to zwłaszcza teraz, gdy Donald Tusk zapowiada, że w nowej kadencji Sejmu stanie się możliwe uznanie prawne związków partnerskich. Kiedyś takie stanowisko wywołałoby krytykę episkopatu. Dziś biskupi milczą.

Niepewna młodzież i leniwi grillowcy

Ale wszystkie pozytywy nie zmieniają najbardziej istotnego pytania sztabowców Tuska: jak wskrzesić atmosferę narodowej mobilizacji sprzed czterech lat? Najwięcej troski musi wzbudzać młodzież. Do urn pójdą roczniki, które słabo pamiętają antypisowską histerię lat 2005 – 2007. Widzą natomiast, że skończyli wyższe uczelnie, a zderzają się ze szklanym sufitem braku szans na pracę i karierę równie atrakcyjną, jaką zrobili ich starsi bracia w latach 90. lub połowie pierwszej dekady nowego wieku. Jak słusznie zauważyli proplatformerscy publicyści, młodzi przestają być niewolnikami antyprawicowych stereotypów typowych dla pokolenia 35 – 55-latków, bo wiedzę o świecie czerpią z pluralistycznego Internetu. A on mocno osłabił siłę i znaczenie najważniejszych mediów liberalnych. Czy na wybory młodego pokolenia wpływ wywrą represje rządu wobec kibiców? To na razie trudno stwierdzić.

Z tego punktu widzenia Jarosław Kaczyński, urządzając w dniu konwencji Platformy swoją konferencję dla młodych działaczy PiS, celował bardziej w obawy sztabowców PO, niż kierował przesłanie do swoich wyborców. Fakt, że lider PiS ma w kręgu swego oddziaływania około 2 tysięcy młodych działaczy, jest sygnałem pewnej tendencji, której Platforma cztery lata temu raczej nie brała pod uwagę.

Kolejną troską sztabowców Tuska jest wspomniany już grillowy elektorat 35 – 45-latków, który poprzednio stał w długich kolejkach do punktów wyborczych, ale dziś już nie czuje wyjątkowości politycznej chwili. Cztery lata temu poruszyły ich łzy Beaty Sawickiej. Teraz – jak przyznaje nawet Dominika Wielowieyska z "GW" – to raczej Joanna Kluzik-Rostkowska, zamiast na konwencji w Gdańsku poświadczać wielkoduszność Platformy, wyglądała jakby się zaraz miała rozpłakać.

Platforma bardziej boi się dziś absencji swoich wyborców niż skuteczności PiS, SLD czy PJN.

Wątpliwy megasukces

Warto jednak zapamiętać sobotnie wystąpienie Donalda Tuska z racji znaczącego kontrastu – perfekcyjnej oprawy show i programowej wtórności. Jeszcze więcej tego samego. Tusk nie zaskoczył żadną nową wizją. Stary towar opakowany zostanie w efektowny celofan i udekorowany propagandą megasukcesu polskiej prezydencji w Unii. Ale czy to wystarczy, aby znacząco wygrać wybory, ponownie zapewniając megapartii III RP dominującą pozycję? Wątpię.

Gdańska konwencja Platformy Obywatelskiej pokazuje, jak wyglądać będzie jej kampania wyborcza. Po czterech latach umiarkowanych sukcesów Donald Tusk musi na nowo zmobilizować elektorat, który w 2007 r. zapewnił mu zwycięstwo nad PiS.

Sprawna organizacja wiecu, skuteczne wypełnienie hali delegacjami z całego kraju, wreszcie perfekcyjna dramaturgia spotkania pokazują determinację PO. Jednak ogólne wrażenie przywodzi na myśl koncerty Madonny z drugiej połowy jej kariery. Nowych pomysłów wprawdzie brak, ale stare treści wciąż dobrze się sprzedają dzięki efektownym fajerwerkom i rutynie gwiazdora. Uważne oko krytyka co rusz rozpoznaje jednak w programie stare chwyty w nowym opakowaniu. Ale część z nich nie wypada już tak dobrze jak kiedyś.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę