Popularność chleba w Japonii

Obiadem, zgodnie ze starym powiedzeniem, dobrze podzielić się z przyjacielem, kolację oddaje się wrogowi, ale śniadanie trzeba zjadać całe. W Japonii dobrze o tym wiedzą.

Publikacja: 19.08.2014 08:39

Rafał Tomański

Rafał Tomański

Foto: Fotorzepa

W Japonii przeprowadzono niedawno badanie dotyczące śniadań. Między 6 a 9 czerwca 2014 roku na zlecenie Centralnego Związku Producentów Rolnych przepytano 1000 osób między 20. a 60. rokiem życia. Pytania nie były podchwytliwe, chodziło o powiedzenie, co się je, a czego nie na śniadanie.

Chleb lepszy od ryżu

Okazało się, że kojarzony tradycyjnie ryż jako podstawa diety w każdych okolicznościach przegrywa w Japonii z chlebem. Blisko połowa ankietowanych (dokładnie 49,8 proc.) woli zwykły, krojony, tostowy chleb na śniadanie od ryżu (38,7 proc.). Na trzecim miejscu znajdują się ci, którzy jedzą jogurt (4,4 proc.), następnie płatki (2,6 proc.), owoce (2 proc.) i makaron (1,5 proc.).

Ryż trzyma się jeszcze mocniej w przedziale wiekowym 20-letnich Japończyków. Okazuje się, że młodzi ludzie wybierają go częściej na śniadanie niż starsi. 60-letni mieszkańcy Japonii, którzy nie powinni uznawać niczego co nie japońskie, mają już ryżu najwyraźniej dosyć. Rano je go tylko 31,6 proc.

Badanie pokazało także, że Japończycy częściej niż Amerykanie jedzą śniadania (69 wobec 34 proc.), że poświęcają im średnio 13,5 minuty w ciągu tygodnia i że spędzają ten czas przeważnie sami (ponad 53 proc.). W weekend mają na śniadanie odrobinę więcej czasu (prawie 17 minut) i mogą je zjeść w towarzystwie (już tylko 37,7 proc. je wciąż samemu w weekendy). To już oczywiście szczegóły, które mogą się przydać do dalszych, pogłębianych badań, ale wciąż pozostaje główne pytanie, skąd tak wielka i rosnąca popularność chleba w Japonii?

Pierwszy od misjonarzy

W Japonii od zawsze uprawiano ryż, zboża pojawiły się mniej więcej 2000 lat temu. Służyły jako pasza dla zwierząt, były trudniejsze do uprawy na japońskim gruncie niż ryż, a gdy Chińczycy pokazali Japończykom robiony z pszenicy makaron, zboża wykorzystywano w ten sposób. Japońsko-chińskie kluski były potrawą, na którą mogli pozwolić sobie bogacze.

Chleb przyjechał z misjonarzami. Był częścią mszy, ale pojawił się na krótko, ponieważ po pierwszych kontaktach z jezuitami z Portugalii w połowie XVI wieku, Japonia wybrała drogę izolacji przez kolejne 3 wieki. Określenie na to jedzenie jednak zostało – japońskie słowo pan pochodzi od portugalskiego pão.

Wraz z otwarciem się na świat, rozpoczęto pochłanianie wszystkiego co nie-japońskie. Kimona zamieniano na garnitury, zapuszczano wąsiki, uzbrajano żołnierzy w broń palną i dawano im mundury na wzór niemiecki, leczono po europejsku, adaptowano konstytucję na wzór tej z Prus, wreszcie, przestawiano się na nowe potrawy. Między innymi na chleb.

Jedną z pierwszych piekarni była KimurayaSohonten sprzedająca anpan, pierwszy chleb w stylu japońskim. Ponieważ pierwsze kontakty z chlebem od misjonarzy kończyły się tym, że Japończycy przegryzali chlebem czas między posiłkami i jedli go jak owoce, japoński chleb musiał być trochę słodki. Do pierwszych wersji wkładano do środka słodką pastę z czerwonej fasoli azuki, korzystano z drożdży z produkcji sake, a do dekoracji używano marynowanych kwiatów wiśni. Historycy starali się wytłumaczyć wyższość ryżu nad chlebem z japońskiego punktu widzenia i dochodzili do wniosku, że chleb jest bardziej suchy i tym samym trudniejszy do połknięcia.

Następnie z okupantem

Chleb zdobył japoński teren po wojnie, wraz z amerykańskim wojskiem i pomocą humanitarną. W Japonii brakowało wszystkiego, a okupujące kraj Stany Zjednoczone zapewniały wsparcie także w postaci mleka w proszku i zboża do produkcji chleba.

Z takiego duetu składał się główny posiłek w japońskich szkołach przez długi czas. Często chwalono go jako lepszy niż w domu. Z każdym rokiem po 1945 roku chleb przyjmował się coraz bardziej i był adaptowany na sposób japoński. Można trafić na melon pan, chleb teoretycznie z nazwy nawiązujący kształtem do melona, ale z etymologicznego punktu widzenia trudny jednoznacznie do wytłumaczenia. Korone to, ponownie, słodka brioszka z kremem czekoladowym w kształcie gigantycznej rurki/wafelka. Można też trafić na chleb z japońskim curry jako nadzieniem (karee pan), bułkę ze smażonym makaronem gryczanym yakisoba (kluski zastępują w bułce parówkę na wzór hot doga), czy rodzaj burgera, ale z ziemniaczanym plackiem w środku – korokke pan.

W Japonii piekarni jest wiele, kupić można każdy rodzaj pieczywa ze świata. Są wypieki na wzór duński, francuski, brytyjski, amerykański i do tego cała paleta japońskich chlebów do wyboru. Coraz więcej sprzedaje się także maszyn do pieczenia chleba w domu – Panasonic trafił w zapotrzebowanie na rynku wypuszczając serię produktów o nazwie „Gopan". To gra słów od tradycyjnego określenia posiłku składającego się z ryżu, gohan. Sylaba „han" oznacza ryż, „go" to przedrostek honoryfikatywny, o ryżu mówi się od zawsze z odpowiednim namaszczeniem, zaś „pan" to wspominany chleb. Zamiast gotowanego ryżu można sobie zatem w japońskim domu „ugotować chleb".

Wystarczy zmienić jedną literkę

Zamiana ryżu na chleb miała nie tylko wymiar językowy. Poza zmianą jednej literki, Amerykanie nauczyli Japończyków jeść chleb w bardzo sprytny sposób. Po wojnie, w latach 50. XX wieku zaproponowano krajowi ogromne ilości zboża ze Stanów Zjednoczonych w zamian za kontrakty zbrojeniowe wiążące USA z Japonią. Było to szczególnie ważne w ówczesnej geopolitycznej sytuacji świata, który musiał dbać o równowagę między dozbrajaniem sojuszników zachodniej i czerwonej strony.

Japończycy dowiedzieli się w tym czasie, że muszą jeść chleb, bo ich dotychczasowa dieta oparta głównie na ryżu, nie jest wystarczająco dobra dla organizmu. Amerykańscy naukowcy przygotowali nawet specjalną tezę o tym, że nadmierne spożywanie samego ryżu powoduje uszkodzenia mózgu.

W kraj wysłano wiele pokazowych kuchni na kółkach sponsorowanych przez amerykańskich producentów zbóż. Japońskie gospodynie domowe mogły się dowiedzieć, jak przygotować w domu potrawy z mąki, później jednak okazywało się, że w domach brak jest piecyków, w których wypieki można zrobić. Wszystko można przecież przerobić na własną korzyść, dlatego szybko zajęto się wypuszczeniem na rynek odpowiednich sprzętów AGD.

Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: O wyższości 11 listopada nad 3 maja
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Polityczna intryga wokół AfD
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Umowa surowcowa Ukrainy z USA. Jak Zełenski chce udobruchać Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Fotka z Donaldem Trumpem – ostatnia szansa na podreperowanie wizerunku Karola Nawrockiego?
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Rosyjskie obozy koncentracyjne
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku