Gdybyśmy żyli w najlepszym ze światów, gdyby Polacy byli narodem bijącym rekordy społecznego zaufania, a partie polityczne promieniowały kulturą, w ogóle nie trzeba by się zajmować problemem procedur podczas warszawskiego referendum.
Tam, gdzie obywatele wiedzą, że państwo się z nimi liczy, zaś administracja publiczna służy mieszkańcom, nienależytą informację o referendum – a więc zbyt małą bez wątpienia ilość obwieszczeń wyborczych, problemy z dopisaniem się do list wyborczych aż po tak drobne sprawy jak brak flag na wielu budynkach, w których mieściły się komisje – można by traktować jako zwykłe niedociągnięcia, które nie mają wpływu na ważność wyborów.
Problem polega jednak na tym, że ani Polska, ani Warszawa nie należą do świata idealnego. Nasz kraj dzieli głęboki konflikt polityczny, konflikt o władzę. Całkowicie zniszczył on zaufanie ludzi do siebie, tym bardziej że obie strony sporu przez ostatnie lata robiły wszystko, by przekonać swoich przeciwników, iż nie zawahają się przed niczym, że przekroczą absolutnie każdą granicę, by osiągnąć cel. I dlatego właśnie wszelkie potencjalne nieprawidłowości, które zaszły podczas warszawskiego referendum, powinny zostać wyjaśnione do samego końca.
Po co się wychylać?
Mechanizm wyborczy to serce ustroju demokratycznego. Jeśli coś w nim szwankuje, cierpi cała demokracja. A jeśli rządzący nie wahają się nie tyle łamać prawo (takich przypadków wszak jeszcze nie stwierdzono), ile naginać je maksymalnie na swoją korzyść (jak choćby tłumaczenie, że ponieważ przepisy nie regulują szczegółowej wielkości ani ilości obwieszczeń wyborczych, więc były małego formatu i wydrukowane w małej ilości), możemy powiedzieć, że w polskiej polityce dzieje się coś bardzo złego, że przekroczono kolejną niebezpieczną granicę.
W tych wyborach najważniejsza była frekwencja, to od niej zależał los obecnego układu politycznego, zatem by storpedować głosowanie, nie trzeba się było uciekać do fałszerstw. Wystarczyło w majestacie prawa wykazać się maksimum złej woli, by frekwencja nie osiągnęła wymaganego poziomu.