Jeśli wierzyć sondażom, gorączkowa aktywność partii i polityków na starcie kampanii wyborczej nie wywarła większego wrażenia na obywatelach. Ofensywa spotów i billboardów PiS (która ruszyła jeszcze przed oficjalnym startem kampanii i przed orzeczeniem TK legalizującym tę formę komunikacji z wyborcami) nie zmniejszyła wyraźnej przewagi PO (która także popełniła falstart kampanii) nad partią Jarosława Kaczyńskiego. W sondażach słabo wypada SLD, któremu nie udaje się odzyskać dwucyfrowego poparcia, jakim ta partia cieszyła się przez dłuższy czas, nawet jeszcze kilka miesięcy temu. PSL lokuje się jak zwykle w okolicy progu wyborczego i jak zwykle liczy na to, że dzięki sile swoich struktur lokalnych osiągnie wynik wyraźnie wyższy, niż wskazują sondaże. Nie widać też światła w tunelu dla względnie nowych inicjatyw, czyli PJN i Ruchu Palikota. Analitycy odnotowują także znaczną grupę wyborców niezdecydowanych, z którymi nadzieje (i obawy) wiążą zarówno politycy przodujących ugrupowań, jak i tych mniejszych, którym sondaże dają małe szanse wejścia do parlamentu.
Publikowane ostatnio analizy CBOS pokazują także, że najbardziej stabilni są zdeklarowani wyborcy Prawa i Sprawiedliwości, ale jednocześnie, że ta partia ma znaczny elektorat negatywny, a jej politycy budzą nieufność znacznego odsetka Polaków (nieufność wobec Jarosława Kaczyńskiego deklaruje w badaniach CBOS co drugi ankietowany). PiS ma więc dość ograniczone szanse pozyskania nowych wyborców. Stąd dotychczasowa taktyka tej partii, nastawiona na utwierdzanie obecnych zwolenników, ale przede wszystkim – na zniechęcaniu do udziału w wyborach potencjalnych wyborców Platformy przez ataki na premiera i krytykowanie dorobku rządu Tuska w ostatnich czterech latach. Równocześnie w swojej kampanii PiS stara się podważyć kompetencje przywódcze Tuska, niezbędne do rządzenia krajem w czasie ponownie narastającego kryzysu w Europie.
Wyborczy koniunkturalizm
Ta kampania jest wyraźnie sformatowana pod wyniki badań opinii publicznej, które budują obraz premiera jako osoby sympatycznej i na ogół darzonej zaufaniem, ale jednocześnie mało zdecydowanej i niezbyt efektywnej. Stąd wypowiedzi Kaczyńskiego i kwestionujące odwagę Tuska spoty, w których aktorzy wcielający się w rolę „przeciętnych Polaków", potencjalnych sympatyków PO, skarżą się, że partia ta nie spełniła obietnic i oczekiwań sprzed lat czterech. Stąd także happening z podarciem wyborczej broszury PO „Polska w budowie".
Na reakcję Tuska i PO nie trzeba było długo czekać. Wystąpienie premiera w Sejmie, a przede wszystkim jego oferta debat przedwyborczych pomiędzy ministrami rządu PO – PSL a politykami PiS, natychmiast i w niejakimi popłochu odrzucona przez tych ostatnich, pokazały dobitnie słabość partii Kaczyńskiego, polegającą na nieprzygotowaniu do przejęcia steru rządów. Kreowanie samego Kaczyńskiego na męża stanu i odwoływanie się do (bliżej nieokreślonego) dziedzictwa jego zmarłego brata nie zastąpią programu wyborczego ani kompetentnych polityków, których wyborcy potrafiliby sobie wyobrazić w roli przyszłych ministrów. Takich osób w PiS bardzo brakuje, szczególnie po zeszłorocznym rozłamie i odejściu grupy najbardziej merytorycznych polityczek i polityków do PJN. Wrażenie niekompetencji PiS pogłębił także wyrok sądu nakazujący politykom tej partii sprostowanie nieprawdziwych stwierdzeń dotyczących opisu dokonań rządu Tuska w dziedzinie budowy infrastruktury. Raz jeszcze okazało się, że nie wystarczy podrzeć broszurę wyborczą rządzącej partii, trzeba jeszcze umieć wskazać na fakty, które taki gest uzasadniają.
Strategia wyborcza PO, jaka wyłania się po pierwszym okresie kampanii, jest budowana na analizie stanu opinii publicznej, która w pewnym zakresie pokrywa się z analizą strategów PiS. Platforma najwyraźniej nie ma zamiaru iść pod prąd powszechnie panujących opinii i wmawiać wyborcom, że jej rządy to pasmo samych sukcesów. Przyznając się do porażek (które w pewnym stopniu może usprawiedliwiać globalnym kryzysem), PO będzie jednocześnie zwalczać powtarzane przez opozycję oraz część mediów twierdzenia, że rząd nic nie zrobił.