Budowanie alternatywnego świata

Gender jest groźne, bo wprowadza ?do naszego życia nową siatkę pojęciową i nakłada na państwo obowiązki związane z wdrażaniem ?i promocją wydumanej ideologii ?– pisze publicysta „Rzeczpospolitej".

Publikacja: 13.01.2014 01:00

Budowanie alternatywnego świata

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek

Czym właściwie jest gender, o którym nagle zaczęli mówić politycy, naukowcy, publicyści czy przedstawiciele Kościoła? Trudno znaleźć  definicję opartą na twardych naukowych podstawach. Bo te po prostu nie istnieją. Gender to raczej zlepek różnych teorii, na których ktoś zbudował ideologię, wizję „lepszego" świata, który miałby być alternatywą dla tego zepsutego, rzeczywistego. Niosą  ją na swoich sztandarach aktywne organizacje feministyczne.

Myśl przewodnia

Jak twierdzą wyznawcy tej ideologii, wiele cech „kobiecych" i „męskich" wynika nie z różnic biologicznych, ale z ról płciowych i stereotypów przypisanych kobietom i mężczyznom przez społeczeństwo i kulturę. Ponadto kobiety są ofiarą instytucjonalnie utrwalonej męskiej dominacji w społeczeństwie i kulturze. Gender ma im przynieść wyzwolenie.

I można by obok  tej sprawy przejść obojętnie, a nawet machnąć ręką, bo pewne wojujące środowiska po prostu już tak mają i kropka, gdyby nie to, że ową wydumaną wizję próbuje się usadowić w realnym świecie. Po cichu, wprowadzając do naszego życia nową siatkę pojęciową, a nawet nakładając na państwo (a co za tym idzie – podatników) obowiązki związane z wdrażaniem i promocją nowej ideologii – jako prawdziwej, chronionej i akceptowanej społecznie. A z tego punktu widzenia gender wydaje się groźne.

Ten ideologiczny trend przyszedł do Polski z Zachodu przed laty, jednak dopiero od niedawna przybrał na sile. Wyższe uczelnie oplotła gęsta sieć gender studies, finansowanych niejednokrotnie ze środków europejskich. Obok nich zaczynają się tworzyć już men's studies oraz gay and lesbian studies.

Ideologia gender jest mocno wspierana przez pełnomocnika rządu ds. równouprawnienia Agnieszkę Kozłowską-Rajewicz. Dla niej stała się jednym z  dogmatów w sprawowaniu tego urzędu. Na stronie internetowej pełnomocnika rządu gender to myśl przewodnia, która spaja się z hasłami tolerancji czy chwali równouprawnienie.

Przemycanie ideologii

Rzeczą najistotniejszą jest jednak próba usankcjonowania  tej ideologii w polskim porządku prawnym. To, że wprowadzanie gender w Polsce jest problemem realnym, a nie wydumanym tematem gadających głów, potwierdza ubiegłoroczna decyzja rządu o przyjęciu konwencji o zapobieganiu przemocy wobec kobiet (czeka w Sejmie na ratyfikację). Dokument ten pod szczytnymi hasłami walki z przemocą wobec kobiet próbuje przemycić główne założenia tej ideologii.

Podatnicy sfinansują  działalność tysięcy zaangażowanych w ideologię gender aktywistów i ekspertów

W konwencji pojawia się wielokrotnie, zaczerpnięte wprost z ideologii gender, pojęcie „płeć społeczno-kulturowa". Oznacza społecznie skonstruowane role, zachowania, działania i atrybuty, które dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla kobiet lub mężczyzn. A strony konwencji zobowiązują się również, że przy wdrażaniu tego dokumentu będą uwzględniać „perspektywy płci społeczno-kulturowej".

Jest w niej też mowa o konieczności „wprowadzenia do oficjalnych programów nauczania na wszystkich poziomach edukacji materiałów szkoleniowych dostosowanych do zmieniających się możliwości osób uczących się, dotyczących równouprawnienia kobiet i mężczyzn, niestereotypowych ról przypisanych płciom".

Ideologia ma być także promowana „w instytucjach edukacyjnych o charakterze nieformalnym, w obiektach sportowych, kulturalnych i rekreacyjnych oraz w mediach".

Autorzy tego dokumentu wychodzą z założenia, że źródłem przemocy wobec kobiet jest  tradycyjny podział ról w społeczeństwie. „Nierówne" stosunki np. w małżeństwie  prowadzą do dominacji jednej strony i w konsekwencji do agresji. Antidotum na taką sytuację jest zrównanie ról, aby „rodzice A i B" byli równymi sobie w każdym wymiarze partnerami.

Konwencja zatem ma uderzyć w obowiązujący stereotyp, nakładając jednocześnie na państwo stronę konwencji obowiązek wdrożenia całego arsenału środków: instytucjonalnych, prewencyjnych i karnych, które miałyby zapobiegać przemocy wobec kobiet.

Problem w tym, że zdecydowana większość wymienianych w niej rozwiązań prawnych w takiej czy innej formie istnieje w polskim systemie prawnym od lat. Inne kwestie zaś są wydumane. Mowa bowiem o konieczności wprowadzenia zakazu wycinania łechtaczek, walki z tzw. zabójstwami honorowymi czy zmuszaniem dziewczynek do małżeństw. Czytelnik tego dokumentu od razu musi nabrać wątpliwości, o co w tym naprawdę chodzi.

Jeszcze ciekawszy jest fragment konwencji dotyczący promowania nowej ideologii. Polska, jeżeli ostatecznie przyjmie ten dokument, zobowiąże się do finansowania różnych struktur, agend i grup roboczych do monitorowania i raportowania przestrzegania  konwencji.

Takich jak międzynarodowa instytucja o nazwie GREVIO (tj. grupa ekspertów ds. działań na rzecz zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej), w której zasiądą liczni delegaci stron państw konwencji. Ale nie tylko, bo dokument narzuca także Polsce konkretne zobowiązania: „Strony wyznaczają lub ustanawiają co najmniej jeden oficjalny organ odpowiedzialny za koordynowanie, wdrażanie, monitorowanie i ocenę polityki i środków służących do zapobiegania i zwalczania wszelkich form przemocy". (...) „Organy te koordynują gromadzenie danych, analizują i rozpowszechniają swoje wyniki".

Akcja za 300 mln zł

Do tego dochodzi jeszcze statystyka, ankiety. I wymiana informacji. Zapisów tego rodzaju jest w konwencji co najmniej tuzin.

Podatnicy sfinansują w rezultacie działalność tysięcy zaangażowanych w ideologię gender aktywistów, ekspertów, przedstawicieli organizacji pozarządowych, którzy otrzymają nowe źródło państwowych grantów i dotacji na swoją działalność. Będą sympozja, zagraniczne konferencje i spotkania grup roboczych. A wszystko ma kosztować budżet aż 300 milionów złotych.

Czy konwencja, która w swojej nazwie mówi o walce z przemocą wobec kobiet, ten problem rozwiąże? Szczerze wątpię.  Umożliwi natomiast sponsorowanie przez Skarb Państwa promocji ideologii gender w Polsce.

Podnoszenie wątpliwości dotyczących gender nie jest więc tylko akademicką dyskusją. Jest sprzeciwem wobec prób budowania i usankcjonowania nierzeczywistego alternatywnego świata.

Czym właściwie jest gender, o którym nagle zaczęli mówić politycy, naukowcy, publicyści czy przedstawiciele Kościoła? Trudno znaleźć  definicję opartą na twardych naukowych podstawach. Bo te po prostu nie istnieją. Gender to raczej zlepek różnych teorii, na których ktoś zbudował ideologię, wizję „lepszego" świata, który miałby być alternatywą dla tego zepsutego, rzeczywistego. Niosą  ją na swoich sztandarach aktywne organizacje feministyczne.

Myśl przewodnia

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?