Abp Józef Michalik o masonach

Dlaczego aż taką histerię wywołały słowa arcybiskupa Józefa Michalika? – zastanawia się publicysta "Teologii Politycznej"

Publikacja: 29.02.2012 18:39

Mateusz Matyszkowicz

Mateusz Matyszkowicz

Foto: Fotorzepa, Robert Gardzińśki Robert Gardzińśki

Red

W liście pasterskim na Wielki Post arcybiskup Józef Michalik postarał się o takie zdania, które zapewnią mu rozgłos. Jeśli ktoś myśli, że Kościół jest oblężoną twierdzą i ze swoim przekazem nie ma szans na wyjście poza katolickie media, to jest w błędzie. Są bowiem dwie uniwersalne strategie na zyskanie sławy przez ludzi Kościoła. Jedną jest akces do tak zwanego Kościoła otwartego, w którym – jak w otwartym małżeństwie – można być trochę w środku, a trochę na zewnątrz. Najważniejszy w tej strategii jest wyraz boleści, bo właśnie z tą boleścią i niewątpliwą troską o przyszłość chrześcijaństwa można się przebić do wielkich mediów.

Druga strategia jest nieco prostsza. Polega ona na napisaniu czegokolwiek o masonach. Sława murowana. Niby masoni nie rządzą światem, a przynajmniej już nie rządzą, choć robili to wcześniej, bo jak zapewniają nas sami wolnomularze, to oni napisali konstytucje amerykańską, polską i francuską. Dziś masoni już takich rzeczy nie robią, o czym możemy się przekonać choćby na wystawie Mr. Democracy w Liverpool. Jej autor, młody Anglik, udokumentował własną prowokację artystyczną, która polegała na zamówieniu w Chinach konstytucji dla Wielkiej Brytanii, podobnie jak zamawia się tam koszulki, szorty i zabawkowe kolejki. Dzięki temu wiemy, że w naszych czasach to Chińczycy piszą konstytucje. I może coś w tym jest, bo jeśli masonerię uznać za esencję nowożytnej europejskości (o takie określenie masoni się chyba nie obrażą, prawda?), to trudno nie zauważyć, że ta formacja kulturowa odchodzi w przeszłość wraz z europejską dominacją w świecie.

Zwyczajni ludzie w zwyczajnych fartuszkach

Niedawna wizyta Angeli Merkel w Chinach pokazała, jak bardzo odwracają się te role. I nawet jeśli Europa coś znaczy dla Chin, to już jako rynek zbytu i – jak to się mówi – trampolina do własnej potęgi. Gdyby zatem mówić o masonach jako o władcach Europy, a władza nad Europą była niegdyś władzą nad światem, to dziś te rządy musiałyby być już tylko iluzoryczne. Jeśli tak, to dlaczego aż taką histerię wywołały słowa arcybiskupa Michalika? Co osobom spoza Kościoła lub z jego obrzeży przeszkadza w tej – ich zdaniem – błędnej diagnozie? Negatywne reakcje na list arcybiskupa można podzielić na kilka kategorii.

Po pierwsze, zareagowali sami masoni, a raczej niektóre media poprosiły ich o głos. Mogliśmy więc poczytać sobie rozmowy z masonami, którzy powiedzieli, że czasy dawnej świetności mają już za sobą, że są zwyczajnymi ludźmi w zwyczajnych fartuszkach, że spotykają się na swoich obrzędach, ale konstytucji już nie piszą.

Trwają jednak przy swoich niezwykle humanistycznych poglądach. Z kolei ludzie Kościoła zapewniali, że masoni trwający w humanistycznych poglądach przestali już tępić katolików i pozostają z nimi w dialogu, zwłaszcza po Soborze Watykańskim II.

Po drugie, zareagowali antyklerykałowie, którzy potępili arcybiskupa, że ten węsząc wszędzie antyklerykalne działania i podejrzewając antyklerykałów o antyklerykalne poglądy, utrwala wizję Kościoła jako twierdzy oblężonej przez antyklerykałów. Tak w skrócie. A antyklerykałowie przecież wcale nie są antyklerykalni, tylko szerzą dobro w świecie swoim budującym słowem oraz siecią hospicjów i domów samotnej matki. Niech Kościół, który już tyle zła w świecie wyrządził, sam posypie głowy popiołem, a nie szuka go w sercach libertyńskich posłanek lewicy (właśnie, bo o libertynach też w liście było).

Groteskowe  konwulsje

Wróćmy jednak do pytania zasadniczego: po co ta histeria, skoro europejscy masoni pospołu z libertynami znaczą coraz mniej? I – jak sami mówią – nie są aż tak radykalni jak kiedyś. Z tym akurat się zgodzę. Kto chciałby się temu przyjrzeć w jakimś popularnym wydaniu, niech sięgnie po Jerzego Łojka i jego znakomity "Wiek markiza de Sade" – z pewnością najlepsze w naszej literaturze studium libertynizmu drugiej połowy XVIII wieku i to libertynizmu, który wcale nie był ideologią i obyczajowością jakiejś zamkniętej kasty, ale miał charakter powszechny w przedrewolucyjnej Francji, obejmując także struktury Kościoła.

Być może ta histeria wynika z tego, że Europa jako projekt jest coraz bardziej aksjologicznie nieokreślona, a rozmaite ideologiczne deklaracje, które wydają jej oficjalne organy, mają w coraz większym stopniu charakter przedśmiertnych konwulsji świata sprzed XXI wieku. Obserwowanie tych drgawek czasem jest nieprzyjemne, czasem – jak w reakcjach na słowa hierarchy – komiczne. Zwłaszcza że na peryferiach takie konwulsje są wyjątkowo groteskowe. Dla katolika jednak jest najważniejsze, w jaki sposób Europę przejąć i jak wypracować nowy na nią pomysł – temu tematowi są poświęcone na przykład ostatnie "Pressje".

Jeśli chodzi zaś o list arcybiskupa, to szukajmy tam nie tylko masonów. Swoją drogą to komiczne, jak krytycy arcybiskupa sami mają obsesję tropienia masonów – w wystąpieniach hierarchów przede wszystkim. Wystarczyło jedno zdanie. Zamiast masonami zajmijmy się Europą – do czego nas zresztą arcybiskup zachęca. Bo inaczej konstytucje będą nam naprawdę pisać nie masoni, ale Chińczycy.

W liście pasterskim na Wielki Post arcybiskup Józef Michalik postarał się o takie zdania, które zapewnią mu rozgłos. Jeśli ktoś myśli, że Kościół jest oblężoną twierdzą i ze swoim przekazem nie ma szans na wyjście poza katolickie media, to jest w błędzie. Są bowiem dwie uniwersalne strategie na zyskanie sławy przez ludzi Kościoła. Jedną jest akces do tak zwanego Kościoła otwartego, w którym – jak w otwartym małżeństwie – można być trochę w środku, a trochę na zewnątrz. Najważniejszy w tej strategii jest wyraz boleści, bo właśnie z tą boleścią i niewątpliwą troską o przyszłość chrześcijaństwa można się przebić do wielkich mediów.

Pozostało 85% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?