Reforma emerytalna przedstawiona w exposé przez premiera Tuska nie proponuje niczego poza podniesieniem wieku emerytalnego o dwa lata dla mężczyzn i o siedem lat dla kobiet. Szczególne niezadowolenie budzi przymuszanie kobiet do dłuższej pracy, i to aż o siedem lat. Już bezpośrednio po exposé zapowiedziałem, że na pewno nie podniosę za tym ręki w głosowaniu. Kobieta musi mieć prawo wyboru.
Premier twierdzi, że problem związany z niską dzietnością trzeba rozwiązać, ułatwiając dostęp do żłobka, do przedszkola i poprzez dodatkowe wsparcie rodzin wielodzietnych. Tylko że na razie chce przeprowadzić reformę wieku emerytalnego, a resztę wyłącznie obiecuje. Za długo działam w polityce, by wierzyć w tego typu zapewnienia. Dlaczego nie zrobić inaczej? Niech rząd wyłoży kawę na ławę: cały pakiet na stół, i wtedy dopiero dyskutujmy.
Matka pracuje na dwóch etatach
Ze strony PSL padły trzy propozycje. Po pierwsze, możliwość wcześniejszego przejścia na emeryturę dla kobiet, które wychowały dzieci (trzy lata wcześniej za każde dziecko, ale w sumie nie więcej niż dziewięć lat). Po drugie, chcemy całą tę reformę podzielić na etapy. I tak pierwszy etap trwałby do 2020 r., gdy wiek emerytalny dla mężczyzn wyniósłby 67 lat, a dla kobiet 62 lata. Dopiero wtedy my, bądź nasi następcy, będziemy mogli podjąć decyzję, co dalej. Wówczas będziemy mieć lepsze rozeznanie, co się dzieje w kraju, co w Unii Europejskiej i co w strefie euro. A trzecia nasza propozycja mówiła o tym, by kobieta, która wychowała dzieci, miała dołożone za każde dziecko 10 proc. do kapitału, z którego wylicza się wysokość emerytury.
Ciężko dyskutować z tymi, którzy wysuwają zarzuty, że nasze propozycje dyskryminują kobiety nieposiadające dzieci. Ci ludzie są głusi na jakiekolwiek nasze argumenty. Niech na to spojrzą inaczej: matka pracuje jakby na dwóch etatach, na jednym poza domem i na drugim w domu. Platforma Obywatelska mówi, że PSL chce kobiety wpuścić w biedę, bo im krótszy staż pracy, tym niższa emerytura. Ale my tylko chcemy kobietom dać swobodę wyboru. Niech one same zdecydują, czy chcą mieć trochę niższe świadczenia, ale przejść na emeryturę wcześniej. Przecież ludzie znajdują się w różnych sytuacjach życiowych. Często zdarza się, iż kobiety nie dość, że muszą się opiekować dziećmi, to jeszcze rodzicami w podeszłym wieku. Kobieta może być już tak zmęczona tym wszystkim, że woli po prostu odpocząć. Natomiast, jeśli kobiety chcą pracować, to PSL nie ma wcale zamiaru im tego zabraniać.
Człowiek to podmiot, a nie przedmiot
Zgadzam się z lewicą co do propozycji, by w reformie wziąć także pod uwagę okres składkowy. Przecież jeżeli ktoś przez 40 lat opłacał składki, to zarobił już nie tylko na swoją emeryturę, ale także na część – jak nie na całość – świadczenia dla kogoś innego. Mam nadzieję, że po konsultacjach premier weźmie na poważnie wszystkie te argumenty. Społeczeństwo jasno przecież wyraża swoje zdanie, w końcu pod wnioskiem o referendum podpisało się 1,5 mln obywateli. Dlatego wierzę w to, że premier opuści ortodoksyjną pozycję, na której sam się ustawił. Jeżeli tego nie zrobi, to zostanie na niej sam. W poparciu reformy pomóc może premierowi tylko Janusz Palikot, jednak jeśli Palikot pomoże, to na pewno nie za darmo...